Przejdź do głównej zawartości

#o45. Królowa

Witajcie! Dziś mam dla Was nowy rozdział. Proszę Was o jedno - komentujcie mój rozdział na WinxBlogger, na asku, na Gadu-Gadu lub tutaj, bo komentowanie mnie motywuje. A stale ocenia je tylko Stell. Za każdy komentarz serdecznie dziękuję. ;3

~*~

Stella, słysząc płacz i krzyki dziewczyny zbiegła na dół. Jednak to, co widziała przez okno, zaciekawiło ją. Las wokół jeziora Roccaluce się palił...
- Cześć... - wychlipała dziewczyna.
- O co chodzi? - spytała zaniepokojona blondynka.
- Tam, las się pali! - wskazała palcem na jezioro i las wokół niego.
O nie!” - pomyślała niezadowolona Stella. - „Las się pali! To niemożliwe! Przecież jest zaczarowany i odporny na zwykły ogień!”
Zawołała wszystkie Winx. Najdziwniejsze było to, że wśród nich nie było Bloom... Już wiedziała, kto przyczynił się do pożaru zaczarowanego lasu. Dziewczyny dokonały przemiany w Mythix i poleciały ratować magiczne drzewa.
Tymczasem w Alfei zrobił się wielki chaos. Wszystkie dziewczyny z przemianą Enchantix'u, Believix'u i Harmonix'u chciały lecieć na ratunek, a nauczyciele powstrzymywali je. Ta misja była niezwykle niebezpieczna. Szkoła chwilowo została otoczona magiczną ścianą, by młodziutkie wróżki nie odlatywały.
A Winx walczyły z ogromnym ogniem. Nie miały wątpliwości, że to rudowłosa strażniczka potężnego mocy.
- Aisha Morfix! - krzyknęła księżniczka Androsa.
- Kwiatowy czar! - szepnęła Flora.
- Słoneczny żar! - powiedziała pewna siebie Stella.
- Moc kalkulacji! - odparła Tecna, rzucając iskierki w płomienie.
- Mocna piosenka! - zaśpiewała Musa.
- Konwergencja! - krzyknęły i utworzyły krąg nad płonącym lasem. W tej chwili wszystko zależało od skupienia czarodziejek, które w tej chwili poświęcały swoje moce dla ukochanego lasu.
Dostrzegły Bloom, która...

*

- Hejka, Suzanne! - usłyszała głos, ale nie wiedziała, do kogo należy.
- Znamy się? - odparła chłodno i odwróciła się. Spojrzała w twarz dziewczyny, której nie znała.
- Słyszałam o twoim ojcu. Jestem Lucy, przyjaciółka Julii. Tej pobitej dziewczyny. - powiedziała szyderczo, a Suza się zaczerwieniła.
- Dlaczego mam płacić za błędy ojca? To nie moja wina, że pobił moją dawną przyjaciółkę. - odwróciła głowę.
- Słuchaj, twój ojciec wychodzi z więzienia. A jak wyjdzie, to ciebie nie będzie na Ziemi, rozumiesz? - zagroziła.
- Po pierwsze, to nie jest mój ojciec. - powiedziała Suzanne, czym zaskoczyła Lucy. - Po drugie, pochodzę z Solarii, a rodziny królewskiej. Nie musisz się o mnie martwić. - wysyczała prosto w oczy zaskoczonej dziewczyny i odeszła. Nie mogła znieść tych wszystkich komentarzy, musiała opuścić Gardenię przynajmniej na jakiś czas.

*

Bloom płakała. Siedziała w samym środku lasu nad jeziorem Roccaluce. Płomienie prawie ją dosięgały.
- Uważaj! - krzyknęła przerażona Aisha. - Fala Morfix'u!
Rudowłosa dziewczyna była cała przemoczona, ale dziewczyny podniosły ją do góry i odleciały w stronę Alfei.
- Dlaczego podpaliłaś las? - zapytała Flora, gdy były już na miejscu.
- Chciałam zniszczyć miejsce, które kojarzyło mi się ze Sky'em. Nienawidzę jeziora Roccaluce, nienawidzę siebie! - krzyknęła i wpadła w histeryczny płacz.
Czarodziejki popatrzyły na siebie zdumione. Bloom, która tak się zachowała? To nie pasowało do niej, to nie było możliwe! Dawna liderka Winx...
- Na razie wtrąćcie ją do lochu. - rozkazała Faragonda. Nie spodziewała się tego po swojej dawnej ulubienicy.
Wróżki nie mogły w to uwierzyć. Przyszła straż i po kilku minutach Blooma znalazła się w lochu, a przyjaciółki nie chciały jej widzieć za to, co zrobiła. Wyczerpane opadły na fotele w swoim pokoju.
- Wiecie co... - powiedziała Musa. - A może Bloom zaplanowała to sobie wszystko wcześniej?
- Ale co masz na myśli? - zapytała księżniczka Zenithu.
- Że ona specjalnie została liderką, by później wyciąć taką akcję... Wiem, bez sensu. - czarodziejka muzyki machnęła ręką i spojrzała na zegarek. Była 2:53.
- Lepiej chodźmy spać, bo teraz głupoty gadamy. - powiedziała Flora i wszystkie ułożyły się do łóżek, a po półgodzinie zasnęły. Tylko Stella myślami była nieobecna. Myślała nad wydarzeniami ostatnich dni i nad tym, że Magicalix przestał ją obchodzić.

