Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^.
A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki.
Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy.
A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki.
Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy.
*****
- Dzień
dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że
to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trzeciej klasie,
ale wasza pani została zwolniona za...
- Może się pani trochę przymknąć? Potrzebujemy spokoju. - odparła dziewczyna siedząca w ostatniej ławce, która ze spokojem paliła papierosy przez okno. Nowa fizyczka była zgorszona jej zachowaniem, ale postanowiła jej nie karać, tylko zwrócić uwagę.
- Jak się nazywasz? Jestem zmuszona postawić ci uwagę.
- Anka Kalinowska. - odparła niezrażona dziewczyna. - Pani robi co chce, ale nie ukrywam, że nie lubię zapalić. Trzeba się przyzwyczaić.
Nauczycielka była zgorszona. W swojej dawnej szkole uderzyłaby dziewczynę w policzek, ale to było porządne gimnazjum, bez przemocy. W takim razie, dlaczego zastała palącą uczennicę? Czyżby to było fair?
- Może się pani trochę przymknąć? Potrzebujemy spokoju. - odparła dziewczyna siedząca w ostatniej ławce, która ze spokojem paliła papierosy przez okno. Nowa fizyczka była zgorszona jej zachowaniem, ale postanowiła jej nie karać, tylko zwrócić uwagę.
- Jak się nazywasz? Jestem zmuszona postawić ci uwagę.
- Anka Kalinowska. - odparła niezrażona dziewczyna. - Pani robi co chce, ale nie ukrywam, że nie lubię zapalić. Trzeba się przyzwyczaić.
Nauczycielka była zgorszona. W swojej dawnej szkole uderzyłaby dziewczynę w policzek, ale to było porządne gimnazjum, bez przemocy. W takim razie, dlaczego zastała palącą uczennicę? Czyżby to było fair?
*****
- Kama, z kim mamy później lekcje? - spytała Anka. Z delikatnym uśmiechem na ustach kończyła palić.
- A z kim mamy mieć? - burknęła dziewczyna. - Bodajże z plastyczką.
Patrycja
zapatrzyła się przed siebie. Wciąż stawał jej przed oczami ogród. Miała
dziwne wrażenie, że krople rosy układają się w jakieś słowa, a później
nagle znikły. "Heh, pewnie mi się przywidziało, w końcu ostatnio mam
jakieś dziwne sygnały" - pomyślała, jednak wcale jej to nie uspokoiło.
Poczuła, że ktoś trąca ją w ramię.
- Kama?
Kama! Halo? Co się z tobą dzieje? Wchodzimy do sali, był już dzwonek na
lekcję. - usłyszała ciepły głos jakiegoś chłopaka. Poganiał wszystkich,
by wchodzili do sali. Nastolatka spojrzała na jego twarz. Miała ciepłe
rysy i piękne, brązowe oczy. Głos był miękki. Chłopak z pewnością nie
należał do najniższych.
-
Jesteś... jest pan nauczycielem? - spytała niepewnie. - No i "Kama" do
mnie zwracają się osoby, które raczej znam, a ciebie... pana nie
kojarzę.
"Żebyś tylko wiedziała, że mama opowiadała mi dość dużo o tobie", pomyślał.
- Myślę,
że jesteś w tej szkole od dawna, więc powinnaś rozpoznawać takich
ludzi. - zaśmiał się chłopak. - Nie, nie jestem. Nazywam się Michał.
- Aha, ja jestem Kamila. - speszyła się gimnazjalistka i szybkim krokiem weszła do klasy. Zajęła miejsce obok Anki.
Minął
dobry kwadrans, kiedy do sali weszła nauczycielka. Było to dla nich
ogromne zdziwienie, gdy okazało się, że jest ta sama, która uczyła od
kilku lat w ich szkole - krążyły pogłoski, że w ich szkole ma się
pojawić ktoś nowy. Plastyczka także nie była zdziwiona widokiem uczniów.
Anka dalej paliła, Kama zawsze zajmowała się rysowaniem, Kuba wciąż
odwracał się do tyłu i rozmawiał, Magda głośno komentowała to, co
usłyszała, Bartek wciąż chodził na wagary, nie zważając na zbliżający
się egzamin gimnazjalny, a reszta klasy zajmowała się swoimi sprawami.
