#Rebekah
#1
Ale mnie ta Elena
zdenerwowała. Jakby była zdziwiona, że związałam się z Damonem.
Pewnie nie mogła znieść myśli, że miał taką idealną
dziewczynę jak ja. Przecież mnie kochał. Dawał mi prezenty,
zabierał na wycieczki. Przy czymś takim mówienie tych prostych,
beznadziejnych słów "kocham cię" było zbędne. O wiele
zbędne.
Tego dnia nie
przyszedł do mnie, a miał zabrać mnie nad rzekę płynącą przy
Mystic Falls. Taki mały piknik. No to się wściekłam i poszłam do
niego.
Damon siedział na
krześle. Na stole było rozłożonych mnóstwo papierów, większość
pogniecionych. On sam palił papierosa i patrzył w stronę okna
nieobecnym wzrokiem.
Sięgnęłam po
jedną z kartek. "Wybierz właściwie, Damonie."
- Przestań palić!
- powiedziałam ostro.
- Nie możesz mi
mówić, co mam robić, Rebeko. - odparł równie nieobecnym głosem.
- Ile razy mam
powtarzać, żebyś mówił do mnie Reb! - chciałam warknąć, ale
zabrzmiało to jak piśnięcie. Damon uderzył ręką w blat stołu.
- Dość tego! -
wrzasnął. - Myślałem, że dopóki nie jesteśmy małżeństwem,
mogę spędzać trochę czasu samotnie. Ale nie, ty musisz się
rządzić. Wiesz co? Nie chcę takiej żony. Nie chcę żony, która
będzie się cały czas wtrącała w moje życie. A teraz wyjdź z
łaski swojej, chyba że masz do mnie jakieś bardzo, bardzo ważne
pytanie. - zakpił.
Oszołomiona jego
wybuchem szybko podeszłam do drzwi i po chwili szczęknęłam
zamkiem.
Zanim ruszyłam w
stronę domu, popatrzyłam w okno, przy którym stał Damon. Teraz go
nie było. Miałam wrażenie, że tylko czekał na moment, by znów
stanąć przy nim i się zamyślić.
W końcu wróciłam
do domu. Żal do ukochanego mieszał się ze wściekłością na
niego. Postanowiłam, że kiedy się spotkamy, musi mi to wyjaśnić.
Ten niespodziewany wybuch i ostre słowa. Nawet nie zauważyłam,
kiedy do pokoju wszedł mój brat.
- Co, siostrzyczko?
- powiedział wesołym głosem, miałam wrażenie, że trochę
sztucznym. - Rozmyśla się o tych przykrych, niewesołych sprawach
naszego miasteczka?
- Odwal się. -
syknęłam. - Właściwie to dlaczego jesteś taki wesoły?
Natychmiast
spoważniał, na jego twarzy natychmiast pojawił się smutek.
Zdziwiłam się. Czyżby Klaus miał o wiele więcej twarzy niż
początkowo sądziłam?
- Straciłem pracę.
- powiedział cicho. - Straciłem pracę, bo powiedziałem szefowej,
żeby się ode mnie odpieprzyła, bo według niej wszystko robię
źle. Ale nie to mnie martwi. Chciałem spłacić swoje długi, które
zaciągnąłem. A teraz? Co będzie? Jak ja to zrobię?
"Nie martw
się", chciałam powiedzieć, ale sama się martwiłam. Nie
chciałam źle dla brata. Nie sądziłam, że jest w poważnych
kłopotach. Dużo poważniejszych niż moich.
Nasi rodzice mieli
dużo pieniędzy, ale wszyscy wiedzieliśmy, że nie wystarczy na
spłatę długów nawet gdyby oddali jemu swoje dwie pensje. Starali
się jak mogli, ale to było trochę z dystansem. Klaus był starszy
ode mnie, ale nie miał takiej samodzielności jaką by chciał.
Wyszedł z pokoju, a
ja znowu, znowu zaczęłam myśleć o narzeczonym. Zastanawiałam się
co stoi za jego zachowaniem. Nowa kobieta?
Nie, nie zrobiłby
mi tego. Przecież go znam.
#Elena
#2
Uwielbiałam to.
Mimo wszystko uwielbiałam adrenalinę, która towarzyszyła mi przy
wymykaniu się z domu. Uczucie strachu, że opiekunowie mogliby mnie
przyłapać było silniejsze ode mnie. A teraz... teraz miałam
powód. Mogłabym spotkać Damona, choć i tak nasza miłość byłaby
zakazana. Mimo wszystko. Był chłopakiem jednej z najważniejszych
osób w Mystic Falls.
