Czarodziejka
Słońca i Księżyca powoli zaczęła się przebudzać. Kiedy już
podniosła się i usiadła na łóżku spojrzała w okno. Pogoda
wskazywała na to, że dzisiaj będzie nieprzyjemnie. Można było
powiedzieć, że zanosiło się na burzę.
Westchnęła.
Źle znosiła tę pogodę jako księżniczka Solarii przyzwyczajona
do upałów.
Zaczęła
przypominać sobie sen, w którym nawiedziła ją tajemnicza postać.
Nie miała pojęcia, kto to może być - być może wróżka, a może jasnowidz.
"Szczęście
okaże się domkiem z kart, a w Twoim sercu wypali się ostatnia
iskierka nadziei".
OSTATNIA.
ISKIERKA. NADZIEI.
Czarodziejce
zachciało się śmiać, w końcu miała wręcz idealne życie.
Rodzice, którzy znów postanowili się ze sobą zejść,
przystojnego i kochającego chłopaka oraz wspaniałe przyjaciółki.
"To
był jedynie zły sen, o którym powinnam zapomnieć", uznała i
sięgnęła po swój notes, w którym zapisała sobie przemyślenia,
tak jak to zawsze robiła. Ot tak, gdyby nagle tego wszystkiego
zapomniała.
Usłyszała głośne pukanie do drzwi.
-
Otwarte! - krzyknęła i odruchowo schowała notes do szuflady.
Do
pokoju weszła Aisha, jedna z jej przyjaciółek. Miała ciemną
karnację i jeszcze ciemniejsze włosy, co sprawiało, że była
jedyną osobą o takim wyglądzie w Alfei. Nie przeszkadzało jej to,
wręcz przeciwnie, dzięki temu zdobyła sławę i kiedy już
dorównała Winx, mogła do nich dołączyć.
-
Stella, no chodź! - ciemnowłosa zmarszczyła brwi. - Śniadanie już
czeka, a ciebie nie ma, no halo.
-
Okay, będę za jakiś kwadrans - blondynka wywróciła oczami. -
Chyba nie pójdę w piżamie na oficjalne śniadanie!
Kiedy
czarodziejka Morfixu wychodziła, Stella rzuciła w drzwi butem,
zamykając je. Po chwili otworzyła szafę i kucnęła przed nią.
Właśnie przechodziła kompleks zakupoholiczki - mam tyle ubrań,
ale żadne nie jest odpowiednie.
Nagle
w oczy rzucił się jej dres do joggingu. Dziewczyna pomyślała, jak
dawno nie biegała i postanowiła go założyć.
Upewniła
się, że nikt jej nie widzi i teleportowała się na Ziemię.
-
Gdzie ta Stella? - Tecna zaczynała się denerwować. - Powinna już
być!
-
Byłam u niej jakieś dwadzieścia minut temu i powiedziała, że
niedługo przyjdzie - Aisha spojrzała na zegarek. Przyjaciółki
spojrzały po sobie. Księżniczka zazwyczaj pojawiała się jako
pierwsza z najświeższymi ploteczkami o uczniach magicznego wymiaru.
-
Dobra... - mruknęła Musa. - Niedługo przyjdzie, a jak nie, to
trudno. Może po prostu źle się poczuła i została w pokoju.
-
W końcu dzisiaj jest nie najlepsza pogoda - dodała Flora.
-
Ale... - nagle Aisha się zająknęła.
-
Co? - odezwały się pozostałe trzy dziewczyny.
-
Nie widzicie, co robi Bloom z Brandonem? - wyjąkała dziewczyna.
Obróciły
się.
W
tej chwili życie Stelli runęło w gruzach, tyle że ta, beztrosko
biegając po ziemskich ulicach, jeszcze o tym nie wiedziała.
W
Magixie powoli zaczynał zapadać zmrok, który wyglądał
nadzwyczajnie. Można było podziwiać zachodzące słońce, zmierzch
na zewnątrz. Wszyscy zgodnie mówili, że to było wręcz
niesamowite. Bo było.
Cztery
dziewczyny nie mogły pogodzić się z faktem, że ich rudowłosa
przyjaciółka zdradziła Sky'a z chłopakiem księżniczki, jej
najlepszej przyjaciółki. Przecież ich związek był, a
przynajmniej wydawał się być idealny. Było to dla nich wręcz
niemożliwe.
Z
tymi myślami wciąż krążyły po salonie, zastanawiając się co
będzie, kiedy się wszyscy o tym dowiedzą.
Nieoczekiwanie
drzwi otworzyła czarodziejka Smoczego Płomienia.
-
Jak mogłaś to zrobić? - Flora i Musa od razu na nią naskoczyły,
nie pozwalając się wrócić. Zamknęły drzwi i wlepiły wzrok w
liderkę.
-
Nie bardzo rozumiem o co wam chodzi... - odparła rudowłosa.
-
Widziałyśmy was - syknęła Aisha. - Zdradziłaś nas wszystkich.
Może jest jeszcze coś, o czym nie wiemy?
-
Ale... ale to był tylko jeden pocałunek - Bloom zająknęła się
przerażona faktem, że jej największy sekret właśnie wyszedł na
jaw.