Jedynym nowym uczniem był Michał. Nauczycielka musiała ukrywać to, że
Michaś jest jej synem. Było jej głupio, że jest tutaj, ale musiał się
przenieść do innego gimnazjum. W końcu w grudniu skończy siedemnaście
lat, a już dwa razy nie zdał.
- Widzę, że mamy nowego ucznia. - uśmiechnęła się znacząco Magda.
Michał
usłyszał jej słowa i spojrzał na nią, podnosząc brwi. "Boże, jak on
słodko wygląda..." - przemknęło przez myśl Kamili. Anka zachowała zimną
krew i odparła:
- Nie martw się, nowy, to jest porąbana idiotka.
- Aha, spoko. - odparł chłopak, na szczęście nie zdążył zamartwić się atakiem koleżanki, której wpadł już w oko.
*****
Zadzwonił dzwonek, który oznajmiał już koniec lekcji. Kamila wyglądała jak siedem nieszczęść. Była blada jak ściana.
- Pat, co się z tobą dzieje? - spytała zaniepokojona Anka.
- Nie
wiem, może jestem po prostu chora. - odparła wymijająco dziewczyna,
trzęsąc się. - Pójdę do domu i wypiję sobie ciepłej herbatki.
- Tylko nie zapomnij nauczyć się niemieckiego, Mazurcia ci nie odpuści. - dodała Anka, uśmiechając się pod nosem.
Kamila
szybko wyszła i dostrzegła znajomą sylwetkę. To był chłopak, którego
dzisiaj poznała. Zapewne była nim zauroczona, gdyż na każdą myśl o nim
rumieniła się. "Nigdy się tak nie czułam" - pomyślała. Po chwili
speszyła się, gdyż wiedziała, że nie może zobaczyć jej w takim stanie.
- O,
hej, Kama! - krzyknął chłopak, a dziewczyna chciała zapaść się pod
ziemię . Naprawdę ją dostrzegł? Ach tak, przecież dzisiaj założyła
różową bluzę z napisem "GAP", więc na pewno można było ją dostrzec.
- Cześć. -
odparła dziewczyna lekko schrypniętym głosem. Czując się coraz gorzej,
wyminęła Michała i skierowała się w stronę domu, który był ukryty wśród
ogromnego osiedla. Dopiero gdy usiadła na swoim łóżku, z jej oczu
popłynęły łzy. Michał przypominał jej byłego chłopaka, o którym chciała
zapomnieć.
"Ile ja
bym teraz dała, żeby tato ze mną był..." - pomyślała. Niestety, to nie
było możliwe. Przecież on zginął w wypadku i nic nie zwróci mi życia.
- Jestem głupia. - dodała cicho i zasnęła.
*****
Kamila, przynajmniej w swoim mniemaniu, miała powód, by tak siebie określić.
Kiedyś
była radosną, wrażliwą dziewczyną, dla której wygląd się nie liczył.
Wszyscy w szkole ją lubili, nauczyciele przymykali oko na drobne
sprzeczki z koleżankami, które tak naprawdę bardzo ją lubiły i droczyły
się z nią dla żartów. Nie było osoby, która nie chciała przyjaźnić się z
tą słodką i niebanalnie inteligentną osóbką.
Dziewczynka
od dzieciństwa brała udział w zajęciach tanecznych z baletu. I tam
radziła sobie całkiem dobrze, została przydzielona do grupy średnio
zaawansowanej. Chodziła na treningi dwa, a nawet trzy razy dziennie, nie
licząc częstych ćwiczeń w domu. Nauczyciele byli trochę zaniepokojeni,
bo Kamila często opuszczała lekcje. Jednak dziewczynka ćwiczyła jedynie z
własnej woli, a rodzice zaczęli odradzać jej nadmierne trenowanie
niebezpiecznego tańca.
