Przejdź do głównej zawartości

#o65. Rozmyślania

#Rebekah #1

Ale mnie ta Elena zdenerwowała. Jakby była zdziwiona, że związałam się z Damonem. Pewnie nie mogła znieść myśli, że miał taką idealną dziewczynę jak ja. Przecież mnie kochał. Dawał mi prezenty, zabierał na wycieczki. Przy czymś takim mówienie tych prostych, beznadziejnych słów "kocham cię" było zbędne. O wiele zbędne.
Tego dnia nie przyszedł do mnie, a miał zabrać mnie nad rzekę płynącą przy Mystic Falls. Taki mały piknik. No to się wściekłam i poszłam do niego.
Damon siedział na krześle. Na stole było rozłożonych mnóstwo papierów, większość pogniecionych. On sam palił papierosa i patrzył w stronę okna nieobecnym wzrokiem.
Sięgnęłam po jedną z kartek. "Wybierz właściwie, Damonie."
- Przestań palić! - powiedziałam ostro.
- Nie możesz mi mówić, co mam robić, Rebeko. - odparł równie nieobecnym głosem.
- Ile razy mam powtarzać, żebyś mówił do mnie Reb! - chciałam warknąć, ale zabrzmiało to jak piśnięcie. Damon uderzył ręką w blat stołu.
- Dość tego! - wrzasnął. - Myślałem, że dopóki nie jesteśmy małżeństwem, mogę spędzać trochę czasu samotnie. Ale nie, ty musisz się rządzić. Wiesz co? Nie chcę takiej żony. Nie chcę żony, która będzie się cały czas wtrącała w moje życie. A teraz wyjdź z łaski swojej, chyba że masz do mnie jakieś bardzo, bardzo ważne pytanie. - zakpił.
Oszołomiona jego wybuchem szybko podeszłam do drzwi i po chwili szczęknęłam zamkiem.
Zanim ruszyłam w stronę domu, popatrzyłam w okno, przy którym stał Damon. Teraz go nie było. Miałam wrażenie, że tylko czekał na moment, by znów stanąć przy nim i się zamyślić.
W końcu wróciłam do domu. Żal do ukochanego mieszał się ze wściekłością na niego. Postanowiłam, że kiedy się spotkamy, musi mi to wyjaśnić. Ten niespodziewany wybuch i ostre słowa. Nawet nie zauważyłam, kiedy do pokoju wszedł mój brat.
- Co, siostrzyczko? - powiedział wesołym głosem, miałam wrażenie, że trochę sztucznym. - Rozmyśla się o tych przykrych, niewesołych sprawach naszego miasteczka?
- Odwal się. - syknęłam. - Właściwie to dlaczego jesteś taki wesoły?
Natychmiast spoważniał, na jego twarzy natychmiast pojawił się smutek. Zdziwiłam się. Czyżby Klaus miał o wiele więcej twarzy niż początkowo sądziłam?
- Straciłem pracę. - powiedział cicho. - Straciłem pracę, bo powiedziałem szefowej, żeby się ode mnie odpieprzyła, bo według niej wszystko robię źle. Ale nie to mnie martwi. Chciałem spłacić swoje długi, które zaciągnąłem. A teraz? Co będzie? Jak ja to zrobię?
"Nie martw się", chciałam powiedzieć, ale sama się martwiłam. Nie chciałam źle dla brata. Nie sądziłam, że jest w poważnych kłopotach. Dużo poważniejszych niż moich.
Nasi rodzice mieli dużo pieniędzy, ale wszyscy wiedzieliśmy, że nie wystarczy na spłatę długów nawet gdyby oddali jemu swoje dwie pensje. Starali się jak mogli, ale to było trochę z dystansem. Klaus był starszy ode mnie, ale nie miał takiej samodzielności jaką by chciał.
Wyszedł z pokoju, a ja znowu, znowu zaczęłam myśleć o narzeczonym. Zastanawiałam się co stoi za jego zachowaniem. Nowa kobieta?
Nie, nie zrobiłby mi tego. Przecież go znam.