-
Taak, tylko jeden? - Tecna nie wytrzymała. - I może jeszcze
powiesz, że graliście w butelkę i tak wyszło? Nie okłamuj nas,
kiedy znamy już prawdę.
Dziewczyna
zaczęła się wycofywać i miała wychodzić, gdy usłyszała
szyderczy szept Musy:
-
Możesz zacząć się powoli pakować... nie chcemy cię tutaj,
przynajmniej nie w naszym pokoju. Ciężko będzie myśleć, że
niedaleko ciebie śpi zdrajczynia. A może wbijałaś nam jeszcze
wiele innych noży w plecy?
Księżniczka
Domino nie wytrzymała i ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.
Trzeba
było przyznać, że były zaskoczone zachowaniem pozostałych. Nigdy
dotąd nie były aż tak niegrzeczne... tyle, że tym razem sytuacja
wymagała użycia większych środków.
Tylko
co ze Stellą? Przecież to ona była tą najbardziej poszkodowaną.
I
tą, która o niczym nie wiedziała.
Równocześnie
wyciągnęły telefony, tak jakby czytały sobie w myślach. Zaczęły
dzwonić do przyjaciółki, ale wciąż włączała się poczta
głosowa.
Zrezygnowane
rozeszły się do swoich pokoi i zasnęły.
Dziwne
jest to, że czasem jest ciężko pospacerować przez kilka minut, a
innym razem można przebiegać dużo czasu, wcale nie czując
zmęczenia. Tym odczuciem kierowała się blondwłosa księżniczka
Solarii, która spoglądając na ogromny zegar zauważyła, że tym
razem stanowczo przesadziła.
Była
już druga w nocy. Dopiero teraz zauważyła, jak jest już ciemno.
Włączyła
telefon i od razu pojawiły się wiadomości o nieodebranych
połączeniach od przyjaciółek. Jedynie Bloom nie dzwoniła, czym
bardzo się zdziwiła. "Pewnie zasnęła, a ja myślę o takich
głupich rzeczach", pokręciła głową i wróciła do Alfei.
Dopiero
teleportacja uświadomiła jej, jak bardzo jest zmęczona. Nie do
wiary, na Ziemi była pełna życia, a tutaj prawie padła ze
zmęczenia.
Miała
ogromne szczęście, że były jakieś prace nad zabezpieczeniem
Alfei i mogła swobodnie się prześlizgnąć nie bojąc się, że
zostanie przyłapana za łamanie regulaminu szkoły.
Ostatkiem
sił wyjęła klucze z kieszeni i ledwo zdołała przekręcić zamek,
zemdlała ze zmęczenia.
Winx
usłyszały czyjeś padanie na podłogę i szybko otworzyły drzwi.
Ich oczom ukazała się znajoma postać z kluczami i telefonem w
dłoni.
-
Chodźcie, przeniesiemy ją - czarodziejka technologii jako jedyna
zachowała zdolność logicznego myślenia. Podniosły ją i położyły
na kanapie.
-
Flora - powiedziała nieco głośniej.
Szatynka
bez problemu odczytała jej intencje. Położyła dłoń na czole
blondynki, jakby wchłaniając jej odczucia i stan w jakim się
znajdowała.
-
W takim razie co się stało? - zapytała Musa.
-
To nic takiego, jedynie przemęczenie - uśmiechnęła się
dziewczyna. - Ułóżmy ją wygodnie na łóżku, niech sobie odeśpi
stracony dzień.
-
Stracony? - wyrwało się Aishy.
Flora
położyła jedynie palec na ustach, po czym znów uniosły blondynkę
do góry, tym razem kładąc ją na jej łóżku.
-
I co niby teraz będziemy robić? - Musa skrzyżowała ręce. - Na co
my wstawałyśmy? Ktoś na pewno by się nią zajął.
-
Tak, i dostałaby naganę za łamanie regulaminu - odparła Tecna.
-
Czy to byłaby nasza wina? Nie. Gdzieś zniknęła, a my nawet nie
wiemy gdzie, co robiła. Może też nie jest taka święta jak Bloom
- odpyskowała.
-
O co ci chodzi? - wtrąciła się Aisha. - To tak jakbyś miała
wydać przyjaciółkę, nie rozumiesz? Ona na miejscu Tecny na pewno
postąpiłaby tak samo.
-
Raczej zajęłaby się piłowaniem paznokci - powiedziała. - Czemu
wy jej tak bronicie? Niby mówiłyście, że ona jest taka
zarozumiała, a sytuacja z Brandonem nagle zmienia wszystko? Może
jeszcze zrobimy z niej liderkę, posadzimy na tronie i będziemy
czyścić jej buty?
-
Dosyć! - przerwała Flora. - Jest noc, a wy sobie kłótnie
urządzacie, jakbyście nie mogły znaleźć na to lepszej pory?
-
Każda pora do kłótni jest dobra - zauważyła Tecna.
-
Najpierw Bloom traktuje nas jak poddanych, to teraz zacznie nasza
Stellcia, tak? - Musa coraz bardziej się nakręcała.
-
Przynajmniej nie zdradza nikogo jak Bloom - Aisha nie wytrzymała.
