"...There's just one thing I need:
I don't care about the presents underneath the Christmas tree.
I just want you for my own more than you could ever know.
Make my wish come true - all I want for Christmas is you!"
Make my wish come true - all I want for Christmas is you!"
Notka poświęcona osobom, które regularnie czytają mojego bloga lub weszli na niego jeden jedyny raz.
Życzę Wam dobrych, spokojnych świąt (w końcu jeszcze są święta xd), miłego kolędowania. Zdrowia, szczęścia, pomyślności. Dobrych ocen, znalezienia swojego miejsca na świecie i spełnienia marzeń. Wiem, że trochę krótko i skromnie napisałam, ale to od serca.
No i jeszcze takie krótkie coś, jak ktoś pamięta moje opowiadanie o Kamili xD.
Ze specjalnym "dedykiem" dla Vic - za wszystko, co dla mnie zrobiłaś i za to, ze jesteś.
________________________________
Gdy uspokojone nastolatki wychodziły ze szkoły, w oddali dostrzegły oddziały żołnierzy, a czas jakby nagle się zatrzymał. Zabijali wszystkich ludzi, których zobaczyli, przynajmniej tak wydawało się dziewczynom. Przestraszone wbiegły do schowka na boisku, o którym tylko prawdopodobnie one miały pojęcie. Usłyszały huk i odgłos strzelanin. Po kilkunastu minutach nastała martwa cisza.
Zlękniona Kama ostrożnie wyszła na zewnątrz. Powoli idąc do tylnego wejścia szkoły, zobaczyła koleżankę z klasy postrzeloną w tył głowy. Jej brązowe oczy były na wpół przymknięte, a czarne loki zostały rozgarnięte wokół twarzy. Widok zabitej dziewczyny spowodował, że po twarzy Kamili popłynęły łzy. Ledwo powstrzymując szloch, dobrnęła do głównego korytarza. Przy nim zobaczyła stos złożonych ciał, jednak jedyne, co ją naprawdę zdziwiło to fakt, że te osoby najczęściej miały ciemne włosy i oczy ciemnego koloru. Wśród nich dostrzegła znajomą nauczycielkę, a także znajomych z równoległych klas. „Dzięki Bogu, że nie pojawiłam się na dodatkowych zajęciach z matmy!” - wykrzyknęła w duchu z niemałą ulgą, ale pozostał strach. Nie wiedziała, kiedy żołnierze mogą wrócić.
Tymczasem Anka została w schowku. Bardzo bała się wyjść na zewnątrz, by nie spotkać wrogów. Tak naprawdę była Żydówką i tak jak jej rodzina skrycie nienawidziła Niemców, których w myśli nazywała Szwabami. Z opowieści rodzinnych wynikało, że w czasie Holocaustu zginęła ich cała rodzina, jedynie dzięki wyjazdowi do Palestyny przetrwała ich prababcia, której udało się wrócić do ojczyzny. Wiedziała, że w końcu nie wytrzyma i wyjawi całą tajemnicę przyjaciółce, chociaż nie miała na to najmniejszej ochoty. Pokusa była silniejsza. Wbiła paznokcie w dłoń, by się chociaż trochę uspokoić. Po chwili znowu usłyszała hałasy i odgłosy pistoletu. Schowała twarz w torbę, by nie panikować. Ale przecież w gimnazjum została Kama, która w każdej chwili mogła zostać zastrzelona. „Nie, nie, nie” - myślała gorączkowo.
Do szkoły nastolatek powrócili żołnierze. Kamila, która stała przy tablicy ogłoszeń, bała się. Wiedziała, że nie może uciec. Na pewno wziętoby to za ucieczkę, a Kama była oczytaną osobą, więc wiedziała, co się dzieje w takich sytuacjach.
Starannie ukrywając przerażenie i strach chodziła przed tablicami informacyjnymi, szukając na nich czegoś niemożliwego.
- Guten Morgen - zasalutowali żołnierze. - Bist du eine Deutsche?
Nagle ogarnęło ją przerażenie i nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
- Kamila Biernacka? - spytał inny żołnierz, mówiący po polsku.
Skinęła głową.
- Pójdziesz z nami. - odparł ten sam żołnierz i ku swojemu zdziwieniu, zobaczyła w nim coś znajomego. Nie mogła sobie przypomnieć, co.
Znała go.
