...-
Że co? - z wrażenia zachłysnęłam się powietrzem i zsunęłam
się po poduszkach.
-
No tak - zaczęła wyjaśniać. - Cały czas kłamali, nigdy... nigdy
nie chcieli powiedzieć prawdy. Luna dosyć długo próbowała zajść
w ciążę, oczywiście z królem. Ale nie mogła. Pewnego razu nagle
się udało. Niestety, wykryto, że Suza może mieć jakąś poważną
wadę. Nie chcieli usuwać dziecka, więc postanowili, że je porzucą
i wśród "niczyich" dzieci poszukają kogoś podobnego do
niej. Znaleźli małą...
W
głowie kłębiły mi się miliony myśli. Przez cały czas perfidnie
mnie oszukiwali, kręcili intrygi, bym nie dowiedziała się prawdy.
Niewiarygodne, ile jest w stanie poświęcić się człowiek, by
zataić niewygodne fakty z przeszłości.
Byłam
ciekawa jednej rzeczy - jeśli Flora nie odkryłaby prawdy, to nigdy
nie zostałaby ujawniona?
Schowałam
twarz w dłoniach.
-
Ja w to nie wierzę, nie... - powiedziałam.
-
W to, że nie jesteś księżniczką? - zażartowała.
-
Nie. - zgromiłam ją wzrokiem. - Tylko w to, że przez cały czas
mnie oszukiwali. Zresztą nie tylko mnie.
Milczałyśmy
przez jakiś czas, później opadły mi powieki i zasnęłam.
Obudziłam
się, będąc już w lepszym stanie. Czułam tylko zmęczenie, gdzieś
ulotnił się stres i ból. Mimo to zasłoniłam twarz dłonią,
kiedy przez firankę zaczęły wpadać promienie słoneczne. Dziwne,
nigdy wcześniej tego nie robiłam.
Może
to skutek uboczny eliksiru przygotowanego przez Florę... albo nie,
coś się stało na Solarii.
Wyjrzałam
przez okno i zorientowałam się, że była to ta druga opcja. Na
plac zamkowy w równych rzędach wbiegały setki, tysiące, a może
nawet i miliony żołnierzy. Mieszkańcy w popłochu uciekali do
domu. Na środek placu wyszli król i królowa. Nie potrafiłam
myśleć o nich jako rodzice. W końcu i tak Suzanne się dla nich
liczyła, nie ja, ta bezczelna i agresywna uciekinierka.
Zeszłam
do jednego w pomieszczeń pałacowych, zastając tam Florę i Roxy. Z
niepokojem przeglądały gazety, rozmawiały o czymś. W normalnym
dniu zapewne wyszłabym z pokoju, ale nie mogłam oderwać wzroku od
jednego z wielkich, czarnych nagłówków.
„SOLARIA
ZOSTAŁA ZAATAKOWANA PRZEZ PLANETĘ DOMINO”.
Przez
chwilę pomyślałam, że to był zwykły żart, ale później
odtworzyłam sobie słowa Brandona - „Musimy zająć się czymś
innym”. To o to chodziło?
-
Cześć, dziewczyny. - powiedziałam niepewnie. - Roxy, jak się
tutaj znalazłaś? Myślałam, że nie przylecisz na Solarię w
najbliższym czasie.
-
Tak miało być, ale ją wezwałam. - odezwała się Flora.
-
To prawda, że zaatakowano Solarię? - spytałam.
-
No a jak. - odparła Roxy, gorzko się uśmiechając. - Nie słyszałaś
o ostatnich wydarzeniach?
-
Jakich?
-
Bloom przejęła tron na Domino, oficjalnie jest już królową.
Z
wrażenia wywinęłam orła na podłodze. Kiedy już doprowadziłam
się do jako takiego stanu, zauważyłam, że zaczęły mi się
przyglądać z zainteresowaniem.
-
O co wam chodzi? - spytałam trochę nieadekwatnie do sytuacji.
-
Zachowujesz się inaczej niż zwykle. - odpowiedziała Roxy.
-
Nie jak ty... - dodała Flora i chyba chciała jeszcze coś dodać,
ale urwała.
-
Trudno. - machnęłam ręką. - Musimy działać, skoro nie chcemy
zniszczenia Solarii.
“Znaczy,
nie zależy mi na niej”, pomyślałam, szybko odpychając od siebie
te myśli. Nie przejęłam się zbytnio faktem, że Solaria znów
została zaatakowana. Jednak obeszło mnie to, że to zrobiła Bloom.
Jeszcze miesiąc temu się z nią przyjaźniłam. Teraz była moim
wrogiem. O ile mogłam znieść to, że sypiała z moim ówczesnym
narzeczonym, to dobiła mnie porażka. Ona była królową, a ja?
Nikim.
Obróciłam
się na pięcie, kiedy usłyszałam:
-
Stell, wiesz, że Klub Winx się rozwiązał po twojej ucieczce?
Zaskoczona
spojrzałam na Florę, która wypowiedziała te słowa. Ta, która
gotowa była oddać za nas życie bez chwili wahania wypowiedziała
te słowa? Nie była tak poruszona jak ja.
