Jakoś tak... Nie wiem, co dodać.
Wczoraj zastanawiałam się, czy jest sens myśleć. No jest. Tak mi się przypomniała rozmowa moich przyjaciół na chacie, jeden z nich nazwał pozostałych 'tosterami'. Wspominam to ze śmiechem. Lubię tak sobie powspominać momenty, które były naprawdę zabawne, w drodze do szkoły. Przy okazji wsłuchuję się w szum miasta, mimo że rano nie jest głośno. Po drodze spotkam kogoś jeszcze i tak miło sobie idziemy. Czasem jeszcze wstępuję po wodę gazowaną lub bułeczki (najczęściej do Biedronki). Lubię swoje miasto. Nie chciałabym z niego nigdy wyjeżdżać. Na dodatek mieszkam w centrum i wszędzie mam blisko, a Biedronkę mam dosłownie za murem :) Przyzwyczaiłam się do szumu miasta, do gwaru. I wiem, gdzie są poszczególne sklepy. Nie potrafiłabym nagle zamieszkać na wsi. Tam życie jest dla mnie trochę za spokojne...
Kiedyś wzruszało mnie dużo rzeczy. Pies Lampo, Titanic, Kubuś Puchatek... Ale teraz jestem trochę twardszą osobą i wzrusza mnie niewiele rzeczy. Ale jak wspominam Titanic, to łezka w oku się kręci... Zwłaszcza pod koniec drugiej części. Nie wytrzymałam i popłakałam się. Rodzice uspokajali mnie jakąś godzinę. Zmęczona płaczem zasnęłam.
Jak leciał film Franklin i coś tam, i jak jego babcia opowiadała mu historię, że jak miała trzy latka, wybuchł pożar i w tym pożarze zginęli jej rodzice. Schowałam się pod dziadkowy stół i się poryczałam. Ale to było w 2, może 3 klasie.
No i muszę przyznać, że jestem sentymentalna. NIGDY nie wyrzucę moich starych pamiętników. Z pluszakami nie chcę się rozstać, mimo że zajmują mi miejsce w pokoju. Tak jest i już. Nie chcę tego zmieniać.
A że się rozpisałam, a muszę kończyć, dodam cytat mojego taty: 'Łyżkę ryżu i kijem po krzyżu' :) Bye, Linn.
Wczoraj zastanawiałam się, czy jest sens myśleć. No jest. Tak mi się przypomniała rozmowa moich przyjaciół na chacie, jeden z nich nazwał pozostałych 'tosterami'. Wspominam to ze śmiechem. Lubię tak sobie powspominać momenty, które były naprawdę zabawne, w drodze do szkoły. Przy okazji wsłuchuję się w szum miasta, mimo że rano nie jest głośno. Po drodze spotkam kogoś jeszcze i tak miło sobie idziemy. Czasem jeszcze wstępuję po wodę gazowaną lub bułeczki (najczęściej do Biedronki). Lubię swoje miasto. Nie chciałabym z niego nigdy wyjeżdżać. Na dodatek mieszkam w centrum i wszędzie mam blisko, a Biedronkę mam dosłownie za murem :) Przyzwyczaiłam się do szumu miasta, do gwaru. I wiem, gdzie są poszczególne sklepy. Nie potrafiłabym nagle zamieszkać na wsi. Tam życie jest dla mnie trochę za spokojne...
Kiedyś wzruszało mnie dużo rzeczy. Pies Lampo, Titanic, Kubuś Puchatek... Ale teraz jestem trochę twardszą osobą i wzrusza mnie niewiele rzeczy. Ale jak wspominam Titanic, to łezka w oku się kręci... Zwłaszcza pod koniec drugiej części. Nie wytrzymałam i popłakałam się. Rodzice uspokajali mnie jakąś godzinę. Zmęczona płaczem zasnęłam.
Jak leciał film Franklin i coś tam, i jak jego babcia opowiadała mu historię, że jak miała trzy latka, wybuchł pożar i w tym pożarze zginęli jej rodzice. Schowałam się pod dziadkowy stół i się poryczałam. Ale to było w 2, może 3 klasie.
No i muszę przyznać, że jestem sentymentalna. NIGDY nie wyrzucę moich starych pamiętników. Z pluszakami nie chcę się rozstać, mimo że zajmują mi miejsce w pokoju. Tak jest i już. Nie chcę tego zmieniać.
A że się rozpisałam, a muszę kończyć, dodam cytat mojego taty: 'Łyżkę ryżu i kijem po krzyżu' :) Bye, Linn.
Komentarze
Prześlij komentarz