-
A skąd my mamy to wiedzieć? Niby gdzie znika całymi dniami?
-
Tak, jestem pewna, że przez zdrady staje się coraz bardziej chuda -
niespodziewanie odezwała się Flora.
-
Aha? - czarodziejka muzyki uniosła brwi.
-
Jak to?
-
Nie widzicie, jak marnieje w oczach? To po prostu... uh. - szatynka
chyba nie miała ochoty mówić, więc poszła do swojego pokoju i
zamknęła się w nim. Równocześnie zerknęła na zdjęcie Helii,
swojego narzeczonego. "Co byłoby, gdyby okazało się, że
zdradza mnie z którąś z nich?", pomyślała i westchnęła.
"Nawet nie umiem sobie tego wyobrazić. To jest straszne".
Bloom
spacerowała sobie po szkole, nieco dotknięta słowami przyjaciółek.
Tak, miały rację, ale nie sądziła, że okaże się to aż tak
bolesne. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że to kiedyś wyjdzie na
jaw. Jej największy sekret.
Jak
mogła być aż tak bezmyślna?
-
Skarbie... - usłyszała szept i poczuła ręce kochanka na swojej
talii. Mimowolnie przegryzła wargę.
-
Tak? - powiedziała cicho, obracając się w jego stronę.
-
Kocham cię, wiesz? - oparł swoje czoło o jej, po czym zamknął
oczy.
-
Ja też cię kocham... - lekko uniosła kąciki ust. - I bardzo się
cieszę, że mi o tym mówisz.
-
Nie wiem, co do tej pory widziałem w Stelli, wiesz? - pociągnął
ją za rękę i nie minęło dużo czasu, wylądowali na łóżku w jednym z pokoi gościnnych.
W wakacje często odbywały się wymiany między uczennicami Alfei a
uczniami Czerwonej Fontanny, jednak nierzadko były ustawiane.
Pierwszeństwo miała szóstka Specjalistów związanych z elitą
Alfei, dopiero później wylosowywano losowe osoby.
-
Jest ładna - mruknęła rudowłosa.
-
I tylko tyle? - zapytał Brandon. - Jest głupia, dziecinna i naiwna.
A, i przemądrzała. A ty jesteś wspaniałą liderką, kobietą...
moją kobietą.
-
Dziękuję, że mi to mówisz! - pocałowała go lekko w nos.
-
Zasługujesz na to, by codziennie ci to powtarzać - uśmiechnął
się zawadiacko.
-
Nie bardzo - uśmiechnęła się i spłonęła rumieńcem, tak jak
zawsze robiła w takich chwilach.
-
Znowu się rumienisz! - zauważył.
-
No łał - wywróciła oczami. - Chyba trudno było tego nie
zauważyć.
-
Tak właściwie, chyba czas zrobić to, po co tu przyszliśmy - dodał
chłopak, pochylając się ku czarodziejce.
-
Co?! - zachłysnęła się powietrzem.
-
Jak myślisz, w jakim celu mogliśmy się udać do sypialni? Może
dlatego, by sobie pomarzyć o niebieskich migdałach? - Brandon udał,
że głęboko się nad czymś zastanawia.
Bloom
nie mogła przestać się śmiać i uciszył ją dopiero namiętny
pocałunek.
W
tym samym czasie blondynka wyszła z pokoju. Czując się lepiej, ba!
o wiele lepiej, postanowiła pójść do swojego chłopaka. Przez to,
że była zajęta załatwianiem wymarzonych wakacji, nie miała czasu
się z nim widywać. A tęskniła za nim. To było normalne, skoro
bardzo go kochała. Z tymi myślami - nadal nieco chwiejnym krokiem -
poszła do pokoju Brandona.
Na
początku wszystko wydawało się być normalne. No dobra, wiadomo,
że takie nie było. Przede wszystkim drzwi były lekko uchylone, a
jemu baardzo rzadko zdarzało się zostawiać otwarte drzwi.
Później
zobaczyła jednego buta z pary damskich szpilek. Niebieskie. Były
naprawdę ładne, uznała, że dziewczyna musi mieć gust.
Dziewczyna...
Dziewczyna!
U
niego jest jakaś dziewczyna!
Szybkim
krokiem podeszła do drzwi sypialni i otworzyła je.
Zaniemówiła.
Właśnie
widziała przed sobą Brandona całującego jej najlepszą
przyjaciółkę. Nieświadomi jej obecności zaczęli posuwać się
do czegoś więcej. Dłonie chłopaka zaczęły rozpinać guziki
koszuli rudowłosej, a jego pocałunki wychodzące z jego schodziły
coraz niżej.
-
Co tu się, kurwa, dzieje?! - wrzasnęła. Natychmiast od siebie
odskoczyli, zapewne rozpoznając głos księżniczki.
Bloom,
odwróciwszy się, zaczęła zapinać guziki koszuli. Twarz paliła
ją ze wstydu. Wyczuwała, że to nie jest najlepszy moment, więc po
złapaniu szpilek wycofała się do drzwi.
-
A ty gdzie się wybierasz, szmato? - Stella złapała dziewczynę za
nadgarstek. - Nie wstyd ci? Jak mogłaś mi to zrobić?