Ubrałam się na
czarno i odruchowo zaczęłam układać poduszki. Na dyktafonie
odtworzyłam nagranie, kiedy spałam, żeby ciotka niczego się nie
domyśliła. Zamknęłam drzwi na klucz.
Wychyliłam się
przez okno. Kiedy zauważyłam, że nikogo nie ma, delikatnie
zaczęłam zsuwać się po rynnie.
Bingo. Udało się.
Dawno tego nie
robiłam.
Odsunęłam schowek
na narzędzie i wyszłam przez dziurę, którą kiedyś wykułam.
Przesunęłam go na dawne miejsce, a dziurę od strony ulicy
zatuszowałam jakimiś chwastami.
Zdjęłam kaptur
będąc już w dobrej odległości od domu. Odetchnęłam z ulgą.
Było już ciemno,
chyba dochodziła północ. Ulice pozornie pozostawały spokojnie jak
na tę porę przystało.
Nagle usłyszałam
jakieś krzyki. Podbiegłam bliżej. Pewnie jakaś para, pomyślałam.
Chłopak wyżywał się na dziewczynie, groził jej nożem.
- Ej, chłopaku,
uspokój się! - krzyknęłam.
Ten tylko zamachnął
się na mnie ręką, nie zdążyłam zrobić uniku. Uderzył mnie w
twarz, konkretniej w nos. Chyba mi go złamał.
Jęknęłam z bólu,
ale próbowałam ustać na nogach. Taak, próbowałam to na pewno
dobre określenie. Po prostu nie wychodziło mi to. Usiadłam na
chodniku próbując zatamować krwawienie.
Usłyszałam łomot
i jęk chłopaka. I jakieś kroki. Miałam wrażenie, że dziewczyna
stamtąd uciekła i ani na trochę się nie pomyliłam. Ten, który
mnie uderzył, po kogoś dzwonił.
- Nic ci się nie
stało? - ktoś do mnie przemówił. Całe szczęście, że
siedziałam, bo teraz na pewno nie potrafiłabym usiedzieć.
Nie widziałam go
dobrze, ale ten głos rozpoznałabym nawet na końcu świata. Przede
mną kucnął Damon i oglądał moje złamanie.
- Chyba złamał mi
nos. - powiedziałam, nawet nie próbowałam udawać silnej. Może
naprawdę wiłam się z bólu, a może chciałam, żeby wziął mnie
do swojego mieszkania i się mną zajął, jak w tych romansidłach.
- W takim razie
chyba zjawiłem się w odpowiedniej porze, nie? - odparł. Chciałam
się zaśmiać, ale ogromny ból dał o sobie znać. Znowu jęknęłam.
- Chodź, opatrzę
cię w mieszkaniu. - powiedział i lekko kulejąc, oparłam się na
jego ramieniu.
#Damon
#3
Jakimś cudem
dotarliśmy do mojego mieszkania. Elena udawała, że nie boli jej
złamany nos. Lekko mi to zaimponowało, że nie robi z siebie takiej
ofiary losu jak Rebekah.
Usiadła w fotelu,
trochę zdenerwowana. I ja byłem zdenerwowany. Miałem opatrzyć
dziewczynę, której nie dało się oprzeć. Wprost wodziłem za nią
wzrokiem i byłem wdzięczny tamtemu zbirowi, że się tam wtedy
pojawił. Dzięki temu miałem ją na wyłączność.
Sięgnąłem po
apteczkę i poprosiłem dziewczynę, żeby się położyła.
Pochyliłem się nad nią i delikatnie zacząłem przemywać jej
twarz. Założyłem opatrunek i chwilę jej się przyglądałem, ona
też patrzyła prosto w moje oczy.
Po chwili wstała.
- Dziękuję. -
szepnęła.
Nie mogłem się jej
oprzeć. Pochyliłem się nad nią i nasze usta miały się złączyć,
kiedy ona się obróciła.
- Dzięki za
wszystko, Damon. Zajmij się Rebeką. - powiedziała ostro i wyszła
z mojego mieszkania. Poczułem się jak debil, ale nie żałowałem
tego momentu. Wiedziałem już, że każda taka uwaga będzie
stosowana tylko z powinności.
Zacząłem myśleć
o jej oczach i z taką myślą zasnąłem.
_____________________________
Nie ma to jak pisać jakieś opowiadanie nie znając fabuły. ;)
Na wszelki wypadek przypominam, że moje opowiadanie jest tylko oparte na "Pamiętnikach wampirów", nie ma z nim nic wspólnego. Dziwne, że dodałam je tylko dlatego, że mi zalegało na pulpicie i kusiło, żeby wstawić. I ogólnie dziwnie wyszło. W innym opowiadaniu nie wezmę się za opisywanie uczuć faceta. Za ciężko to idzie.
Komentarze
Prześlij komentarz