Cześć.
Niby zawiesiłam działalność bloga, bo miałam pewne problemy i jakoś nie sądziłam, że będę miała więcej czasu na pisanie. A może właśnie pisanie oderwie mnie od tych problemów, których ciągle jest więcej?
W każdym razie oficjalnie wracam do bloga, zacznę regularnie (a przynajmniej postaram się..) dodawać jakieś posty, opowiadania.
No i mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ucieszy się z mojego powrotu. :)
Planowałam dodać dzisiaj nowy rozdział "Pamiętnika księżniczki", ale wiadomo, jak wychodzi z planami. Postanowiłam skorzystać z okazji - niedawno Viczka poprosiła mnie, żebym napisała opowiadanie powiązane z TVD. A że nie oglądałam tego serialu ani razu, trochę kiepsko mi to wyszło, bo całkowicie niezgodne z fabułą... w każdym razie, wstawię.
*******
#Damon
Pewnego
dnia Elena wybrała się na spacer. Udawała, że chciała się
odprężyć, odgonić od siebie złe myśli, ale wciąż zerkała na
mnie. Czułem na sobie jej niewinne spojrzenia, krótkie uśmiechy,
miałem wrażenie, że chciała ze mną poflirtować. Domyśliłem
się, że wpadłem jej w oko. To było przyjemne uczucie, ale...
przez to czułem, że zdradzałem Rebekę, mimo że z nią nie byłem.
Ale tego wszyscy od nas oczekiwali. Chcieli, byśmy pobrali się jak
najszybciej. Nie mogłem spełnić ich żądań. Nie obchodziło mnie
to, że Rebekah była ładna, że zakochała się we mnie na zabój.
Chciałem być wolny, móc robić to, co zechcę, a ona mnie
ograniczała. Jak dotąd nie powiedziałem jej wprost, że mi,
Damonowi, odpowiadała rola playboya. Niby nie należałem do osób,
które tchórzą, ale... wszyscy znienawidziliby mnie za to, że
złamałem Rebece serce.
Ten
pech chciał, że padło na mnie.
A
ja czułem, że coraz bardziej pociągała mnie Elena. Uświadomiłem
sobie, że coraz bardziej cieszyłem się z jej 'przypadkowych'
spotkań. A ona coraz dłużej na mnie patrzyła. Wydawało mi się,
że pewnego razu ledwo powstrzymywała się od kliknięcia w domofon.
Któregoś
dnia nie przyszła. Postanowiłem dowiedzieć się o co chodzi.
Prawda okazała się być zbyt okrutna.
#Elena
Pewnego
dnia wybrałam się na spacer. Jak zawsze rozglądałam się po
okolicy, spragniona wiadomości ze świata. A może to dlatego, że
tak bardzo lubiłam rysować? Mniejsza o to. Tak więc, tego pewnego
dnia przypadkowo ujrzałam ruszającą się firankę. Przystanęłam
i zaczęłam na nią patrzeć, próbując ułożyć do niej historię.
Nagle
w firance pojawił się zabójczo przystojny facet. Słyszałam od
dziewczyn, że nazywał się Damon i lubił podbijać damskie serca.
Ale nie mogłam, po prostu nie mogłam oderwać od niego wzroku. A
miałam wrażenie, że on też na mnie zerka, jakby jednocześnie się
ze mnie śmiał i był zainteresowany... mną.
Przestań,
Eleno. Nie możesz o nim myśleć.
Ale
oszukiwałam się. Oszukiwałam samą siebie, że mi na nim nie
zależy. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Chociaż marzyłam, jak
to będzie, kiedy będziemy razem... może w przyszłości tak
będzie.
Pewnego
dnia zostaliśmy zaproszeni na kolację przez rodziców Rebeki.
Wprawdzie nasze rodziny nie przyjaźniły się, ale w konflikcie też
nie były. Rebekah była nawet sympatyczna, chociaż czasami
sprawiała wrażenie sierotki poszkodowanej przez los.
Przyszłam
ubrana "odświętnie". Jenna kazała mi włożyć dżinsy,
które nie dość, że były na mnie trochę za długie, to jeszcze
były to dzwony. Mówiłam jej kiedyś, że lubię chodzić tylko w
rurkach, ale chyba nie posłuchała... Nie zastanawiając się zbyt
długo, obcięłam nogawki i z dżinsów zostały tylko krótkie
spodenki. Z białą koszulą, która miała długie rękawy nie było
problemów. Lekko ją rozpięłam i podwinęłam rękawy. Ręką
przeczesałam włosy, sięgnęłam po torebkę i krzyknęłam, że
wychodzę. Nie chciałam iść razem z Jenną i Alaricem, kazaliby mi
się przebrać. Rodzina Mikaelsonów była jakby tą najważniejszą
w mieście. Mikael był burmistrzem Mystic Falls, a Esther sprawowała
opiekę nad liceum w Mystic Falls. Może to dlatego Rebekah czasami
zadzierała nosa, a innym razem potrafiła się rozpłakać, bo
wspominała, jak widziała śmierć swojej siostry - zabiły ją
wilkołaki. Nie trzeba chyba dodawać, że należała do wampirów.