Tragedia zdarzyła się pewnej nocy, kiedy po wieczornym treningu Kamila zorientowała się, że zostawiła baletki w szkole tańca. Zaczęła krzyczeć i tupać, w jej oczach pojawiły się łzy. Nie mogła zasnąć, gdy nie widziała ukochanych baletek przy sobie! Ojciec był bardzo niezadowolony, wręcz wściekły. Jednak nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy zobaczył radosną córkę skaczącą wokół samochodu.
Wyjechali na drogę. Nagle zobaczyli jakiś samochód, za kierownicą zapewne siedział nietrzeźwy człowiek. Jego samochód wjechał w przednie drzwi samochodu rodziców dziewczynki od strony kierowcy. Kamila nerwowo wstukiwała numer alarmowy i do swojej mamy. Niestety, było za późno. Jej ukochany tatuś zginął na miejscu.
Dopiero, gdy znalazła się w swoim pokoju, zrozumiała, że nie odzyska ojca. Nie płakała. Usiadła na łóżku, podkuliła nogi i tak przebywała przez kilka godzin. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że straciła kogoś ważnego na zawsze. Zamknęła się w sobie, nie była sympatyczną, spontaniczną Kamilką, jaką wszyscy znali.
Odnalazła się dopiero w gimnazjum, gdy mogła sobie pozwolić na chłodną i ironiczną postawę. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nikt jej tutaj nie znał. Mogła zacząć wszystko od nowa, nie musiała strzec się z pilnowaniem swojej tajemnicy (wciąż obwiniała się za śmierć ukochanego taty).
Tragedia zdarzyła się pewnej nocy, kiedy po wieczornym treningu Kamila zorientowała się, że zostawiła baletki w szkole tańca. Zaczęła krzyczeć i tupać, w jej oczach pojawiły się łzy. Nie mogła zasnąć, gdy nie widziała ukochanych baletek przy sobie! Ojciec był bardzo niezadowolony, wręcz wściekły. Jednak nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy zobaczył radosną córkę skaczącą wokół samochodu.
Wyjechali na drogę. Nagle zobaczyli jakiś samochód, za kierownicą zapewne siedział nietrzeźwy człowiek. Jego samochód wjechał w przednie drzwi samochodu rodziców dziewczynki od strony kierowcy. Kamila nerwowo wstukiwała numer alarmowy i do swojej mamy. Niestety, było za późno. Jej ukochany tatuś zginął na miejscu.
Dopiero, gdy znalazła się w swoim pokoju, zrozumiała, że nie odzyska ojca. Nie płakała. Usiadła na łóżku, podkuliła nogi i tak przebywała przez kilka godzin. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że straciła kogoś ważnego na zawsze. Zamknęła się w sobie, nie była sympatyczną, spontaniczną Kamilką, jaką wszyscy znali.
Odnalazła się dopiero w gimnazjum, gdy mogła sobie pozwolić na chłodną i ironiczną postawę. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nikt jej tutaj nie znał. Mogła zacząć wszystko od nowa, nie musiała strzec się z pilnowaniem swojej tajemnicy (wciąż obwiniała się za śmierć ukochanego taty).
*****
Biegła
i biegła, nie mogąc złapać tchu. Wprawdzie była już daleko od
nieznajomego, ale wolała nie zatrzymywać się.
Nagle
napastnik ją dogonił i złapał ją za ramię.
-
Puszczaj! - syknęła.
-
I co, będziesz uciekała całe życie!? Nie bądź tchórzem, stań
przeciwko! - powiedział i odszedł. Oszołomiona usiadła na
asfalcie bocznej uliczki i zapatrzyła się w niebo.
Napastnik
poszedł jeszcze raz do niej.
-
Nie zmarnuj swojej szansy, wykorzystaj ją w pełni... Inaczej nigdy
nie będziesz szczęśliwa...
-
Odwal się ode mnie! Co, jasnowidzem jesteś? - krzyknęła.
Nie
doczekała się odpowiedzi, ponieważ tajemniczy odszedł. Jednak
wydawało się jej, że skądś go zna. Ale skąd? W uszach
dźwięczały jej słowa: „...i co, będziesz uciekała całe
życie!?”...
*****
„Kama, pamiętaj, że zawsze będę
przy tobie i nigdy cię nie opuszczę...”