-
Stella, uspokój się... - chłopak próbował powstrzymać blondynkę
przed wybuchem gniewu.
-
Ja mam się uspokoić? - krzyknęła, wciąż będąc wściekłą. -
Jak mogliście mi to zrobić? Na co liczyliście? Że uda się wam to
wszystko ukryć?
Momentalnie
spoważniała, szybko przeskakując w myśli z jednego tematu do
drugiego.
-
Dobrze - odparła i w tym momencie łzy zaczęły jej płynąć z
oczu. - Z nami koniec, Brandon.
Szybko
opuściła pokój i zaczęła biec na wyższe piętra, szlochając.
Nie tego się spodziewała, marząc o jakiejś niespodziance.
-
Co teraz będzie, kochanie? - Bloom wtuliła się w zaskoczoną
postać.
-
Nie wiem, skarbie - odparł, całując ją w czubek głowy. - Jeśli
ktoś się o tym dowie, będziemy skończeni.
"Czasami
prawda tak boli, że nie warto jej znać."
"Ta
cała sytuacja jest chora.
To
wcale nie powinno się zdarzyć.
Dlaczego
akurat wtedy musiałam wyjść z pokoju?
To...
to niemożliwe.
To
nie powinno się stać.
A
się stało.
I
nie mogę cofnąć czasu.
Kurwa."
Szybkim
ruchem zapaliła papierosa, po czym oparła się na barierce balkonu.
Zimne powietrze nocy mieszało się z nikotynowym dymem wydmuchiwanym
przez kobietę. I tak w kółko.
Myślami
krążyła wokół opuszczenia szkoły. Wydawało jej się wręcz
niemożliwe, by mogła tu pozostać. Ale z drugiej strony nie miałaby
gdzie pójść. Na Solarii czuła napięcie, które potęgowało się
z każdym miesiącem. Wiedziała, że rodzice starali się o kolejne
dziecko.
"Rozumiem,
że jestem dorosła, ale przez nich czuję się taka...
niepotrzebna."
Na
dodatek poza dziewczynami z klubu nie miała nikogo znajomego. Bo na
kogo mogła liczyć? Na osoby, które wiele razy ją zawiodły?
Mimowolnie
łezka popłynęła jej z oczu, którą szybko otarła. "Nie, to
się tak nie skończy. Nie dam im tej satysfakcji."
Zgasiła
papierosa i weszła do pokoju, zamykając balkonowe drzwi. Kiedy
położyła się do łóżka, nakryła się kołdrą i wtuliła się
w misia, po czym zaczęła płakać. Brakowało jej teraz słów
"wszystko będzie dobrze, kochanie, po prostu musisz to
przeczekać".
A
najgorsze było to, że chciała usłyszeć te słowa właśnie od
Brandona.
Tłumiła
w sobie szloch nie chcąc, by ktokolwiek go usłyszał. Nie miała
siły się przed nikim tłumaczyć, nawet przed samą sobą.
Sięgnęła
po pudełeczko z tabletkami nasennymi, wyjmując sobie dwie i
połykając. Zapłakana coraz bardziej ściskała swojego misia.
Nigdy się tak nie zachowywała, była przecież taka... niezależna.
Była
świetną, idealną księżniczką. Ta, od siedmiu boleści.
Po
chwili na dobre zasnęła.
-
Hej - księżniczka odezwała się do koleżanek bez zbędnych
emocji. Zapłakane oczy przykryła chyba toną makijażu, której
używała chyba zawsze. Dla Brandona. I teraz to też się tyczyło
jego. Fakt, nie musiała płakać, ale smutny wyraz twarzy pod
makijażem jakoś staje się bardziej radosny, przynajmniej w jej
przekonaniu.
Sztucznie
się uśmiechnęła, stawiając przed sobą tacę ze śniadaniem.
Dwie kanapki, sałatka i jakiś sok. Zwykle jadała więcej, ale tym
razem nie miała apetytu.
-
Wiesz już? - odważyła się zapytać Aisha.
-
A o czym niby mam wiedzieć? - parsknęła blondynka, odruchowo
odrzucając włosy do tyłu. Niby przypadkiem walnęła nożem w
tacę.
-
O niczym. Tak tylko zapytałam - wycofała się czarodziejka.
-
To czemu pytałaś? Nie rozumiem cię. Pewnie chcesz zapytać, jak
tam z Brandonem, bo pewnie to o to ci chodzi. Droga, hmm,
przyjaciółko - podkreśliła ostatnie słowo - pragnę wyjaśnić,
iż mój chłopak zdradzał mnie od dawna i dzisiaj się o tym
dowiedziałam. Szczerze mówiąc, oczekiwałam po tobie większego
taktu, ale jak widać, na Androsie wszyscy są tacy sami.
Wyglądała,
jakby chciała coś dodać, ale powstrzymała się i jedynie
wybiegła, hamując napływające do oczu łzy. Teraz chciała się
tylko wtulić w chłopaka i usłyszeć, że to wszystko jest
nieprawdą i nic nie czuje do rudowłosej, a jego jedyną miłością
jest ona.
Kiedy
znów usiadła na łóżku, objęła rękami nogi i schowała twarz w
kolanach.