Wyszłam.
Spacerowałam dosyć długo, do kolacji zostało jeszcze pół
godziny. Skierowałam swoje kroki pod dom Damona.
Głupia,
głupia Elena.
Dzisiaj
stanął przy oknie wcześniej, niż przyszłam. Nie umiałam się
opanować. W tej chwili przestałam panować nad sobą. Podeszłam do
domofonu i... zawiesiłam rękę.
Pomyśli,
że nie umiałam nad sobą zapanować, wyśmieje mnie i uzna za
wariatkę.
Szybko
odeszłam od jego domu i zaczęłam coraz szybciej iść pod dom
Rebeki.
Jenna,
Alaric i Jeremi byli już na miejscu. Ciotka zaczęła taksować mnie
wzrokiem, wyrażając swoje niezadowolenie z mojego stroju. Nie
obchodziło mnie to. Serce waliło mi młotem. Uciekłam. Idiotka ze
mnie.
Z
tym mocno bijącym sercem usiadłam przy stole. Przez chwilę
rozejrzałam się po salonie. Wprawdzie kilka razy przychodziłam do
Rebeki, żeby obgadać sprawy dotyczące projektów, kiedy jeszcze
chodziłyśmy do liceum, ale nigdy nie byłam w tej części domu.
Było elegancko... chyba aż za elegancko. Pokręciłam głową.
Wszyscy
zaczęli sobie rozmawiać, tylko ja zjadłam kolację, oparłam głowę
o dłoń i zaczęłam bawić się widelcem. Nagle Rebekah nawiązała
dyskusję, która mnie zainteresowała:
-
Wydaje mi się, że niedługo mój chłopak mi się oświadczy.
-
Chłopak? - zapytałam ze zdziwieniem. - Masz chłopaka?
-
No nie mów, że nie wiedziałaś. - powiedziała dziewczyna. -
Oczywiście, że mam. Jest zabójczo przystojny i ma taki świetny
charakter, opiekuje się mną po śmierci siostry.
We
właściwym momencie otarła niewidzialne łzy z oczu i pociągnęła
nosem.
-
No wiesz... każda normalna dziewczyna, która chce się ustatkować,
ma narzeczonego. - zakończyła i popatrzyła na mnie z satysfakcją.
Tak jakbym ja, Elena, była jakaś puszczalska. Wielu chłopaków do
mnie startowało, ale żaden z nich nie wywarł na mnie takiego
wrażenia jak Damon.
-
A jak się nazywa twój chłopak? - zapytał Alaric. Uczył w naszej
szkole historii i pamiętał zarówno Rebekę, jak i pozostałych
absolwentów.
-
Damon. - odpowiedziała.
Splunęłam
wodą na stół, którą akurat popijałam. Czułam na sobie
spojrzenia pozostałych.
-
Przepraszam. - powiedziałam szybko. - Zakrztusiłam się.
I
nie było tematu. Nikt nie miał żadnych podejrzeń, bo nigdy nie
rozmawiałam z Damonem, jedynie kojarzyłam go z opowieści
szkolnych.
Kolacja
i rozmowy skończyły się, we czwórkę wracaliśmy do domu.
-
Eleno... - zaczęła Jenna. - Dlaczego narobiłaś nam takiego
wstydu?
Spojrzałam
na nią pytająco.
-
Przyszłaś w rozpiętej koszuli i obcięłaś nogawki spodni, poza
tym splunęłaś wodą na wieść o tym, kto jest chłopakiem Rebeki.
-
Splunęłam niechcący. - mruknęłam.
-
Ubranie też zniszczyłaś niechcący?
-
Mam prawo ubierać się tak, jak sobie tego życzę! W ogóle mnie
nie słuchasz, nie akceptujesz moich poglądów i wymagasz, żebym
była taka jak ty, a ja tego nie chcę! Rozumiesz? Nie chcę! -
krzyknęłam i rzuciłam się biegiem do domu. Chwyciłam swój
pamiętnik i wzięłam klucz od strychu. Później zamknęłam drzwi
od wewnątrz, zapaliłam lampkę i zaczęłam pisać.
Kochany pamiętniku, dzisiejszy
dzień był chyba jednym z najgorszych w moim życiu. A może i był
najgorszy? Nie dość, że uciekłam spod domu Damona, to jeszcze
okazało się, że jest chłopakiem Rebeki. Na dodatek pokłóciłam
się z Jenną... i chyba narobiłam niezłego obciachu rodzinie. Nie
takiego życia oczekiwałam. Płakałam po śmierci rodziców, ale po
przeprowadzce... myślałam, że będzie lepiej. I było. A ostatnio
wszystko zaczęło się psuć.
Przecież
wiedziałam, że życie do tej pory było zbyt piękne. Zauroczyłam
się w chłopaku, którego nie znałam, wydawało mi się, że on też
mnie polubił. No, może polubił, ale nie w tym sensie, co
chciałam...
Postanowiłam,
że nigdy więcej nie przyjdę pod jego dom. Nie dam się nabrać.
Szkoda
tylko, że stało się to takie trudne.
Komentarze
Prześlij komentarz