*

Luna obudziła się. Miała straszny sen o samobójstwie Stelli. Odruchowo zakryła usta ręką i nerwowo poruszyła się. Na szczęście jej mąż ciągle spał, więc kobieta odetchnęła z ulgą.
Zaniepokojona otworzyła portal do Alfei, a w jej głowie kotłowały się straszne myśli. Spanikowała, gdy zobaczyła chaos wśród uczennic. W tłumie dostrzegła Faragondę i natychmiast podbiegła do niej, przestraszona całą tą sytuacją.
- Faragondo! - powiedziała, gdy była już przy nauczycielce. - Co się stało?
- Bloom chciała podpalić las wokół jeziora Roccaluce, a tym samym popełnić samobójstwo. - kobieta odwróciła głowę.
- I co? - w oczach Luny pojawiły się łzy. - Co się z nią stało?!
- Nic się nie stało, została wtrącona do lochu. I spokojnie, Stella jest w swoim pokoju. - próbowała uspokoić ją dyrektor. Ale nic z tego. Luna zaczęła biec po schodach aż do pokoju córki. Zastała ją siedzącą na parapecie, najwyraźniej nad czymś myślała.
- Stello! - krzyknęła kobieta. Dziewczyna o mało nie spadła na dziedziniec.
- Mamo... dlaczego mnie straszysz? - czarodziejka próbowała krzyknąć, ale akurat była zbyt łagodna, by to zrobić.
- Myślałam, że coś ci się stało... Wolałam upewnić się, że wszystko w porządku. - odparła Luna, tuląc do siebie Stellę.
- Mamo, coś knujesz... - powiedziała z udawaną obojętnością dziewczyna.
Kobieta westchnęła. Opowiedziała jej o zachowaniu ojca, o swoim śnie i złych obawach. Stella przestraszyła się. Nie chciała, by rodzice znów brali rozwód... i nie chciała kolejnej powtórki wczorajszych wydarzeń. Wystarczyło jej to, czego się dowiedziała od Luny. Zrozumiała, że może jej zaufać, a na ojca... no cóż, po prostu nie może liczyć.
- Posłuchaj... - powiedziała matka Stell. - Istnieje taka planeta, Helaria. Jest to słonecznej planety, czyli Solarii. Na niej panują osoby, które mają tzw. „zimne” imiona. Musisz się strzec tych osób, inaczej będą chciały cię zabić.
- Ale... co ja im zrobiłam? - spytała roztrzęsiona dziewczyna. Luna podała jej kubek gorącej czekolady.
- Ty nie, ale ja i Drużyna Światła. Walczyliśmy z Helarią i tamta planeta przegrała, jednak niedawno byłą odbudowywana na nowo. Musisz się strzec tych ludzi, ponieważ mogą cię zniszczyć. - dodała królowa i zamyśliła się.
- Ale... przecież to Suzanne jest twoją córką, nie ja? - Stella dopiła czekoladę i odstawiła kubek na szafkę.
- Masz rację, jednak wszyscy są przyzwyczajeni, że to ty nią jesteś. - odparła Luna. - Czas na mnie muszę wracać na Solarię. Ojciec mnie wzywa, musi ze mną ustalić najdrobniejsze szczegóły waszego przyjęcia. W końcu jesteśmy małżeństwem...
- To dlaczego się z nim nie rozwiedziesz?
To pytanie zbiło z tropu Lunę. Nie spodziewała się tego od Stelli, która tak bała się, że się rozwiodą.
- Myślałam, że nie chcesz tego. - powiedziała Luna drżącym głosem.
- Sama uczysz mnie, że mogę polegać tylko na sobie. Że to ja jestem silna. Mamo, całe życie przed tobą! Na planetach są inni faceci, którzy ciebie pokochają, nie tak jak... - to słowo nie mogło Stelli przejść przez gardło. - … sama dobrze wiesz, jak król. Nie może się tobą wysługiwać, kiedy tylko zechce. Bądź asertywna...
- Masz rację, Stello. - przyznała Luna. - Ale naprawdę jest już późno, muszę już iść.
- Dobranoc, mamo. - szepnęła Stella i pomachała kobiecie na pożegnanie. Po jej wyjściu znów usiadła na parapecie i rozmyślała o wszystkim, co wpadło jej do głowy, a także o Valtorze, który tej nocy do niej zadzwonił. „Urocze.” - pomyślała o nim ciepło i na chwilę przymknęła oczy, wyobrażając sobie, co by było, gdyby jednak znalazł się w Alfei.