Mogła
go przy sobie zatrzymać. Wciąż udowadniać, jak bardzo go kocha.
To
dlatego, że przez ostatnie miesiące nie miała dla niego czasu?
Only
know you love her when you let her go.*
Nagle
usłyszała pisk mikrofonu i tłumione słowa. Otworzyła okno i
nieśmiało się z niego wychyliła.
-
Chciałam oznajmić, że trzy uczennice zostają wydalone z Alfei.
Anjelica, Emmica i Bariel. Możecie się pożegnać ze szkołą, w
końcu nigdy nie będziecie się mogły do niej zbliżyć - ostrym
tonem oznajmiła Griselda.
Nikt
nie chciał się do nich zbliżyć. "To było smutne",
przemknęło przez myśl Stelli. "Pewnie chodzi o jakieś
głupstwo."
-
Teraz oddajcie swoje moce - dodała nauczycielka.
-
Nie! - wyrwało się Bariel. - Rodzice mnie wytępią!
-
Trzeba było myśleć o tym wcześniej - oznajmiła Faragonda, po
czym przyłożyła dłoń do czoła dziewczyny, wysysając z niej
całą magię. Zrobiła to samo z pozostałymi dwiema uczennicami.
Ochroniarze
szkoły wyrzucili je poza bramę, po czym została ona zamknięta.
Księżniczka
była wstrząśnięta. Pierwszy raz widziała taką scenę. To, co
zobaczyła, było wręcz niemożliwe. Nie miało prawa się wydarzyć.
"Nie
tępią mnie tylko dlatego, że należę do królewskiego rodu. W
przeciwnym razie zrobiliby ze mną to samo co z nimi..."
-
A teraz przedstawiamy materiał nadesłany przez anonima -
kompromitujące zdjęcia. W normalnym przypadku zachowałabym to dla
siebie, ale... jest mi za ciebie wstyd, Bloom. I to bardzo -
powiedziała Faragonda.
Oczom
uczennic ukazały się fotki udowadniające, że pomiędzy Bloom a
Brandonem działo się coś więcej.
Dla
blondynki to było zbyt wiele. Po raz kolejny rozpłakała się. Nie
była w stanie znieść tego wszystkiego. Myśli rozsadzały jej
głowę. W tamtym momencie chciała pozbyć się tego wszystkiego, a
najlepiej stracić pamięć. Szkoda, że wtedy było to takie
niewykonalne.
"A
teraz? A teraz przedstawiamy wam płaczącą księżniczkę. Kobietę,
która nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami. Nie, jaką tam
kobietę. Małą, zagubioną dziewczynkę ze zniszczonym życiem na
starcie. Emocje właśnie lądują. Ciekawe, kiedy odlecą i znów
księżniczka będzie mogła udawać zimną sukę z ukrytymi
uczuciami pod płaszczem obojętności".
Jakiś
czas później Winx zostały zgromadzone w jednej z klas. Stella
praktycznie cały czas patrzyła w okno z zamyśleniem. Nie miała
nawet odwagi spojrzeć w stronę przyjaciółki, jedynej, która
kiedyś ją rozumiała. Zresztą, nie wiedziałaby, o czym z nią
rozmawiać. Bo chyba nie o chłopakach. Pochyliła głowę w dół,
by ukryć napływające do oczu łzy.
-
Stella! Czy słuchałaś o czym mówię? - nagle popatrzyła w górę
i ujrzała karcący wzrok nauczycielki.
-
Tak, oczywiście. Mówiła pani o nowej, wyjątkowej transformacji,
Devotixie - strzeliła blondynka, sztucznie się uśmiechając. Nie
miała pojęcia, czy to akurat był ten temat.
-
A co o niej mówiłam? - zdziwiła się dyrektor.
-
Tylko jedna z nas może ją zdobyć, nic więcej pani nie
powiedziała.
Ku
zdziwieniu czarodziejki Faragonda oddaliła się w stronę
nauczycielskiego biurka.
-
Stello, cieszę się, że uważasz, ale proszę, na następny raz
chociaż okaż zainteresowanie lekcją.
"Co?"
-
Możecie zdobyć tę moc tylko w jeden sposób. Musicie uwierzyć w
to, że jesteście gotowe bezinteresownie się poświęcić - zaczęła
wyjaśniać. - Brzmi banalnie, ale wcale takie banalne nie jest. Nikt
dotąd nawet nie zdołał zbliżyć się do otrzymania tej mocy. Mogę
przygotować was do zdobycia Devotixu jedynie w bardzo niewielkim
stopniu, reszta to trening duchowy.
-
Musimy ją zdobyć same? Zupełnie same? - Tecna wytrzeszczyła oczy.
-
Tak. Nadszedł ten rok, kiedy to wy pokazujecie, czego nauczyłyście
się w Alfei - oznajmiła nauczycielka.
-
No to Stella jej na pewno nie zdobędzie, bo niczego się nie
nauczyła - zaśmiała się Musa. Jedynie Bloom dołączyła do niej
chwilowym, cichym chichotem.
Blondynka
zaczęła patrzeć w jej stronę obojętnym, pustym wzrokiem.
