Przejdź do głównej zawartości

#o47. Powrót wspomnień

Witajcie! Najpierw chciałabym przeprosić osoby czekające na kolejną część mojego opowiadania - wiem, że nie było mnie tutaj od miesiąca. W tym roku rozpoczęłam gimnazjum i jest mi ciężko ze wszystkim się wyrobić (zwłaszcza, że życie w gimnazjum nie układa mi się pomyślnie). Ten rozdział wyszedł mi strasznie krótki, chociaż pisałam go od dwóch tygodni... Postaram się następny dodać w niedzielę/poniedziałek.
A, i dziękuję za 2,100 wyświetleń. Jesteście najlepsi <3.


*********



Stella odebrała połączenie. Był to nieznany numer. Była pewna, że nigdy wcześniej go nie widziała. Bała się, że to ma jakiś związek z Solarią.
- Halo? - przyłożyła telefon do ucha.
- O, to już mnie nie poznajesz? - usłyszała odpowiedź na swoje pytanie. Głos należał do jakiejś dziewczyny, jednak był nieprzyjemny i ironiczny.
- A z kim mam okazję rozmawiać? - spytała czarodziejka drżącym głosem. Spojrzała do Valtora, który chyba chciał jej coś powiedzieć, ale dziewczyna powstrzymała go. Z telefonu usłyszała szyderczy chichot.
- Na jakim świecie żyjesz, kobieto?! Tu Abby, Suzi. Przyjaciółka córki burmistrza! Twój ojciec powinien zdechnąć za to, co zrobił mojej kumpelce. Ale nie martw się, niedługo go nie będzie, a ty będziesz rozpaczać, dlaczego twój ukochany tatuś nie żyje... - odparła dziewczyna, wciąż nieprzyjemnie się śmiejąc. - No cóż, twój stary popełnił wielki błąd, wkurzając się na Jul. Ale to nie koniec,
- A skąd masz mój numer? - spytała Stella. Właśnie przypomniała sobie, że przez pomyłkę zabrała telefon Suzanne zamiast swojego. Nie było jej głupio, bo wprawdzie często pisała z Valtorem, ale po skończonych rozmowach wszystkie SMS-y od niego usuwała, tak samo jak połączenia. Wiedziała, że dziewczyny często korzystały z jej telefonu, więc tylko dlatego to robiła.
- Stoję tuż za tobą. - usłyszała. Przerażona blondynka powoli obróciła się do tyłu. Za nią stała dziewczyna, która uśmiechnęła się ironicznie. Stell błyskawicznie podjęła decyzję.
- Uciekamy! - złapała chłopaka za rękę i schowała telefon do kieszeni spodni. Okazało się, że Valtor jest świetnym sprinterem, jednak dziewczyna nie była od niego gorsza. Tuż za nimi biegła Abby, myśląc, że goni Suzanne i jej chłopaka. W końcu, gdy dziewczyna wypowiadająca różne groźby pod adresem Stelli znajdowała się kilkadziesiąt metrów od nich, czarodziejka krzyknęła: „Stella Mythix!” i z Valtorem teleportowała się w miejsce, o którym pomyślała.

*

Tymczasem Flora wróciła do Alfei. Randka z Helią była całkiem miła. Nawet wiadomość o zalotach Brandona do Stelli nie zdołała popsuć jej humoru. W końcu to nic poważnego, jeśli chłopak chce odzyskać dawną dziewczynę.
Zastała Winx w salonie. Właśnie grały w Chińczyka, a Tecna jak dotąd była najlepsza, bo wprowadziła już cztery pionki do domku. Czarodziejka natury kierowała się do swojego pokoju, gdy Musa powiedziała:
- Flora, zaczekaj.
Wróżka obróciła się i spojrzała na Musę. Jej mina wykazywała leciutki niepokój, którego nie chciała dać po sobie poznać. „To nie dla mnie, Muso, mnie nie można oszukać!” - pomyślała Flora. Jednak po chwili wahania spytała:
- O co chodzi? Martwisz się o Stellę?
- Hm... niezupełnie. - odparła brunetka. - Nie musi być moją przyjaciółką.
- Mi także nie zależy mi na jej przyjaźni, no... ale chcę dostać Magicalix! W końcu, gdybym uratowała Solarię i cały magiczny wymiar, ludzie uznaliby mnie za prawdziwą bohaterkę... - rozmarzyła się Tecna.
- Założę się, że to ja go dostanę! - prychnęła z wyższością rudowłosa czarodziejka. - Nie zapominajcie, ile się dla was poświęcałam... Na każdej misji to ja byłam górą!
Flora przeraziła się. Nie, to nie mogła być prawda. Jej prawdziwe przyjaciółki nie były chciwe. W końcu były Winx, najbardziej zjednoczonym klubem w magicznym wymiarze! Aisha patrzyła na nią równie przerażona.
- Nie, to nie może być prawda... - szepnęła czarodziejka natury, a na jej twarzy pojawiły się kropelki potu. - Jedyna osoba, która mogła to zrobić, to...
- Lepiej nic nie mów. - uciszyła ją księżniczka Androsa. - Dobrze wiemy, bo przecież tylko jedna osoba ma tak ogromną moc. Niestety, to nie jest Princesa ani nikt z Helarii, tylko to jest...