-
Jak to? - zapytałam lekko zdziwiona.
-
Sama wiedziałaś, że było ciężko. Każda z nas zajęła się
swoją rodziną, swoim życiem. Nie jest tak, jak chciałyśmy. Nie
tak planowałyśmy naszą przyszłość. Nie tak miało to wyglądać.
Miałyśmy być szczęśliwe razem, spędzać razem czas na zakupach
i stawać za sobą murem. Ale Klub zaczął się rozpadać po wieści
o romansie Brandona i Bloom. A później zajęcie się swoimi
sprawami, żadna z nas nie miała czasu. Tylko ty i Bloom naprawdę
się przyjaźniłyście, do czasu. Kiedy uciekłaś z Solarii
podjęłyśmy decyzję o rozwiązaniu Klubu. Nie było sensu tego
ciągnąć.
Patrzyłam
na nią z zaskoczeniem nie wierząc w to, co mówi. Kawałek mojego
życia został zakończony. To dzięki Winx poznałam prawdziwą
przyjaźń. Nauczyłam się przegrywać, poświęcać się dla
bliskich osób. I poznałam Valtora.
Potrząsnęłam
głową.
-
I co teraz? - zapytałam. - Jak będziemy walczyć? W pojedynkę?
-
Nie. - odpowiedziała Roxy z uśmiechem. - Założymy klub.
Spojrzałam
na nią ze zdumieniem.
-
Już byłam w jednym klubie, który się rozpadł.
-
Ale ten założymy do pokonania Bloom! - wyszczerzyła zęby w
uśmiechu. - Musimy coś zdziałać.
-
Dlaczego się tak szczerzysz? Z czego jesteś zadowolona? - nie
chciałam tego mówić, ale musiałam. Denerwował mnie jej uśmiech,
przecież wcale wesoło nie było.
Momentalnie
spoważniała, uśmiech zniknął z twarzy osiemnastolatki.
-
Chciałam, żebyście były w miarę zadowolone. - zaczęła
wyjaśniać. - Mi się układa z Tonym, ale to wiecie. No i wiem, że
jesteście przygnębione, bo rozpad waszego klubu... Myślałam, że
was jakoś pocieszę.
-
Mi podoba się pomysł ze stworzeniem jakiegoś klubu. - Flora
poparła Roxy. - Przecież nikt nie powiedział, że musimy ten klub
prowadzić w nieskończoność.
-
I co? Jaka niby będzie nazwa? - zaśmiałam się sarkastycznie. -
Jest nas trzy, to może Trix?
Roxy
popatrzyła na mnie z urazą tak, jakbym uznała jej pomysł za
dziecinny.
Nagle
otworzyły się drzwi. Stanęła w nich zdyszana Suzanne. Miała
trochę rozczochrane włosy i ledwo trzymała się na nogach, co
znaczyło, że biegła tutaj dosyć długo.
-
Słyszałam o problemach i... - wysapała. - Czy jestem w stanie wam
pomóc?
-
Nie, Stella, nie będzie Trix. - Flora obróciła się do mnie z
uśmiechem. - Będziemy Fourix.
Leżąc
na materacu rozłożonym w pokoju Suzy zastanawiałam się nad
wydarzeniami ostatnich dni. Zdałam sobie sprawę, że Klub Fourix ma
szansę przetrwać. Ja, Flo, Roxy i Su nieźle się dogadywałyśmy.
Wiedziałam, że może być dobrze. Nie, musi być.
Dopiero
wojna się zaczęła, a my możemy już ją zakończyć. Wiedziałam,
że to nigdy dobrze nie wróżyło, że królowa Domino może nas
zaskoczyć.
Na
dodatek zdałam sobie sprawę, że tęsknię za Hanką, Olivią i
Liamem. Chciałabym wrócić na Ziemię, dalej studiować oraz
rozmawiać z nimi.
Jednak
nic nie przewyższało tęsknoty za Valtorem. Wiedziałam, że on
gdzieś musi być, nie mógł zupełnie zapaść się pod ziemię.
Przecież mnie znalazł rok temu, znajdzie mnie teraz.
...choć
rozdzielono nas siłą i wątpiłam w to, nie przestawałam wierzyć.
I
nie przestawałam o nim myśleć. Kiedy zamykałam oczy, myślałam o
nim, o drobnych gestach, o jego słodkim “księżniczko”.
Obróciłam
się na drugi bok. Nagle przypomniały mi się jego słowa, kiedy
razem z Winx z nim walczyłyśmy.
“Stello,
jesteś jedyną osobą, której nie zamierzam pokonywać. Naprawdę.
Tylko nie chcę, żebyś uczestniczyła ze mną w ostatniej walce.
Nie chcę, żebyś była pokonana lub patrzyła na moją przegraną.”
Nie
spełniłam jego prośby.
Sięgnęłam
po książkę i chciałam spróbować czytać, zająć sobie czymś
myśli. Niestety nie udawało mi się, cały czas myślałam o czym
innym. Wyglądało to tak, jakbym tylko przewracała kartki w
książce.
