Przejdź do głównej zawartości

#o58. Kolejne opowiadanie + "merci" :)

Po ludzku: dzisiaj weszłam na swojego bloga i dostrzegłam tam ponad 3000 wyświetleń. Dziękuję, że jesteście razem ze mną i macie ochotę czytać mojego bloga mimo moich różnych "załamek" i klęsk, a także zamiaru opuszczenia go. To dla mnie wielkie wsparcie. Naprawdę, każde wejście mnie cieszy. Mam także nadzieję, że regularnie czytacie moje opowiadania, które piszę pod natchnieniem weny i zostawiam :)
- to właśnie Wy motywujecie mnie do pisania, komentując lub nawet czytając. Pomagacie mi, gdyż nawet krytyka sprawia, że staję się lepsza ;).
Dobra, nie chcę przynudzać, więc przejdę do kolejnej części. Zaczęłam pisać takie tam opowiadanie, może przeczytacie? :)
Avek (c) Vic :*.


_____________________


- Cholera, spóźnię się do szkoły! - krzyczałam zdenerwowana. Marta, dziewczyna mojego ojca, kolejny raz okupowała łazienkę zapewne tylko dlatego, by poprawić sobie makijaż. A ja prawie spóźniałam się do szkoły... pomijając oczywiście fakt, że na wakacje się przeprowadziliśmy, a to była druga klasa gimnazjum. Wszyscy zgrani, wyluzowani, a ja siedzę w swoich ciuchach z House'a i Croppa, a także rozmaitych, znanych firm. Wiedziałam, że to nie było ogromne miasto, więc na pewno nie będę nierozpoznawalna, jak w Warszawie. Tam nikt nie zwracał uwagi na moją brzydką osobę, która podobno była "innej urody". Ale ja tego nienawidziłam. Miałam piękne, ciemnobrązowe oczy, długie lekko brązowe włosy, które idealnie mogłam zaplatać w najróżniejsze sposoby, byłam wysoka, szczupła i wysportowana. Tam, przynajmniej w mojej dzielnicy, trzeba było takim być. Jeśli nie wysokim, to mega szczupłym, prawie że kościstym. Dziewczyny miały być blondynkami, pozostałe wyglądały kiczowato w platynowym blondzie, zwłaszcza że wcześniej miały piękne odcienie włosów. W sumie byłam jedyną osobą, która tam się wyróżniała - mogłam być kimś, ale nie za wszelką cenę. I może za to lubili mnie chłopcy, ale dziewczyny chciały się mnie pozbyć. Udało im się, pod koniec roku wyjechałam do małego miasteczka położonego na wschodzie, gdzie nikt mnie nie znał.
Ku mojemu zaskoczeniu Marta szybko otworzyła drzwi przed moim nosem. Lekko cofnęłam się, trochę przestraszona.
- Oluniu, co się stało? - zaszczebiotała słodko, trzepocząc rzęsami. - Mam nadzieję, że nie boisz się mnie. Chyba jestem bardzo miła, nie?
- No... chyba... - wyjąkałam, trochę wyprowadzona z równowagi. Po chwili odzyskałam spokój i syknęłam: - A od kiedy jesteś taka miła, smoku ty jeden? Wiesz, że używanie tego eyelinera jest niezdrowe, bo jest kilka tygodni po terminie?
Żeby zrobić jej na złość, podmieniłam jej ukochany eyeliner na ten, który wyrzuciła trochę wcześniej. Kto jak kto, ale ona miała obsesję na punkcie terminu ważności. Teraz zaśmiałam się złośliwie i zamknęłam się w łazience, wychodząc po dobrych piętnastu minutach.
*****
Wszedłem do gimnazjum otoczony wianuszkiem dziewczyn. Nie za bardzo wiedziałem, o co tutaj chodzi. Karina i jej paczka od roku kleiły się do mnie. O co im chodziło? O mój wygląd? Zachowanie? To, co robię na zajęciach sportowych? No tak. Wiedziałem, że byłem przystojny, wiele razy słyszałem to na ulicy. Starałem zachowywać się jak dżentelmen, choć czasem wdawałem się w jakieś bójki. Na boisku wsadzano mnie w rolę głównego bejsbolisty i mimo że nie miałem ochoty, to grałem. Podobno szło mi świetnie, ale nie zwracałem na to uwagi. Marzyłem, żeby po kryjomu zaszyć się w książkach. Była to pasja, którą ukrywałem przed wszystkimi, nawet najlepsi kumple o tym nie wiedzieli, tylko się ze mnie wyśmiewali. Przynajmniej w ten sposób mogłem oderwać się od rzeczywistości i przenieść się w świat fanfiction. I o tym myślałem dzisiaj, gdy wszedłem dzisiaj do klasy. Nie zwracałem na nic uwagi, to powitaniu chciałem pobiec do domu i znów chwycić za książkę.