*

Tymczasem w zamku królowej pojawiła się Eternity. Była wściekła na swoją matkę, ponieważ ta obraziła ją słowem: „głupia”. Dziewczyna dobrze wiedziała, że to nic nieznaczące słowo i że nawet gdyby tak powiedziała do niej koleżanka, nic sobie by z tego nie zrobiła. Ale tak nazwała ją matka, jej własna matka. I to po raz pierwszy w życiu młodej dziedziczki tronu.
Dla królowej niosła pewien napój, który konsystencją, wyglądem i zapachem przypominał mrożoną kawę latte, którą Princesa bardzo często piła (wręcz można było powiedzieć, że kobieta jest od niej uzależniona). Jednak to nie było to, co właścicielka tronu lubiła najbardziej. Tak naprawdę to był napój śmierci, a wypicie najmniejszej łyżeczki wpływało na całkowite zamrożenie mózgu, czyli natychmiastową śmierć. Miała dość wszystkiego, walki przeciw Solarii, mechanicznych robotów i diabolicznego śmiechu matki, który oznaczał, że to ona jest najlepszą, najpiękniejszą i najbardziej inteligentną osobą we wszechświecie. Naprawdę, miała tego dość. Nie chciała tego dłużej znosić. „Tylko... dlaczego mam takie myśli?” - pomyślała Eternity. - „W końcu... nie chcę być taka jak matka! Muszę się opanować...”.
Podeszła do stolika ze swoim zdjęciem sprzed piętnastu lat. Wtedy była szczęśliwą, pogodną czterolatką. Na zdjęciu promiennie się uśmiechała, a w tle jej mama rzucała piłkę do ukochanej suczki - Sonnie, zaś to jej tato robił zdjęcie najdroższej córeczce - właśnie Eternity. Wtedy miała piękne, brązowe oczy, a jej włosy były w kolorze miodowego blondu. Należała do tych szczupłych dziewczynek, jednak nigdy nie była tą najszczuplejszą. Jej szczęście skończyło się po pięciu latach, gdyż wtedy jej rodzice się pokłócili, a w szału... kobieta zabiła swojego męża na oczach córeczki. Płakała po tym, co się stało, jednak nie mogła cofnąć czasu. Po dwóch tygodniach uśmierciła Sonnie, gdy suczka delikatnie nadepnęła jej na stopę. To kompletnie załamało dziewczynkę, wtedy pierwszy raz sięgnęła po nóż i podcięła sobie żyły. Po długim pobycie w szpitalu strasznie schudła i wpadła w anoreksję, a mama przemalowała jej włosy na czarno. I wtedy kobieta stworzyła Helarię.
Eternity tak naprawdę kiedyś nazywała się Eliza, a jej matka - Patty. Jednak po stworzeniu Helarii zmieniła im imiona i kazała zapomnieć o wszystkim, co do tej pory kilkulatka przeżyła. O ukochanej suczce, o tym, że była oczkiem w głowie swojego tatusia, o swoich najlepszych przyjaciółkach i karierze szkolnej, sympatycznej gwiazdki w szkole. Dziewczynka dzięki swoim talentom była zaliczana do szkolnej elity, jednak nie zwracała na nią uwagi i nie patrzyła na swoich rówieśników z góry - za to wszyscy ją lubili. Po śmierci bliskich osób wszystko straciła, wpadła w niebezpieczny stan psychiczny. Przyjaciółki przejęły się tym, chciały ją odwiedzać, ale matka niedoszłej samobójczyni nie pozwoliła im na to.
Wszystko byłoby dobrze i nastolatka żyłby tak, jak do tej pory. Jednak zauważyła to zdjęcie, które wiązało się z milionem wspomnień.
Teraz one wróciły.
Eternity znów zaczęła marzyć, by znów być lubianą dziewczyną, która ma mnóstwo oddanych przyjaciół... Że ma pozycję w szkole i przez nikt jej nie obraża. Wszyscy chcieli być na jej miejscu, jednak mogli się tylko z nią przyjaźnić. Nic więcej.
Dziewczyna korytarzem szła do salonu. W końcu nie mogła wytrzymać wybuchu złości i rzuciła tacą o podłogę. Fiolka z trującym napojem rozbiła się, a trucizna wylała się na podłogę.
- Nigdy nie będę taka jak ty, mamo, nigdy! - krzyknęła na cały zamek.
Jej krzyki usłyszała Kiara, która nuciła sobie pod nosem, chodząc po pokoju. „Co się takiego stało i kto to tak krzyczy?” - pomyślała zdenerwowana. - „Chyba Princesa nie pozwala krzyczeć...?”. Bez pośpiechu zeszła na dół, zastając Eternity z dużą raną na ręce. Na podłodze leżało rozbite szkło i napój o dziwnej konsystencji. Wyglądem przypominał herbatę, ale Kiara miała szczególnie wrażliwy węch i wyczuła truciznę. Dziewczyna powoli zasypiała pod jej wpływem.
- Boże, dziecko, co ty zrobiłaś! - powiedziała cicho blondynka, z niedowierzaniem wpatrując się w magiczną miksturę, jaką córka Princesy zamierzała jej zaserwować.