Po
skończonych zajęciach szóstka czarodziejek wyszła z klasy.
"Chciałabym,
żeby to Stella zdobyła tę moc, bo ma ogromny potencjał",
usłyszała głos Flory.
-
Flora, mówiłaś coś? - wyrwało się księżniczce.
-
Nie, teraz byłam cicho - szatynka popatrzyła na towarzyszkę
dziwnym wzrokiem.
Dla
księżniczki Solarii pierwszy raz urodziny nie były ważne. Nie
obchodziły jej żadne uroczystości, miała wrażenie, że ta cała
sprawa jej nie dotyczy.
Dwudzieste
trzecie urodziny miały być wyjątkowe. Według tradycji księżniczka
musiała się wtedy - przynajmniej nieoficjalnie - zaręczyć.
Rok
później zaręczyny musiały być potwierdzone.
Po
ćwierćwieczu istnienia musiała wyjść za mąż.
"Ciekawe,
czy wszędzie tradycje muszą być aż tak idiotyczne",
skrzywiła się, wstając z łóżka. Jak na nią było to dosyć
wcześnie, pozostałe współlokatorki jeszcze spały.
Ale
to było dziwne. Czas się zatrzymał?
Była
już jedenasta.
To
niemożliwe.
Chciała
obudzić dziewczyny, ale uznała, że tego nie zrobi.
Wyjęła
z szafy losową bluzkę i dżinsy. "Nie jest źle",
pomyślała, patrząc na swoje odbicie w lustrze po założeniu
ubrań. Dodatkowo nałożyła koturny i sięgnęła po torebkę.
Zmyła cały makijaż z poprzedniego dnia, uznając, że nie jest jej
potrzebny - nie chciała, żeby jej się rozpłynął. Na nosie miała
dosyć duże okulary przeciwsłoneczne, które zakrywały ślady po
płaczu.
Włożyła
klucze do torebki i uznała, że jest gotowa. Wyszła z pokoju i
skierowała się w stronę tarasu. Wiedziała, że stamtąd może się
spokojnie teleportować i nikt jej nie zauważy.
"Kierunek
- Solaria".
Rudowłosa
strażniczka obudziła się jako ostatnia. Właśnie odsypiała
nieprzespaną noc, którą spędziła z Brandonem. Większość czasu
spędzili wtuleni w siebie, nic nie mówiąc ani nic nie robiąc.
Najważniejsza była dla nich obecność drugiej osoby, tego właśnie
potrzebowali.
Ani
razu nie postawiła się na miejscu Stelli. Nie umiała wyobrazić
sobie, jak czuje się jej przyjaciółka... dawna przyjaciółka. Na
zajęciach ani razu nie spojrzała w jej stronę, jakby bała się
widoku rywalki.
"Ale
przecież miłość nie wybiera. Gdybym mogła, nigdy nie
zakochałabym się w Brandonie. A kocham go tak mocno, jak nikogo
innego".
Postanowiła,
że wyjaśni tę sprawę raz na zawsze.
"Kierunek
- Czerwona Fontanna".
Będąc
na miejscu zobaczyła wielu specjalistów, którzy trenowali jakieś
drobne sztuczki lub ćwiczyli. A, tak, Brandon wspominał jej coś o
zawodach sportowych. Skierowała się na górę do jego pokoju. Nie
sztuką było trafić do odpowiedniego. Szkoła była bardzo
wyposażona technologicznie i na każdym piętrze był wykaz imion
uczniów, którzy tam mieszkali.
Nieśmiało
zapukała do drzwi.
-
Otwarte! - usłyszała lekko drżący głos. Otworzyła. Na łóżku
siedział Sky, który układał sobie na nim zdjęcia z ukochaną
kobietą. Przełknęła ślinę.
-
Witaj, Bloom - powiedział już bardziej opanowanym tonem. - Miło
cię tu widzieć. Wiedziałem, że tutaj przyjdziesz.
-
No, tak - potwierdziła trochę nieśmiało.
-
Old
friend, why are you so shy?**
- zanucił. - Nie byłaś taka na tych zdjęciach z Brandonem.
Pobladła.
-
Liczyłaś, że o niczym nie wiem?
On
wpatrywał się w nią, ona stała w bezruchu. Po długiej chwili
kiwnęła głową.
Parsknął
śmiechem.
-
Pomyliłaś się. I wiesz co? Potraktowałaś mnie jak śmiecia.
Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Dlaczego nie
powiedziałaś mi, że mnie nie kochasz?
Nie
odpowiedziała.
Sięgnął
po jakiś bileciki.
-
"Będę zaszczycona, jeśli wybierzesz się ze mną na bal"
- zaśmiał się, wspominając dawne czasy.
Kolejnym
elementem były zdjęcia. Setki ich wspólnych zdjęć, może nawet
tysiące. Ciężko było je policzyć. W każdym razie, dokumentowały
ich szczęście. Pierwsze lata były naprawdę udane.
Pozostałe
elementy to było dosłownie wszystko. Listy, pamiątki, drobiazgi.
Rudowłosa wiedziała już, dlaczego zrobił to wszystko.