Gdy szła z grupką żołnierzy, ciągle wpatrywała się w żołnierza, który wiedział, jak się nazywa. "Nie, to niemożliwe" - i mimo że walczyła ze swoim umysłem, na jej twarz wskoczył lekki rumieniec.
Michał. On wiedział.
*****
W tym samym czasie Anka siedziała w tajnej skrytce. Zobaczyła Kamilę wychodzącą ze szkoły w towarzystwie żołnierzy. Przeraziła się nie na żarty, chociaż sama nie wiedziała, dlaczego. W końcu jej przyjaciółka dobrze, a nawet biegle posługiwała się niemieckim, teoretycznie nie było różnicy pomiędzy nią a Niemką.
Teoretycznie, w końcu Kamila była Polką.
Trochę zmartwiona, napisała do Kamy: "Hej, co u ciebie?".
Po minucie przyszła odpowiedź: "Nie martw się o mnie, niedługo wrócę do domu. Pamiętaj, żeby na imprezę dokupić trochę jedzenia, bo znając chłopaków, to wszystko zjedzą xd. Trzymaj się. ;)".
Anka przez chwilę zastanawiała się nad sensem wiadomości i doszła do wniosku, że przecież Kama nie mogła napisać tego wprost, bo SMS mogą czytać niemieccy żołnierze. Chwilę zastanawiała się nad sensem wiadomości i odpisała: "Wychodzę z domu. Gdybyś mnie szukała, to idę do Biene."
Biene nazywały koleżankę z klasy, która naprawdę nazywała się Beata i lubiła wszystkie imiona zaczynające się na B. W przyszłości chciała wyjechać do Niemiec i stąd ten przydomek. Na początku go nie lubiła, ale przyzwyczaiła się.
- Biene? Niemiecka koleżanka? - kolejny raz spytał Michał, który patrzył prosto przed siebie. Jego głos usłyszała Anka, jednak nie zdawało się, że był on znajomy.
- Nie, tak nazywamy znajomą, która w przyszłości marzy o wyjeździe do Niemiec. - wyjaśniła Kamila, kątem oka zerkając na niego.
- W przyszłości raczej będzie to wskazane - mruknął Michał, ciągle idąc przed siebie.
To już nie dotarło do uszu Anki, która znudzona zaczęła grać na telefonie.
*****
- Halo, pani Biernacka? - usłyszała czyjś głos. Rozejrzała się po pomieszczeniu, gdzie zobaczyła kroplówki, bandaże, łóżka i ubrane w biały fartuch dziewczyny. Szpital.
Nie miała zielonego pojęcia, jak się tutaj znalazła. Pamiętała tylko, że w budynku obok wybuchła bomba. A wcześniej dowiedziała się, że wybuchła wojna. Powiedziała to jej dobra znajoma, Magda, która została zastrzelona.
"A co z moją córką? Co się z nią stało? Przecież napadli na naszą ulicę, a jeśli nie zdążyła się schować...? Boże!"
Schowała głowę w ramionach, mimo że sprawiało jej to ból. Zerknęła w lusterko i zobaczyła, że jest poobijana i ma zabandażowaną głowę ze względu na liczne, stosunkowo niegroźne rany.
- Jestem - odezwała się cicho. Wiedziała, jak się zachować w szpitalu. Cisza, spokój, bezpieczeństwo.
*****
Po pół godzinie Kamila wyszła z pomieszczenia. Tak naprawdę chodziło o wyrobienie dokumentów i inne formalności. Z niewiadomych powód została wpisana na listę ludności polsko-niemieckiej. "To co w takim razie ukrywali przede mną rodzice?" - zastanawiała się, kopiąc kamyk. "Co się dzieje? Kim ja jestem?"
Sytuacja w mieście się trochę uspokoiła. Wprawdzie wciąż w mieście przybywali Niemcy i to wcale nie w pokojowych zamiarach, to nie strzelali do każdej napotkanej osoby. Swoje kroki kierowała w stronę domu Biene. Anka została u niej, bo przeraźliwie bała się Niemców.
- Hej - Kama uśmiechnęła się, gdy zobaczyła Biene. Dziewczyna w ręku trzymała mikser, a całe ubranie było zbryzgane niewiadomą mazią prawdopodobnie pochodzącą ze zmiksowanych produktów.