_
01.2017: No widzisz, a myślałaś, że gimnazjum będzie takie fajne! A tu bum, okazało się, że jest beznadziejnie.

Komentarze

  1. 'Po dwóch tygodniach uśmierciła Sonnie, gdy suczka delikatnie nadepnęła jej na stopę.' - zabolało mnie, naprawdę. Okrutne.

    Znakomicie opisałaś przeszłość Eternity. To trudna historia, ale wydaje się mocno prawdziwa. Aż dziwię się, że tyle czasu minęło, a nikt nic nie napisał pod tym postem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#2

Życie staje się niesamowicie trudne, kiedy z dnia na dzień tracisz oparcie we wszystkich i postanawiasz uciec. Ot tak, pozostawiasz całe swoje życie za sobą i uciekasz. Od odpowiedzialności, obowiązków, całej przeszłości. Jedynym, co na ciebie czeka, jest przyszłość pełna blasku.

#o51. Kamila

Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^. A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki. Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy. ***** - Dzień dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trze

#o43. "Cambio dolor..."

Witajcie! :) Mam nadzieję, że szablon jest ładny. Napisałam kolejny rozdział, który jest dość długi. Miałam dość dużo weny i zapisałam swoje pomysły ^^. A, i jeszcze jedno. Dziękuję Wam za 1,600 wyświetleń na blogu. To dla mnie naprawdę dużo. No dobrze, to rozdział 8. ~*~ - Faragondo, ale dlaczego musimy ją odnaleźć? Co się stało? - zapytała Flora. - Jak wiecie, zniknęła, a musimy powiedzieć jej coś bardzo ważnego. To znaczy, ja i jej mama. To naprawdę pilne! - A... czy to dotyczy nas, czy tylko Stelli? - powiedziała Tecna, bawiąc się kosmykiem włosów. Nie interesowała jej ta cała sytuacja. Chciała tylko zdobyć Magicalix, zresztą tak jak pozostałe czarodziejki oprócz Flory. - To dotyczy tylko Stelli i jej koleżanki. Wyruszajcie na Ziemię. - odparła Faragonda i zanim Winx się spostrzegły, były już w Gardenii. - Ale zrobiła się chamska, nie dała się nam odpowiednio ubrać! - odezwała się bezczelnie Aisha. - Aisha! Dlaczego się tak odzywasz?! Wcześnie