Te słowa brzęczały dziewczynie w
uszach. Wiedziała, że nie będzie jej łatwo zapomnieć o
wydarzeniach z czasów, gdy jeszcze nie była w tej szkole. Ilekroć
chciała wymazać z pamięci tamte czasy, te wracały ze zdwojoną
siłą.
Próbowała odrobić polski, jednak
fala wspomnień ogarniała jej umysł. W końcu poddała się.
Zamknęła zeszyt, usiadła na łóżku i skuliła się jak przed
laty. Myśląc o tych wydarzeniach, nie mogła płakać. Jedyne, co
mogła zrobić, to ściskać brwi i wymuszać sztuczny uśmiech na
twarzy.
Usłyszała tupot obcasów. Wiedziała,
że to jej matka wróciła z pracy.
- Córeczko! - kobieta wpadła do
pokoju Kamili i widząc pozę, w jakiej teraz była nastolatka,
pokręciła głową. - Chciałaś o tym zapomnieć!
- Tak, ale... - urwała dziewczyna, nie
chcąc kończyć zdania. Domyśliła się, że matka także chciała
wymazać z pamięci śmierć ukochanej osoby, ale kobieta nie
wiedziała, że Kamila chciała wyjechać jeszcze z jednego powodu.
- Idź spać, jest już dziesiąta
wieczorem. Miałaś poprawić sprawdzian, kiedyś byłaś taką dobrą
uczennicą... - westchnęła.
- Dobrze, dobranoc. - nastolatka
nakryła się kołdrą i czekała na wyjście kobiety.
Matka, nie odpowiadając, wyszła.
*****
Był piękny, słoneczny dzień.
Caitlin w parku zbierała kasztany i liście, wykonując dźwięczne
ruchy do ludzi patrzących na nią. Była nienagannie ubrana, a
wyróżniająca się uroda dziewczyny sprawiała, że było na czym
zawiesić oko. Nagle w parku dostrzegła szkolnego przystojniaka.
Caitlin, tak jak większość dziewczyn w jej szkole, podkochiwała
się w nim. Na początku myślała, że to jedynie delikatne
zauroczenie, jednak on także okazywał jej sympatię, a niektóre
jego gesty i słowa dawały do znaczenia, że jest dla niego kimś
więcej niż koleżanką.
- Hej, Kacper! - zawołała do niego,
równocześnie machając mu ręką. Ten, widząc ją, uśmiechnął
się i szybko podszedł do niej.
- No hej, Cat. - wiedziała, że to
jego przezwisko na nią. Poczuła się wyróżniona i zarumieniła
się. Szybko przyciągnął ją do siebie i przytulił.
- Co u ciebie? Bo u mnie wszystko w
porządku. - powiedziała lekko, z niemałą sympatią. To był jej
szczęśliwy dzień!
- U mnie wszystko w porządku, bo
widzę, że chyba dostałaś okresu! - zarechotał Kacper. Po chwili
podbiegła do niej jakaś dziewczyna, oblewając ją czerwoną farbą.
Po chwili podbiegli do niego koledzy,
przybijając z nim piąteczki.
- Zobacz, kochanie, jak się spaliła
ze wstydu. A może jest uczulona na czerwony kolor? - zachichotała
dziewczyna, która przyciągnęła go do siebie i pocałowała prosto
w usta.
- Cat, przedstawiam ci moją
dziewczynę, Elkę... Mam nadzieję, że nie myślałaś, że będę
z taką nieudacznicą jak ty? - zaśmiał się szyderczo Kacper, a
koledzy jemu zawtórowali.
Caitlin myślała, że chyba spali się
na popiół. Była rozgoryczona zachowaniem obiektu westchnień, ale
miała ochotę uderzyć go w twarz. Nie miał prawa tak jej obrazić,
nie miał prawa zmusić swojej... dziewczyny do czegoś takiego!
Najgorsze było to, że koleżanki przechodziły obok, chichocząc.
Caitlin palnęła się w czoło. To było jasne, że żeby
przypodobać się Kacprowi, będą kłamać i przestaną jej wierzyć!