- Chciałam zrobić ciasto... - zaczęła Biene. W końcu na horyzoncie pojawiła się Anka. Kamila prawie padła ze śmiechu, gdy ją zobaczyła i przez to prawie nie poślizgnęła się na podłodze.
- Bawcie się dobrze - zaśmiała się, widząc huragan w końcu. "Ach, te dziewczyny" - pomyślała. "Jakby w ogóle nie zwracały uwagi na to, co się dzieje."
_
01.2017: To wszystko jest tak niedopracowane. Przecież dziewczyny nie byłyby tak roześmiane, w końcu ma być wojna.
Zlękniona Kama ostrożnie wyszła na zewnątrz. Powoli idąc do tylnego wejścia szkoły, zobaczyła koleżankę z klasy postrzeloną w tył głowy. Jej brązowe oczy były na wpół przymknięte, a czarne loki zostały rozgarnięte wokół twarzy. Widok zabitej dziewczyny spowodował, że po twarzy Kamili popłynęły łzy. Ledwo powstrzymując szloch, dobrnęła do głównego korytarza. Przy nim zobaczyła stos złożonych ciał, jednak jedyne, co ją naprawdę zdziwiło to fakt, że te osoby najczęściej miały ciemne włosy i oczy ciemnego koloru. Wśród nich dostrzegła znajomą nauczycielkę, a także znajomych z równoległych klas. „Dzięki Bogu, że nie pojawiłam się na dodatkowych zajęciach z matmy!” - wykrzyknęła w duchu z niemałą ulgą, ale pozostał strach. Nie wiedziała, kiedy żołnierze mogą wrócić.
Tymczasem Anka została w schowku. Bardzo bała się wyjść na zewnątrz, by nie spotkać wrogów. Tak naprawdę była Żydówką i tak jak jej rodzina skrycie nienawidziła Niemców, których w myśli nazywała Szwabami. Z opowieści rodzinnych wynikało, że w czasie Holocaustu zginęła ich cała rodzina, jedynie dzięki wyjazdowi do Palestyny przetrwała ich prababcia, której udało się wrócić do ojczyzny. Wiedziała, że w końcu nie wytrzyma i wyjawi całą tajemnicę przyjaciółce, chociaż nie miała na to najmniejszej ochoty. Pokusa była silniejsza. Wbiła paznokcie w dłoń, by się chociaż trochę uspokoić. Po chwili znowu usłyszała hałasy i odgłosy pistoletu. Schowała twarz w torbę, by nie panikować. Ale przecież w gimnazjum została Kama, która w każdej chwili mogła zostać zastrzelona. „Nie, nie, nie” - myślała gorączkowo.
Do szkoły nastolatek powrócili żołnierze. Kamila, która stała przy tablicy ogłoszeń, bała się. Wiedziała, że nie może uciec. Na pewno wziętoby to za ucieczkę, a Kama była oczytaną osobą, więc wiedziała, co się dzieje w takich sytuacjach.
Starannie ukrywając przerażenie i strach chodziła przed tablicami informacyjnymi, szukając na nich czegoś niemożliwego.
- Guten Morgen - zasalutowali żołnierze. - Bist du eine Deutsche?
Nagle ogarnęło ją przerażenie i nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
- Kamila Biernacka? - spytał inny żołnierz, mówiący po polsku.
Skinęła głową.
- Pójdziesz z nami. - odparł ten sam żołnierz i ku swojemu zdziwieniu, zobaczyła w nim coś znajomego. Nie mogła sobie przypomnieć, co.
Znała go.
Gdy szła z grupką żołnierzy, ciągle wpatrywała się w żołnierza, który wiedział, jak się nazywa. "Nie, to niemożliwe" - i mimo że walczyła ze swoim umysłem, na jej twarz wskoczył lekki rumieniec.
Michał. On wiedział.
*****
W tym samym czasie Anka siedziała w tajnej skrytce. Zobaczyła Kamilę wychodzącą ze szkoły w towarzystwie żołnierzy. Przeraziła się nie na żarty, chociaż sama nie wiedziała, dlaczego. W końcu jej przyjaciółka dobrze, a nawet biegle posługiwała się niemieckim, teoretycznie nie było różnicy pomiędzy nią a Niemką.
Teoretycznie, w końcu Kamila była Polką.
Trochę zmartwiona, napisała do Kamy: "Hej, co u ciebie?".