Zebrał
te pamiątki, wszystkie wspomnienia związane z nią. I nagle zaczął
je niszczyć. Ciął je na najdrobniejsze kawałeczki, które powoli
znikały.
Bloom
stanęły łzy w oczach. Uświadomiła sobie, że to ona zniszczyła
ich cały związek. Tyle się o siebie starali, tyle byli gotowi się
poświęcić, ale musiała to zniszczyć. "Spieprzyłam to,
kurwa", pomyślała, kiedy łzy spływały jej po twarzy.
"Straciłam wszystko, co dla mnie cenne. Tylko pomyśleć, kiedy
to wszystko zacznie się walić."
-
To jest to, co ze mną zrobiłaś. Tak się czułem, kiedy
dowiedziałem się o zdradzie dwóch najbliższych mi osób -
powiedział, kiedy już był naprzeciwko niej. Byli tak blisko
siebie, że czuli swoje oddechy. I to sprawiało, że poczuła się
niepewnie.
-
Przepraszam cię, Sky... - wyszeptała.
-
To sobie przepraszaj - odszedł od niej o kilka kroków i podniósł
z podłogi ocalały list.
-
Masz, na przyszłość będziesz wiedziała, jakie listy będziesz
pisać do swojego kochasia - podał go dawnej narzeczonej. Nie
wytrzymała jego tonu. Chwyciła go i wybiegła z pokoju blondyna.
"I
teraz tak czuję się przez siebie.
Właśnie
przez siebie.
I
nikogo innego."
W
tym samym czasie zamknął drzwi i usiadł na łóżku.
"Do
tej pory myślałem, że takie historie dzieją się jedynie w
słabych programach telewizyjnych", westchnął.
Spojrzał
na plakat z ulubionym zespołem Bloom. Pamiętał, kiedy kiedyś
bardzo go namawiała, by z nią poszedł.
I
zrobił to. Było świetnie, jasne. Naprawdę dobrze się bawił,
choć wcale nie myślał, że tak będzie.
Ale
teraz on tylko przypominał mu to wszystko.
Zerwał
go ze ściany i jego oczom ukazał się napis, który wyraźnie go
zaskoczył. Był już wyblakły, co świadczyło o tym, że już
długo tam jest. Mimo to wyraźnie były napisane wszystkie litery.
"Kocham
Cię, Sky.
Tak
bardzo, że nigdy nie przestanę tego robić."
W
Alfei życie zaczęło powoli toczyć się swoim rytmem. Winx zaczęły
się rozsypywać. Ciągle doprowadzały do kłótni między sobą,
przez co traciły swoje zaufanie.
Stella
miała wrażenie, że zaczęła żyć obok wszystkiego. Całymi
godzinami zamykała się w swoim pokoju, słuchając muzyki, rysując,
myśląc. Z wesołej, pociesznej czarodziejki stawała się zamkniętą
w sobie księżniczką.
Nie
przeszkadzało to czwórce dziewczyn, które doprowadzały do awantur
przez jedną małą rzecz, którą był pilot.
Tym
razem z pozoru zwyczajna awantura przerodziła się w coś
poważniejszego.
...Jak
zawsze, była
ustawiona kolejka. Jednego dnia jedna z Winx miała do dyspozycji
pilot, innego dnia druga, i tak dalej. Niestety często dochodziło
do pomyłek w planie czy nawet inna była tak zachłanna na pilot, że
nie mogła wytrzymać.
Tym
razem był dzień Bloom. Teoretycznie już wyrzuciły ją z pokoju za
to, co zrobiła, więc nie mogła brać w tym udziału.
-
Okay, no to teraz ja sobie obejrzę powtórkę serialu - Flora
sięgnęła po pilot i włączyła swoją ulubioną stację
telewizyjną.
-
Hola, hola, teraz to ja chciałam posłuchać muzyki! - pisnęła
Aisha.
-
Od tego masz magiczne urządzenie zwane telefonem - odparowała
szatynka.
-
No chyba sobie żartujecie? Dzisiaj jest mój serial - fi-na-ło-wy
od-ci-nek - syknęła Musa.
-
Aha, właśnie leci program o elektronice - powiedziała niby
spokojnie Tecna, później rzucając się na Florę.
-
Co ty robisz?! - krzyknęła, broniąc pilota jak najdroższego
skarbu.
-
Raczej co ty robisz? Mnie się oddaje pilot, suko - powiedziała
czarodziejka.
-
Niby czemu?
-
Bo to ja jestem księżniczką, a ty jesteś z nędznej, biednej
rodziny - Flora słysząc te słowa spoliczkowała przyjaciółkę i
popchnęła na podłogę, bijąc ją po całym ciele.
-
Nie mówi się tak o mojej rodzinie! - odparła, nie interesując się
już pilotem. Była wściekła.
Tymczasem
Musa i Tecna wyrywały sobie pilota, aż jedna drugą popchnęła na
kant stołu. Dopiero kiedy Tecna straciła przytomność, uświadomiły
sobie, że przesadziły. Nie dość, że mieszkanie wyglądało jak
po huraganie, to jeszcze dosyć ciężko ranna Tecna.
Zawołały
Stellę, która pomogła Florze przenieść nieprzytomną Tecnę do
szkolnej pielęgniarki, a Aisha pilnowała wściekłej Musy.