- Dzień dobry - przywitała się nauczycielka.
- Uuuu, nasza kochana Ania! - usłyszałem szept Kamila, mojego kumpla.
Tylko pokręciłem głową, później podparłem ją o dłoń i zacząłem rysować niewidzialne rzeczy na ławce.
- Nazywam się Anna Mazurek, jak wiecie uczę matematyki. Wasza polonistka jest na zwolnieniu lekarskim, więc ten rok będziecie pod moją opieką - dokończyła. - Teraz standardowo proszę was, żebyście się mi przedstawili - jak się nazywacie, ile macie lat, co lubicie robić...
Zaczęło się od Emilki, która z Olą zajmowały pierwszą ławkę. W naszej klasie symbolizowało to, że jest sie ważnym. Każdego dnia toczyły się walki o nią.
Później kolejka szła dalej i dalej, aż w końcu dotarło do dziewczyny siedzącej na końcu rzędu. Nie mogłem sobie przypomnieć, żebym kiedyś widział ładniejszą dziewczynę. Sprawiała wrażenie sympatycznej, choć wydawała się trochę osamotniona. Nic dziwnego, w końcu siedziała sama w ławce. Posłyszałem ciche gwizdy kolegów.
- Nazywam się Aleksandra Adamska - zaczęła. Miała bardzo ładny, lekko melodyjny głos. - Mam czternaście lat. W wolnym czasie pływam i czytam książki, lubię także uczyć się języków obcych.
- Mamy chyba pierwszą osobę w klasie, która lubi czytać książki - uśmiechnęła się wychowawczyni. - A jaką książkę ostatnio przeczytałaś?
- "Park rozbitków". - odpowiedziała dziewczyna, najwyraźniej lekko zmieszana.
I przeszli do następnej osoby. Większość chłopaków komentowała zachowanie i wygląd dziewczyny, oczywiście same pozytywy. Na dodatek zaczęła czytać coś pod ławką. Ja także nie mogłem oderwać od niej wzroku, po prostu wymarzona dziewczyna. Mój ideał.
Nagle Kamil wciągnął mnie w dyskusję na temat tajemniczej szatynki. I tak gadalibyśmy o niej, gdyby nie to, że dwaj koledzy z przedniej ławki zachowywali się za głośno. Mazurcia zdenerwowała się:
- Nie dość, że gadacie, to przeszkadzacie innym! Macie się zamienić miejscami. Ogólnie mówiąc, dawno powinnam was rozsadzić. Kamil, ty zostaniesz w tej ławce, zaś Michał usiądzie obok Aleksandry.
Widziałem pełne podziwu spojrzenie Kamila, ale nie interesowało mnie to. Teraz dziewczyny jak na komendę odwróciły ode mnie głowy, traktując Aleksandrę jak wroga. Nie rozumiałem, dlaczego. Były zazdrosne? Przecież mogły się cieszyć moim widokiem singla przez kolejny rok... No okej, rok temu byłem z Kariną, ale zerwałem z nią po kilku scenach zazdrości - po tygodniu.
Aleksandra spojrzała na mnie, smutno się uśmiechając. Mimowolnie zerknąłem na gazetkę, którą trzymała w ręku. Bez trudu rozpoznałem sylwetki dziewcząt. W.I.T.C.H., pięć nastolatek ratujących świat. Moja siostra nałogowo je czytała, musiałem przyznać, że też czasem czytałem te komiksy. W końcu były to realne problemy. Uśmiechnąłem się do niej i tak jakby poczułem, że cicho wzdycha z ulgą. W końcu wyciągnęła małą karteczkę i napisała na niej równym, lekko pochyłym pismem:
Błagam, nie mów nikomu. Miałam już przez to kłopoty.
Pokiwałem głową.