Po minucie przyszła odpowiedź: "Nie martw się o mnie, niedługo wrócę do domu. Pamiętaj, żeby na imprezę dokupić trochę jedzenia, bo znając chłopaków, to wszystko zjedzą xd. Trzymaj się. ;)".
Anka przez chwilę zastanawiała się nad sensem wiadomości i doszła do wniosku, że przecież Kama nie mogła napisać tego wprost, bo SMS mogą czytać niemieccy żołnierze. Chwilę zastanawiała się nad sensem wiadomości i odpisała: "Wychodzę z domu. Gdybyś mnie szukała, to idę do Biene."
Biene nazywały koleżankę z klasy, która naprawdę nazywała się Beata i lubiła wszystkie imiona zaczynające się na B. W przyszłości chciała wyjechać do Niemiec i stąd ten przydomek. Na początku go nie lubiła, ale przyzwyczaiła się.
- Biene? Niemiecka koleżanka? - kolejny raz spytał Michał, który patrzył prosto przed siebie. Jego głos usłyszała Anka, jednak nie zdawało się, że był on znajomy.
- Nie, tak nazywamy znajomą, która w przyszłości marzy o wyjeździe do Niemiec. - wyjaśniła Kamila, kątem oka zerkając na niego.
- W przyszłości raczej będzie to wskazane - mruknął Michał, ciągle idąc przed siebie.
To już nie dotarło do uszu Anki, która znudzona zaczęła grać na telefonie.
*****
- Halo, pani Biernacka? - usłyszała czyjś głos. Rozejrzała się po pomieszczeniu, gdzie zobaczyła kroplówki, bandaże, łóżka i ubrane w biały fartuch dziewczyny. Szpital.
Nie miała zielonego pojęcia, jak się tutaj znalazła. Pamiętała tylko, że w budynku obok wybuchła bomba. A wcześniej dowiedziała się, że wybuchła wojna. Powiedziała to jej dobra znajoma, Magda, która została zastrzelona.
"A co z moją córką? Co się z nią stało? Przecież napadli na naszą ulicę, a jeśli nie zdążyła się schować...? Boże!"
Schowała głowę w ramionach, mimo że sprawiało jej to ból. Zerknęła w lusterko i zobaczyła, że jest poobijana i ma zabandażowaną głowę ze względu na liczne, stosunkowo niegroźne rany.
- Jestem - odezwała się cicho. Wiedziała, jak się zachować w szpitalu. Cisza, spokój, bezpieczeństwo.
*****
Po pół godzinie Kamila wyszła z pomieszczenia. Tak naprawdę chodziło o wyrobienie dokumentów i inne formalności. Z niewiadomych powód została wpisana na listę ludności polsko-niemieckiej. "To co w takim razie ukrywali przede mną rodzice?" - zastanawiała się, kopiąc kamyk. "Co się dzieje? Kim ja jestem?"
Sytuacja w mieście się trochę uspokoiła. Wprawdzie wciąż w mieście przybywali Niemcy i to wcale nie w pokojowych zamiarach, to nie strzelali do każdej napotkanej osoby. Swoje kroki kierowała w stronę domu Biene. Anka została u niej, bo przeraźliwie bała się Niemców.
- Hej - Kama uśmiechnęła się, gdy zobaczyła Biene. Dziewczyna w ręku trzymała mikser, a całe ubranie było zbryzgane niewiadomą mazią prawdopodobnie pochodzącą ze zmiksowanych produktów.
- Chciałam zrobić ciasto... - zaczęła Biene. W końcu na horyzoncie pojawiła się Anka. Kamila prawie padła ze śmiechu, gdy ją zobaczyła i przez to prawie nie poślizgnęła się na podłodze.
- Bawcie się dobrze - zaśmiała się, widząc huragan w końcu. "Ach, te dziewczyny" - pomyślała. "Jakby w ogóle nie zwracały uwagi na to, co się dzieje."
_
01.2017: To wszystko jest tak niedopracowane. Przecież dziewczyny nie byłyby tak roześmiane, w końcu ma być wojna.
O maj gad xdd. Dla mnie <3. O jejciu. Dzięki Cattuś ;* Świetny rozdział ;****** Wesołych świąt :3.
OdpowiedzUsuńNie ma za co, Vic <3. Wesołych :3.
UsuńBtw. przepraszam, że tak późno, ale nie zaglądałam tutaj.