Unieruchomiła ją zaklęciami, z których czarodziejka muzyki nie
mogła się wyplątać.
Kilka
dni później życie Winx wyglądało nieco inaczej. Bloom zakończyła
naukę w Alfei i razem z walizkami odeszła na planetę Domino. Musa
została zawieszona w nauce i wróciła do ojca na Melodię. Tecna
wciąż się nie wybudzała. Przyjaciółka popchnęła ją tak
mocno, że doszło do poważnych obrażeń.
A
Stella stała się wrakiem człowieka. Obojętny wyraz twarzy,
nieruchome spojrzenie. Przestała się odzywać, na jakiekolwiek
pytania albo nie odpowiadała, albo mówiła zdawkowo. Bolało ją
mówienie czegokolwiek. Bolał ją fakt, że nie może się z niczego
cieszyć, bo jej największe szczęście zostało odebrane.
Dwie
bliskie osoby z dnia na dzień zniknęły z jej życia.
Czuła,
że nic nie mogło być tak jak dawniej. Ich klub się rozpadał.
Jedynie Flora i Aisha próbowały go podtrzymać, ale to się nie
udawało.
Podczas
jednego z wieczorów podjęła decyzję.
Ucieknie.
I
to na Ziemię.
Wiele
razy myślała nad tym, jak tam może być jej ciężko. Życie bez
magicznych mocy na pewno nie będzie łatwe.
Ale
decyzję i tak podjęła.
Od
dzisiaj będzie kimś zupełnie innym.
Od
dzisiaj...
Przeszła
przez portal, mając nadzieję, że już nigdy nie wróci do
magicznego wymiaru.
*Passenger
- "Let her go"
**Adele
- "Someone like you"
_________
Przepraszam za tyle dywizów, ale tak bardzo chciałam wrzucić ten rozdział, że nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem go w niedokończonej formie (edytuję to, kiedy tylko będę mogła).
Oficjalnie wracam do Pamiętnika! Nie mam pojęcia, czy zostawię ten tytuł, czy nie - zastanowię się nad tym w wolnej chwili.
Mam nadzieję, że się spodobało, możecie zostawić jakiś komentarz, napisać opinię czy coś takiego :)
A, i jeszcze coś. Rozdział pisałam w długich odstępach czasu, więc style mogą być różne. Myślę, że zasługuje to na kolejne przeprosiny z mojej strony. (przepraszam, przepraszam, przepraszam!)
Powodzenia wszystkim w szkole! W końcu minęło dopiero półtora miesiąca, to chyba nie jest zbyt późno na życzenia, nie? ;)
"Prawdopodobnie była to wróżka, taka, która umiała wróżyć. Nie, jasnowidz byłby lepszym określeniem" - to nie jest niepoprawne, ale ja strasznie nie lubię, kiedy narrator trzecioosobowy rozwija jakiś wątek i nagle "a nie, jednak...". Po prostu "Prawdopodobnie był to jasnowidz". W dialogach to inna sprawa, ale narrator jakoś mi nie pasuje. Chyba nie jestem zwolennikiem jego niezdecydowania.
OdpowiedzUsuń"Usłyszała mocne pukanie do drzwi" - w życiu nie spotkałem się z takim określeniem na pukanie xD Po prostu "głośne".
"dopiero później wylosowywano losowe osoby" - a masło jest maślane.
"- Teraz oddajcie swoje moce - dodała nauczycielka" - ale mocy nie można zabrać. Prostym zaklęciem da się je zablokować, ale zabrać? Nie. No chyba, że to zabieranie mocy to jednak prawda, a ty naginasz fakty. Nie mówię oczywiście, że nie możesz tak robić ;D
"- fi-na-ło-wy od-ci-nek - syknęła Musa, podkreślając ostatnie dwa słowa" - jak już w dialogu są przesylabowane to po co pisać, że Musa je podkreśliła?
Wreszcie zabrałaś się za odnawianie PK, aaaah. Serio, uwielbiam całą tę serię i ogólnie pomysł jest genialny! Nie przepadam za romansami połączonymi z magią, ale twoje opowiadanie po prostu mnie urzeka. Świetne jest to, jak bawisz się słowami i podkreślasz wiele rzeczy. Wydaje mi się, że trochę stwardniał ci język - pojawiły się chyba trzy przekleństwa i parę miękkich, a to to już w pierwszym rozdziale. Nice.
Akcja trzyma w napięciu i jedyne słoowo, jakie przychodzi mi na myśl, żeby podsumować ten rozdział, to "WIĘCEJ!" - i to się nie zmieniło. Nie widać też za bardzo zmiany stylu (za co przepraszałaś) porównując z początkiem i końcem, ale muszę jednak powiedzieć, że gładziej czytało mi się środek i końcówkę, aniżeli początek.
Ciut irytują mnie słowa "blondyn", "szatynka", "czarodziejka Morfixu"... Nie są błędne, ale po prostu ja bym użył imienia, nawet gdyby miało być powtórzone. Albo "chłopak", "dziewczyna", "specjalista", "czarodziejka". Bez dopisku o mocy czy tam jakimś kolorze czegokolwiek.