*

- Hejka! - zawołała Suzanne, która następnego dnia rano znalazła się w magicznej szkole. Czuła się tutaj jak u siebie. Musiała wziąć długi urlop do szefowej, która zapewniła ją, że jej stanowisko zawsze będzie na nią czekało. W pamięci ciągle miała krótką rozmowę z Lucy, która jej groziła. Brr. Niemiłe wspomnienie.
- Suzanne, jak miło cię znów widzieć! - krzyknęła Roxy na powitanie. Współlokatorka aż się uśmiechnęła, było jej bardzo miło z powodu powitania. - Jednak wróciłaś!
- Tak... - dziewczyna zawiesiła głos. Chciała jak najszybciej porozmawiać z Luną.
- Winx oglądają jakiś serial, może do nich dołączysz? - spytała wesoło Roxa. „... i do swojej własnej siostry? Z miłą chęcią.” - pomyślała złośliwie Suzanne. Tak naprawdę nie miała nic przeciwko do Stelli, tylko bolał ją fakt, że jej współlokatorka nic o tym nie wiedziała.
-Nie, dzięki, muszę się rozpakować. Na Solarii zostawiłam kilka rzeczy, więc chciałam się tam jeszcze wybrać. - skłamała dziewczyna, układając książki na biurku.
- Okej, jakby coś się działo, to jestem u nich. - uśmiechnęła się promiennie Roxy i wyszła z pokoju. „Ona jest szczęśliwa, a ja?” - pomyślała Suza. - „Nawet nic o mnie tak naprawdę nie wie. Okej, strasznie się cieszę, że nie musi wysłuchiwać mojej litanii wspomnień...”

*

Stella przebrała się i nałożyła sobie delikatny makijaż. Wyglądała naprawdę świetnie. Chwyciła torebkę i już miała otworzyć portal na Solarię, gdy zadzwonił dzwonek francuskiej piosenki. To była Suzanne.
- Halo, o co chodzi? - spytała pośpiesznie.
- Otworzyłabyś mi portal na Solarię? - odparła Suza.
- Oczywiście, chodź do mojego pokoju. - powiedziała Stella.
Po kilku sekundach już widziała prawdziwą córkę Luny i Radiusa. Chciało jej się płakać, że to nie ona jest dziedziczką tronu planety Słońca... bo przez całe życie była okłamywana. Westchnęła.
Po chwili dziewczyny były już na Solarii, na której było ciemniej niż zazwyczaj. Stell czuła, że dzieje się coś złego, ale nie chciała niepokoić Suzy.
- Światło Solarii! - krzyknęła i uniosła się w górę, przemieniając się w Mythix.
- Co się dzieje? - spytała zaniepokojona prawdziwa córka Luny.
- Czuję, że coś złego. Chodźmy do pałacu. - odparła czarodziejka Słońca.
Królestwo było kamienne i szare. Ludzie byli przygaszeni i smutni, ich ton głosu przypominał roboty. Rośliny stały się martwe, a zwierzęta nic nie mówiły. Ubrania w sklepach były tylko w kolorze czarnym. „Czyżby jakaś żałoba?” - pomyślała Stell.
- Witajcie! - powitała je radosna królowa, jednak spoglądając na smutną Solarię spuściła głowę.
- Co się tutaj stało? - po raz kolejny spytała Suzanne.
- Zaatakowała nas planeta Ciemności i Lodu. Ludzie na niej są zimni, tacy jak tutaj. Nie okazują sobie uczuć. - zaczęła Luna. „Tak, jak kiedyś było na planecie Tecny...” - przemknęło Stelli przez myśl. Z każdą minutą Solaria coraz bardziej szarzała. - A ta planeta to...
- ... Helaria. - dokończyła szybko Stell.
- Proszę, wezwijcie szybko Winx i lećcie ratować cały magiczny wymiar. - odparła błagalnie królowa.
- Okej, tylko się nie denerwuj. - powiedziała czarodziejka Słońca.
- Dziękuję wam, możecie iść... naprawdę, muszę wracać do pałacu i ratować tych wszystkich ludzi. Bez waszej pomocy będzie ciężko.