*****
Nareszcie w domu. W szkole czułam na sobie spojrzenia innych, a tutaj mogłam odetchnąć. Ojca i Marty nie było w domu, wybrali się na jakąś wycieczkę. Cały koniec wakacji mnie na to przekonywali, ale nie chciałam. Przede wszystkim nie lubiłam Marty. Według mnie była zadufaną w sobie księżniczką, żerującą na pieniądzach ojca. Poza tym nie uważałam, żeby do końca była z nami szczera. Jednak ojciec nie wierzył mi i powiedział, że mam polubić Martę, bo zapowiada się na dłuższy związek. I może chociaż bym ją zostawiła w spokoju, gdyby nie była aż tak denerwująca swoim sposobem bycia. Jej "Oluniu" doprowadza mnie do szału. Nienawidzę, gdy ktoś tak do mnie mówi. Nazywam się Aleksandra i koniec.
W szkole mam sympatyczną wychowawczynię, ale tym, że nie protestowałam przeciw zajęciu sąsiedniego krzesła przez Michała narobiłam sobie kłopotów. Paczka wymalowanej blondyny uganiała się za chłopakiem. Moim zdaniem wyglądało to trochę śmiesznie, jednak rozumiem, co musiał czuć. W sumie to nawet sympatyczny jest, nie robił żadnych problemów. No i nie sprawiał wrażenia, że jest taki jak koledzy. Mam dosyć dobry słuch i mimo tego, że byłam oddalona od nich o dwa rzędy, słyszałam wszystkie gwizdy i plotki na mój temat. Czasem chciałabym zrezygnować ze swojego życia, stać się jakąś przeciętną czternastolatką bez żadnych zdolności. Ja już widzę przyszłość w tej szkole. Pewnie będę siedziała sama, no chyba że będą mnie gdzieś wpychać na siłę. Nie znam tej klasy, nie chcę się w nią pakować.
Nagle zobaczyłam jakiś pakunek leżący na stole. Nie był duży, wyglądem przypominał jakąś paczkę. Podeszłam do niego i zobaczyłam karteczkę. No tak, pismo Marty.
Oluniu, w paczce są różne książki. Tato mówił, że ich nie czytałaś. Powodzenia w czytaniu! Mam nadzieję, że nie gniewasz się za dzisiejszy ranek! = DDDD
No tak. Tylko ona robi te idiotyczne emotki.
Mimowolnie podeszłam do okna i wyjrzałam przez zewnątrz. Przejeżdzały samochody, przechodzili ludzie. Nagle zobaczyłam parę kłócącą się. Była mi jakoś dziwnie znajoma. Dziewczyna miała włosy ufarbowane na platynowy blond. Chłopak... nie wiem jak, ale od razu zobaczyłam w nim Michała. Czyli blondyna to Karina. Z ciekawości otworzyłam okno i dobiegł mnie urywek rozmowy:
- Co ty, ku..., robisz?! - wrzeszczał Michał.
- Jesteś mój, rozumiesz? Jesteśmy parą! Ty i ja! - odpowiadała wściekła Karina.
- Karina, tobie chyba się coś pomyliło! Zerwałem z tobą rok temu! - odpowiedział Michał, najwyraźniej zmęczony jej "zalotami".
- Może teraz uciekniesz do tej swojej Aleksandry? - syknęła.
- Ale o co ci chodzi?
- Przecież widziałam, jak na nią patrzysz i się do niej uśmiechasz. Ja się znam na tych uśmiechach. - żartobliwie pogroziła mu palcem, podeszła do niego i pocałowała w policzek.
Michał odepchnął ją od siebie.
- Zostaw mnie! - wrzasnął. - To, co czuję do Aleksandry to moja sprawa, nie rozumiesz? Nie jesteśmy parą. - wyraźnie zaakcentował ostatnie zdanie. Gdyby nie to, że był z Kariną, od razu pobiegłabym do niego.
- Jak chcesz - zasyczała. - Ale pamiętaj, że ty i ta twoja Aleksandra możecie spodziewać się kłopotów. Już teraz.
- Jak wolisz - wzruszył ramionami. - Ale pamiętaj, że wszystko nagrałem.
*****
Naprawdę miałem dosyć Kariny. Co z tego, że kiedyś byliśmy razem, skoro nie jesteśmy? Dlaczego ona zawsze musi mieć to, co chce? Wściekły wracałem w stronę domu, nie oglądając się za siebie. A raczej biegłem, bo nie zwracałem uwagi na czerwone światła, na ludzi, na nikogo. I z jakiego powodu miałem spodziewać się kłopotów? Tylko dlatego, że spodobała mi się Aleksandra? Przecież tak naprawdę jej nie znam, o niej wiem jedynie to, że lubi Witch'a i informacje z przedstawienia się. No i że jest cholernie ładna.