Przecież ona nie dostała okresu i wiedziała, że nigdy go nie
dostanie... Wszystko przez to, co stało się po jej urodzeniu.
Wierzchem dłoni otarła łzy i zdobyła
się na odwagę, by powiedzieć:
- Jesteś pustym bydlakiem, nie wiem,
co twoja dziewczyna w tobie widzi.
- Coś widzę, dziewczynko, a ty się
nie w... - odparła Elka.
- Najwyraźniej widzi w tobie samą
patologię, bo tacy jesteście. - powiedziała z satysfakcją
Caitlin. Nie chciała nic więcej dodawać, po prostu odeszła.
*****
Kamila obudziła się.
Wyjrzała przez okno i zobaczyła, że jest już naprawdę późno.
Kątem oka zerknęła na zegarek. Dochodziła trzecia. Moment później
przypomniała sobie swój sen i znów czuła się tak, jak wcześniej,
czyli okropnie. Dlaczego w tych najlepszych momentach muszą
przypominać się jej te najgorsze. Wtuliła głowę w poduszkę.
Kiedyś wierzyła, że pomoże jej to wymazać złe wspomnienia z
pamięci. Teraz było inaczej, po prostu straciła nadzieję.
Zerwała się z łóżka i
włączyła laptop. „Szybciej, szybciej...” - poganiała go w
myśli. Dopiero po chwili dotarło do niej, co robi. Przecież nie
wiedziała, czego będzie szukać. Bezmyślnie krążyła po
Facebooku, jednak nikogo tam nie było. Nie miała tam setek
znajomych, tylko kilkanaście zaufanych osób. Gdy Kamila zapraszała
kogoś do znajomych lub akceptowała znajomych, to ci czuli się
wyróżnieni, tak jakby byli w elicie. Po części tak było.
Wylogowała się i wyłączyła laptop. Znów położyła się do
łóżka. Dzisiaj miała mieć ważny sprawdzian, dzięki któremu
chciała podciągnąć ocenę z niemieckiego na czwórkę.
Jednak nie mogła zasnąć.
W głowie przewijały się jej wydarzenia sprzed kilku lat. „Czy to
musiało się zdarzyć? Dlaczego to zdarzyło się właśnie mnie? Co
takiego złego zrobiłam, że teraz muszę cierpieć? Nie wymażę z
pamięci tamtych wydarzeń, nie mogę...” - myślała gorączkowo.
W tej chwili pragnęła uzyskania odpowiedzi na wszystkie pytania
zadane w myślach.
Po godzinie zasnęła.
*****
Caitlin czuła się
poniżona. Jak to możliwe, że obiekt jej uczuć zniszczył jej
marzenia, wszystko runęło jak domek z kart...? I to trwało tylko
kilka minut...
Szybko pobiegła do domu
się przebrać. Musiała iść na zajęcia z matematyki, na szczęście
rok już się kończył i te zajęcia były ostatnie. „I całe
szczęście” - pomyślała Caitlin, z niechęcią sięgając po
torbę z różnymi książkami i zeszytami do tego przedmiotu. Tak
bardzo chciała znów zatańczyć balet, udać się na zajęcia i
choć przez chwilę poczuć się gwiazdą, najważniejszą osobą na
świecie... i zapomnieć o niemiłym wydarzeniu w parku. Jednak
najpierw czekała matematyka, nudny obowiązek. Jednak gdyby miała
jedynkę, mama by jej tego nie podarowała.
Z ciężką miną
skierowała się na przystanek autobusowy. Torba ciążyła jej na
ramieniu. Musiała czekać kilka minut. Już wiedziała, że będzie
spóźniona. Ale co z tego, to tylko kilka minut. Przynajmniej zjawi
się na zajęciach.
Szła drogą do szkoły i
nuciła sobie melodię, aż zobaczyła Kacpra. On także ją zobaczył
i uśmiechnął się do niej irytującym uśmieszkiem. Caitlin ku
jego zdziwieniu zignorowała go i ostentacyjnie przekroczyła drzwi
szkoły. Już matematyka nie była taka nudna, stanowiła ochronę
przed złośliwym chłopakiem. Zdążyła się domyślić, że był
do wszystkiego zdolny.