Od
niechcenia wyjrzałam przez okno. Prawie nic się nie zmieniło poza
tym, że plac był jakby wyludniony. Tak jakby wszyscy wyjechali na
wakacje lub na innej planety. Wszyscy wiedzieliśmy, jaka jest
prawda. Mieszkańcy siedzieli w domach, szczelnie zasłaniając okna.
Bali się kolejnej tak okrutnej wojny jak ta z Helarią. Wtedy
Solaria była niemalże zrównana z ziemią, nawet teraz nie
odbudowano jej całej.
Usłyszałam
pukanie do drzwi.
-
Proszę! - powiedziałam. W drzwiach ukazała się Flora.
-
Hej, Stell. - szepnęła. Jej oczy były napełnione łzami, sama
dziewczyna trzęsła się ze strachu.
-
Co się stało? Coś z Helią? - spytałam. Po zdradach byłam
przygotowana głównie na pocieszanie po nich, oczywiście odruchowo.
-
Nie... z nim jest wszystko w porządku... - odpowiedziała i wybuchła
płaczem.
-
W takim razie co się stało, Flo? - zapytałam, kiedy w miarę się
uspokoiła.
-
Porwali Miele... moją siostrzyczkę... - znowu się rozpłakała.
Byłam zszokowana, nie chciałam w to uwierzyć. Myślałam, że nic
złego nie może się zdarzyć, że ostatnie wydarzenia to tylko
zwykły zbieg okoliczności. Wstrząśnięta usiadłam na łóżku,
na którym położyła się czarodziejka.
-
A wiesz, kto to zrobił? - zadałam kolejne pytanie, ale bardzo
chciałam jej pomóc.
-
Nie. - pokręciła głową, na chwilę powstrzymując płacz. - Ale
wiem, kto to może być.
Spojrzałam
na nią z zainteresowaniem.
-
Na ciemnych bluzach mieli mały, czerwony płomień, znak planety
Domino.
_________________
Krótko wyszedł mi ten rozdział, ale chciałam dodać go już dzisiaj. Wiem, że mogłabym to przeciągać w nieskończoność, ale ktoś mnie zmotywował i postanowiłam dodać go dzisiaj.
Tak, Nora, rozdział dla Ciebie. c:
Btw. mam wrażenie, że akcja dzieje się za szybko jak go tak sobie czytałam. No cóż. Nie można mieć wszystkiego.
Dobranoc.~
_
01.2017: Znowu format, grr.
_
01.2017: Znowu format, grr.
Komentuję z drugiego konta - TU NORSONS.
OdpowiedzUsuńNa początek - mało mi, mało mi, mało mi w cholerę. CHCĘ WIĘCEJ.
A teraz odnosząc się do treści - co się stało z Dafne? Bo ona jest starsza i do tronu ma większe prawa. Ale teraz idąc do fajniejszych rzeczy.
Wiesz, że Cię od teraz kocham, prawda? I wiesz za co, prawda? xDDDD
Fourix to taka dość przewidywalna nazwa. Quatrix byłby fajniejszy. xD Ale mniejsza.
Smutno mi, że porwano Miele * mimo, że normalnie jej nienawidzę. Ot, taka zjebana postać*.
Podoba mi się wspomnienie o Valtorze. Na serio. Jeszcze dorzuć Ogrona zamiast Tonyego, a będę skakać pod niebiosa. ♥
No i jeszcze coś - w słowach Flory przez moment odczułam żal, którym obdarza ona Stellę. Tak jakoś, nie wiem, czy to dobrze.
A teraz Nora idzie się uczyć. A skoro to notka dla mnie, no to wiadomo. ♥
Pozdrawiam Cię i życzę weny! <3
Przepraszam Cię, ale nie jestem w stanie pisać więcej - nie to, że nie mam czasu, tylko jestem leniem patentowanym i większość czasu spędzam bezmyślnie łażąc po internetach.
Usuń"Wątek" z Dafne wyjaśniłam Ci w temacie.
Oczywiście wiem, że mnie kochasz, bo Deri jest kochana przez wszystkich! ^^
Zdaję sobie sprawę, że Fourix to przewidywalna nazwa, ale o taką właśnie mi chodziło. Cieszę się, że Ty też tak pomyślałam.
Ogółem nie miałam zamiaru wprowadzać wątku porwania Miele, ale chciałam, żeby był to ktoś bliski jednej z dziewczyn - a ona doskonale się do tego nadawała.
Kurczę, również się cieszę, że te wspomnienie Ci się podoba. Uznałam, że pasuje tutaj. Sama uwielbiam Valtora, ale to wiadomo.
Ogron? Nie. Ale to wyjaśniłam na gg.
Fajnie, że to odczułaś. Taki miałam zamiar. W sumie wyjaśniłam to w następnym rozdziale, mam nadzieję, że pomyślisz o tym.
Również pozdrawiam. <3
*tak, nie ma to jak odpowiedzieć na komentarz po tygodniu!*