Chwyciłem pierwszą lepszą książkę i zamknąłem się w schowku. Zdziwiło mnie to, że pierwszy raz nie mogłem skupić się na jej treści. "Freak City". Wydawała się być ciekawa, ale nie dzisiaj. Dzisiaj myśli zaprzątała mi tajemnicza szatynka.
W końcu wpadając na genialny pomysł, otworzyłem komórkę. Niestety, bateria się rozładowała przez miliony SMS-ów Kariny. W takim razie otworzyłem laptop i zarazem facebooka. W wyszukiwarkę wpisałem Aleksandra Adamska.
Bingo.
Wyświetliła się ciemnooka, czternastoletnia szatynka. Miała piękne zdjęcia, jakby rodem z sesji zdjęciowych. Jednak, co mnie zdziwiło, na każdych pojawiała się sama i nikogo nie oznaczała. Nie chciała mieć kontaktu z dawną klasą? Dlaczego?
Chwilę wahając się, zaprosiłem ją do znajomych.
Zamknąłem laptop. Chwilę później do pokoju wpadł ojciec. Ostatnio przez późny powrót do domu dostałem szlaban do końca tygodnia. Rodzice byli trochę surowi, ale byłem przekonany, że jak wszyscy lub chociaż większość rodziców.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o pracy w wolontariacie? Musisz trochę odpracować zbyt wysoki abonament telefonu do końca roku. Chyba wiesz, gdzie za godzinę zaczynasz. - dorzucił i wyszedł z pokoju. Zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka i wyszedłem z domu.
*****
Jak co każde popołudnie swoje kroki kierowałam w stronę schroniska dla zwierząt. Czasami nie chciało mi się tam iść, ale było warto. W pewnym sensie zwierzęta wypełniały pustkę w moim życiu. Zawsze mogły mnie wysłuchać. Czasami miałam wrażenie, że naprawdę je rozumiem. Zazwyczaj były opuszczone lub porzucone... Mnie też porzuciła matka. Sześć lat temu.
Jak co dzień szłam do szkoły. Trochę nie mogłam się przyzwyczaić, bo musiałam rozstać się z niektórymi przedszkolnymi koleżankami. Czasem była jakaś spina o lalkę, ale koniec końców zawsze dobrze się bawiłyśmy.
Szkoła okazała się być sympatyczna, już pierwszego dnia usiadłam z sympatyczną Kornelią. Wokół nas siedziały dziewczynki, które wyglądem przypominały nasze ukochane W.I.T.C.H., a jak się okazało, one też to lubiły. Ze względu na długie, ciemne włosy i zamiłowanie do rysowania zostałam Hay Lin, Kornelia oczywiście Cornelią, Amelia charakterem przypominała Taranee, Basię upodobniłyśmy do Will, Franię ochrzciłyśmy mianem Irmy i była oczywiście Orube, którą została Róża. Tym sposobem utworzyłyśmy klub.
Bardzo szybko zaprzyjaźniłyśmy się i co drugie popołudnie omawiałyśmy przygody czarodziejek. Ta przyjaźń trwała i trwała, inne dziewczyny nawet zazdrościły nam tego "tajemnego" klubu. Byłyśmy z niego dumne.
Ósme urodziny obchodziłam pod koniec lipca. Rodzice zorganizowali przyjęcie, na którym świetnie się bawiliśmy. Rodzice w kółko plotkowali o wydarzeniach w szkole i kraju, a my pognałyśmy do pokoju, bo wreszcie wszystkie dziewczyny miały odpowiednie stroje do Klubu. Ostatecznie tylko ja jego nie miałam, ale na urodziny dostałam. Idealnie na mnie leżał. Dziewczynom szczęka opadła z zachwytu.
I w tych strojach chodziłyśmy po ogrodzie, turlałyśmy się ze śmiechu... Pomyślałam, że to najlepsze urodziny, jakie miałam.
Po zakończeniu imprezy chodziłam po ogrodzie, bawiąc się w nieustraszoną czarodziejkę. Nagle zobaczyłam jakieś gęste krzaki, a za nimi były niewielkie drzwi. Ja bym się jeszcze w nie zmieściła, ale dorosły musiał się poczołgać. Otworzyłam je i...