W klasie opadła na
krzesło. Matematyczka nie pytała, dlaczego dziewczyna się
spóźniła, tak jakby czytała jej w myślach. A może miała to
wypisane na twarzy?
*****
> pamiętnik Kamy <
Zerwałam się z łóżka
i spojrzałam na zegarek. Dochodziła szósta rano. Dzień zapowiadał
się ponury, padał deszcz i nie było widać nawet promienia słońca.
Westchnęłam. Gdyby wszystkie dni były słoneczne... Czasem mam
dziwne wrażenie, że pogoda zależy od mojego samopoczucia i stanu
psychicznego. Nie, to tylko bzdury. Czasami naprawdę mówię bez
sensu, lub tak myślę.
Chciałabym zapomnieć
o wydarzeniach sprzed lat, o śmierci ojca... Teraz nic nie jest
takie, jak wcześniej. Jestem taka... nieufna i zamknięta w sobie,
boję się otworzyć. Nawet Ance nie mówię moich sekretów. A gdyby
się upiła i wygadała wszystko...? Chociaż, w sumie to tylko pali,
nigdy nie zobaczyłam jej z piwem w ręku.
Ach, pamiętniczku.
Wymaż mi pamięć, proszę. Chcę zapomnieć o tym wszystkim, ale
nie mogę. Każda rzecz przypomina mi wydarzenia sprzed kilku lat.
Mama nie musi pamiętać, jest zabiegana i tylko dom przypomina jej o
tacie. A ja muszę pamiętać. Może będziesz wiedział,
pamiętniczku, dlaczego tak bardzo nie lubię przedmiotów ścisłych,
zwłaszcza matmy i fizyki?
Okej, kończę już, bo
mama przychodzi. Nie chcę, by widziała, że wstałam tak
wcześnie...
*****
Kamila
szykowała się do szkoły. Zawiązywała buty, gdy zadzwonił
dzwonek do drzwi. Nie wiedziała, kto to był, jednak otworzyła
drzwi. Zobaczyła Ankę.
- Hej.
- powiedziała i wpuściła dziewczynę do środka. - Co się stało?
Przecież mamy na dziesiątą.
-
Wiem. - sapnęła zdyszana Anka. Najwyraźniej przed chwilą biegła.
- Ale uciekałam przed czyimś psem, chyba był na mnie wściekły.
-
Haha. - zaśmiała się trochę sztucznie Kamila. Nie było jej do
śmiechu, bo wciąż miała w pamięci sen. Wspomnienia wracały.
- A ty
co taka przygnębiona? Masz papierosa? - spytała Anka, jednak
wyraźniej zależało jej na pierwszym pytaniu. Kamila sięgnęła po
świeżo napoczętą paczkę.
- Po
prostu nie czuję się dobrze, jestem trochę zmęczona. - odparła
wymijająco, podając znajomej paczkę. - Ostatnio nie mogę się
dobrze wyspać.
Teraz
kłamała w żywe oczy.
- Aha,
to dobrego kremu używasz, bo nie widać żadnych oznak zmęczenia. -
powiedziała Anka. Rozmowa
nie kleiła się, Anka próbowała zadawać pytania, ale Kamila
odpowiadała krótkimi odpowiedziami.
Nagle
za oknem usłyszały wybuchy. Wydawało się, że to odgłos bomb.
Kama machnęła ręką i nieświadoma zaistniałej sytuacji włączyła
telewizor. To, co w nim zobaczyła, wprawiło ją w niemałe
zdumienie...
_
01.2017: Z Anki mogłam taką ciekawą postać zrobić, a wydaje mi się, że z Kamili robiłam Mary Sue. Taka mała faza na "Miasto '44", więc nie bierzcie na poważnie tego opowiadania.
_
01.2017: Z Anki mogłam taką ciekawą postać zrobić, a wydaje mi się, że z Kamili robiłam Mary Sue. Taka mała faza na "Miasto '44", więc nie bierzcie na poważnie tego opowiadania.
Komentarze
Prześlij komentarz