*

Tymczasem czarodziejki i Roxy oglądały sobie fakty z magicznego wymiaru, chociaż to ich nie interesowało. W telewizji nie było nic ciekawego, a nie chciały wyłączać. Flora poszła zrobić popcorn, Musa piłowała paznokcie, Tecna pisała z Timmy'm, a Aisha zapisywała swoje postanowienia. Tylko Roxa oglądała fakty.
Nagle na ekranie pojawiło się coś, co ją zaniepokoiło.
- Zobaczcie!... - krzyknęła. Dziewczyny spojrzały w ekran.
- Na Solarii pojawiają się niepokojące rzeczy. - mówiła dziennikarka z przejęciem. - Staje się zupełnie szara, tak jak Helaria. Z każdą minutą jest coraz gorzej. Nie wiadomo, co można dalej robić.
Chwilę później było słychać szum, jednak po kilku minutach na ekranie pojawiła się dobrze znajoma im osoba.
- Dziewczyny, wiem, że to oglądacie. Błagam, przylećcie na Solarię! Jest coraz gorzej! Potrzebujemy waszej pomocy. To jest naprawdę pilne.
Winx zaniepokoiły się i niemal natychmiast pojawiły się na planecie Słońca.
- Hejka. Lecimy na Helarię. Poczekajcie na mnie, tylko wykonam ważny telefon. - powiedziała szybko Stella i pobiegła do pałacu. Suzanne wzruszyła ramionami, bo także nie wiedziała, o co chodziło czarodziejce.
W rzeczywistości chciała zadzwonić do Valtora.
- Księżniczko, to o której się widzimy? - usłyszała ciepły głos w słuchawce.
- Słońce, dziś się chyba nie zobaczymy. - odparła.
- Dlaczego?
- Mam ważną walkę, Helaria zaatakowała Solarię. Naprawdę, to ważne. Muszę kończyć. - powiedziała.
- Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Do zobaczenia. - zapewnił chłopak, a Stella rozłączyła się i pobiegła do przyjaciółek. Najpierw ustaliły plan działania, by zaatakować z ukrycia.

*

- Eternity, dobrze wiesz, że musisz w końcu zadziałać! - krzyknęła królowa.
- Tak, mamo, ale ta planeta jest bardzo silna... - westchnęła dziewczyna.
- Mnie to nie interesuje, masz pokierować działaniami robotów. Żegnam. - odparła zimno Princesa i usiadła na lodowym tronie. Rządziła Helarią już od wielu lat, więc doskonale wiedziała, jak manipulować ludźmi. Eternity była jej córką, którą traktowała jak służącą. Nigdy nie powiedziała do niej „córeczko” i nie miała takiej ochoty. A kiedyś była miłą, pomagającą bezinteresownie dziewczyną, jednak władza całkowicie ją zmieniła. Straciła chłopaka i zabiła rodziców.
- Mamo, mamy gościa... - powiedziała cicho Eternity.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#2

Życie staje się niesamowicie trudne, kiedy z dnia na dzień tracisz oparcie we wszystkich i postanawiasz uciec. Ot tak, pozostawiasz całe swoje życie za sobą i uciekasz. Od odpowiedzialności, obowiązków, całej przeszłości. Jedynym, co na ciebie czeka, jest przyszłość pełna blasku.

#o51. Kamila

Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^. A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki. Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy. ***** - Dzień dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trze

#o43. "Cambio dolor..."

Witajcie! :) Mam nadzieję, że szablon jest ładny. Napisałam kolejny rozdział, który jest dość długi. Miałam dość dużo weny i zapisałam swoje pomysły ^^. A, i jeszcze jedno. Dziękuję Wam za 1,600 wyświetleń na blogu. To dla mnie naprawdę dużo. No dobrze, to rozdział 8. ~*~ - Faragondo, ale dlaczego musimy ją odnaleźć? Co się stało? - zapytała Flora. - Jak wiecie, zniknęła, a musimy powiedzieć jej coś bardzo ważnego. To znaczy, ja i jej mama. To naprawdę pilne! - A... czy to dotyczy nas, czy tylko Stelli? - powiedziała Tecna, bawiąc się kosmykiem włosów. Nie interesowała jej ta cała sytuacja. Chciała tylko zdobyć Magicalix, zresztą tak jak pozostałe czarodziejki oprócz Flory. - To dotyczy tylko Stelli i jej koleżanki. Wyruszajcie na Ziemię. - odparła Faragonda i zanim Winx się spostrzegły, były już w Gardenii. - Ale zrobiła się chamska, nie dała się nam odpowiednio ubrać! - odezwała się bezczelnie Aisha. - Aisha! Dlaczego się tak odzywasz?! Wcześnie