_
01.2017: Jaki z Ciebie cwaniak, Michał, zakochać się w dziewczynie po jednym dniu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#2

Życie staje się niesamowicie trudne, kiedy z dnia na dzień tracisz oparcie we wszystkich i postanawiasz uciec. Ot tak, pozostawiasz całe swoje życie za sobą i uciekasz. Od odpowiedzialności, obowiązków, całej przeszłości. Jedynym, co na ciebie czeka, jest przyszłość pełna blasku.

#o43. "Cambio dolor..."

Witajcie! :) Mam nadzieję, że szablon jest ładny. Napisałam kolejny rozdział, który jest dość długi. Miałam dość dużo weny i zapisałam swoje pomysły ^^. A, i jeszcze jedno. Dziękuję Wam za 1,600 wyświetleń na blogu. To dla mnie naprawdę dużo. No dobrze, to rozdział 8. ~*~ - Faragondo, ale dlaczego musimy ją odnaleźć? Co się stało? - zapytała Flora. - Jak wiecie, zniknęła, a musimy powiedzieć jej coś bardzo ważnego. To znaczy, ja i jej mama. To naprawdę pilne! - A... czy to dotyczy nas, czy tylko Stelli? - powiedziała Tecna, bawiąc się kosmykiem włosów. Nie interesowała jej ta cała sytuacja. Chciała tylko zdobyć Magicalix, zresztą tak jak pozostałe czarodziejki oprócz Flory. - To dotyczy tylko Stelli i jej koleżanki. Wyruszajcie na Ziemię. - odparła Faragonda i zanim Winx się spostrzegły, były już w Gardenii. - Ale zrobiła się chamska, nie dała się nam odpowiednio ubrać! - odezwała się bezczelnie Aisha. - Aisha! Dlaczego się tak odzywasz?! Wcześnie

#o51. Kamila

Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^. A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki. Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy. ***** - Dzień dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trze