#Elena #2

Uwielbiałam to. Mimo wszystko uwielbiałam adrenalinę, która towarzyszyła mi przy wymykaniu się z domu. Uczucie strachu, że opiekunowie mogliby mnie przyłapać było silniejsze ode mnie. A teraz... teraz miałam powód. Mogłabym spotkać Damona, choć i tak nasza miłość byłaby zakazana. Mimo wszystko. Był chłopakiem jednej z najważniejszych osób w Mystic Falls.
Ubrałam się na czarno i odruchowo zaczęłam układać poduszki. Na dyktafonie odtworzyłam nagranie, kiedy spałam, żeby ciotka niczego się nie domyśliła. Zamknęłam drzwi na klucz.
Wychyliłam się przez okno. Kiedy zauważyłam, że nikogo nie ma, delikatnie zaczęłam zsuwać się po rynnie.
Bingo. Udało się.
Dawno tego nie robiłam.
Odsunęłam schowek na narzędzie i wyszłam przez dziurę, którą kiedyś wykułam. Przesunęłam go na dawne miejsce, a dziurę od strony ulicy zatuszowałam jakimiś chwastami.
Zdjęłam kaptur będąc już w dobrej odległości od domu. Odetchnęłam z ulgą.
Było już ciemno, chyba dochodziła północ. Ulice pozornie pozostawały spokojnie jak na tę porę przystało.
Nagle usłyszałam jakieś krzyki. Podbiegłam bliżej. Pewnie jakaś para, pomyślałam. Chłopak wyżywał się na dziewczynie, groził jej nożem.
- Ej, chłopaku, uspokój się! - krzyknęłam.
Ten tylko zamachnął się na mnie ręką, nie zdążyłam zrobić uniku. Uderzył mnie w twarz, konkretniej w nos. Chyba mi go złamał.
Jęknęłam z bólu, ale próbowałam ustać na nogach. Taak, próbowałam to na pewno dobre określenie. Po prostu nie wychodziło mi to. Usiadłam na chodniku próbując zatamować krwawienie.
Usłyszałam łomot i jęk chłopaka. I jakieś kroki. Miałam wrażenie, że dziewczyna stamtąd uciekła i ani na trochę się nie pomyliłam. Ten, który mnie uderzył, po kogoś dzwonił.
- Nic ci się nie stało? - ktoś do mnie przemówił. Całe szczęście, że siedziałam, bo teraz na pewno nie potrafiłabym usiedzieć.
Nie widziałam go dobrze, ale ten głos rozpoznałabym nawet na końcu świata. Przede mną kucnął Damon i oglądał moje złamanie.
- Chyba złamał mi nos. - powiedziałam, nawet nie próbowałam udawać silnej. Może naprawdę wiłam się z bólu, a może chciałam, żeby wziął mnie do swojego mieszkania i się mną zajął, jak w tych romansidłach.
- W takim razie chyba zjawiłem się w odpowiedniej porze, nie? - odparł. Chciałam się zaśmiać, ale ogromny ból dał o sobie znać. Znowu jęknęłam.
- Chodź, opatrzę cię w mieszkaniu. - powiedział i lekko kulejąc, oparłam się na jego ramieniu.

#Damon #3

Jakimś cudem dotarliśmy do mojego mieszkania. Elena udawała, że nie boli jej złamany nos. Lekko mi to zaimponowało, że nie robi z siebie takiej ofiary losu jak Rebekah.
Usiadła w fotelu, trochę zdenerwowana. I ja byłem zdenerwowany. Miałem opatrzyć dziewczynę, której nie dało się oprzeć. Wprost wodziłem za nią wzrokiem i byłem wdzięczny tamtemu zbirowi, że się tam wtedy pojawił. Dzięki temu miałem ją na wyłączność.
Sięgnąłem po apteczkę i poprosiłem dziewczynę, żeby się położyła. Pochyliłem się nad nią i delikatnie zacząłem przemywać jej twarz. Założyłem opatrunek i chwilę jej się przyglądałem, ona też patrzyła prosto w moje oczy.
Po chwili wstała.
- Dziękuję. - szepnęła.
Nie mogłem się jej oprzeć. Pochyliłem się nad nią i nasze usta miały się złączyć, kiedy ona się obróciła.
- Dzięki za wszystko, Damon. Zajmij się Rebeką. - powiedziała ostro i wyszła z mojego mieszkania. Poczułem się jak debil, ale nie żałowałem tego momentu. Wiedziałem już, że każda taka uwaga będzie stosowana tylko z powinności.
Zacząłem myśleć o jej oczach i z taką myślą zasnąłem.

_____________________________

Nie ma to jak pisać jakieś opowiadanie nie znając fabuły. ;)
Na wszelki wypadek przypominam, że moje opowiadanie jest tylko oparte na "Pamiętnikach wampirów", nie ma z nim nic wspólnego. Dziwne, że dodałam je tylko dlatego, że mi zalegało na pulpicie i kusiło, żeby wstawić. I ogólnie dziwnie wyszło. W innym opowiadaniu nie wezmę się za opisywanie uczuć faceta. Za ciężko to idzie.
Nikt nie skomentuje, ja to wiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#2

Życie staje się niesamowicie trudne, kiedy z dnia na dzień tracisz oparcie we wszystkich i postanawiasz uciec. Ot tak, pozostawiasz całe swoje życie za sobą i uciekasz. Od odpowiedzialności, obowiązków, całej przeszłości. Jedynym, co na ciebie czeka, jest przyszłość pełna blasku.

#o51. Kamila

Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^. A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki. Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy. ***** - Dzień dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trze

#o43. "Cambio dolor..."

Witajcie! :) Mam nadzieję, że szablon jest ładny. Napisałam kolejny rozdział, który jest dość długi. Miałam dość dużo weny i zapisałam swoje pomysły ^^. A, i jeszcze jedno. Dziękuję Wam za 1,600 wyświetleń na blogu. To dla mnie naprawdę dużo. No dobrze, to rozdział 8. ~*~ - Faragondo, ale dlaczego musimy ją odnaleźć? Co się stało? - zapytała Flora. - Jak wiecie, zniknęła, a musimy powiedzieć jej coś bardzo ważnego. To znaczy, ja i jej mama. To naprawdę pilne! - A... czy to dotyczy nas, czy tylko Stelli? - powiedziała Tecna, bawiąc się kosmykiem włosów. Nie interesowała jej ta cała sytuacja. Chciała tylko zdobyć Magicalix, zresztą tak jak pozostałe czarodziejki oprócz Flory. - To dotyczy tylko Stelli i jej koleżanki. Wyruszajcie na Ziemię. - odparła Faragonda i zanim Winx się spostrzegły, były już w Gardenii. - Ale zrobiła się chamska, nie dała się nam odpowiednio ubrać! - odezwała się bezczelnie Aisha. - Aisha! Dlaczego się tak odzywasz?! Wcześnie