Witajcie!
Przepraszam Was za moją nieobecność na blogu. Jednak mam dla Was
rozdział 6 - życzę miłego czytania :).
Rozdział 6.
-
Hejka, Roxa! - krzyknęła Suzanne, kierując się w stronę
czarodziejki o różowych włosach. Po cichu zazdrościła
przyjaciółce tego niezwykłego koloru. Sama zaś była
blondynką, co nie było niczym
szczególnym.
- Cześć, Suza. Co
u ciebie? - uśmiechnęła się czarodziejka zwierząt. Właśnie
wysyłała mail do Tony'ego, swojego chłopaka.
- Nic, tak chciałam
pogadać. - nastolatka najwyraźniej coś ukrywała. - Jesteś
zajęta?
- Nie, już nie. -
Roxy uśmiechała się, zamykając laptop. - A o co chodzi? Jakaś
przygaszona jesteś. - stwierdziła.
- Zresztą, już
nic, muszę pogadać z kimś innym.
- Ale... dlaczego
nie ze mną!? - przyjaciółka Suzanne niemal krzyknęła.
- Przepraszam, że
zajęłam ci czas... Wybacz. - odparła blondynka, w głębi ducha
czując się okropnie poniżona. Postanowiła jak najszybciej odejść
od przyjaciółki, zazdrościła jej szczęścia - tego Suza nigdy
nie poczuła. Nie powiedziała Roxy wszystkiego o swoim życiu.
Nastoletnia
blondynka zawsze była poniżana. Jej ojciec niedawno poszedł do
więzienia za pobicie dawnej przyjaciółki swojej córki i za
znęcanie się nad Suzą - tak więc, straciła ojca i nie chciała
go więcej widzieć, a tym samym utrzymywać z nim kontaktów. Zaś
mama była świetna... ale, z powodu pracy, w domu zjawiała się
tylko kilkanaście razy w roku.
Suzanne dostawała w
kość także w szkole. Wszyscy ją wyśmiewali, jej styl ubierania
się, to, że była kujonką, jej rodziców i to, że zawsze była
grzeczna i nie sprawiała kłopotów. Blondynce nigdy na myśl nie
przeszło, że mogą jej zazdrościć. Tak naprawdę dziewczyny
zawsze chciały mieć taką mamę jak ona, chłopcy zazdrościli jej
czystego dzienniczka. Ale przyjaciółki wiele razy ją wystawiały
do wiatru, ponieważ - jak uważały - „... i Suzanka nie nadaje
się na imprezy, bo taka grzeczna i cicha, poza tym, co ona wie o
prawdziwym życiu!?”. A Suzanne wiedziała o nim bardzo dużo, na
co żadna z nich nie patrzyła.
Wkrótce, po
przeniesieniu do innej szkoły, Suza poznała miłego, sympatycznego
chłopaka. Nazywał się Tony. Nie minęło wiele czasu, a zaczęli
ze sobą chodzić - i wszyscy uważali ich za niezwykle dobraną
parę. Po okresie sielanki nastąpił koszmar - dowiedziała się, że
ukochany... nie chce z nią być, że chce się rozstać! Na dodatek,
ojciec poszedł do więzienia za pobicie (Suzanne byłaby z tego
zadowolona, gdyby nie to, że pobita dziewczyna była córką
burmistrza miasta) i mama pojawiała się coraz rzadziej w domu.
Posiadaczka
brązowych oczu uciekła z domu do Gardenii. Znalazła tam pracę
jako kelnerka i żyła całkiem dobrze. Po jakimś czasie w
miasteczku zjawił się... Tony. Suza nic nie mogła na to poradzić,
ale znów się w nim zakochała - tym razem bez wzajemności.
Dowiedziała się, że ma nową dziewczynę. Nastolatce udało się
dostać do Alfei i od tej pory nie działo się nic szczególnego w
jej życiu - chociaż, może to, że pewnego dnia zajrzała do
laptopa Roxy i otworzyła zdjęcie jej chłopaka. Nie mogła w to
uwierzyć, ale to był...
~*~
- ...Tony! -
odparła Flora.
- Tom... -
powiedziała Musa od niechcenia.
- Tobias. -
krzyknęła Aisha.
- Theodor! - Tecna
rozcapierzyła palce.
Winx właśnie grały
w „państwa-miasta” po angielsku. Każdej szło całkiem nieźle,
ale prowadziła Musa, kierując się serialami i... operami mydlanymi
- nic dziwnego, tam było wiele przydatnych wyrazów. Do gry zmusiła
je Flora, która nie mogła wytrzymać tego napięcia. Dziewczyny pod
naciskiem przyjaciółki zdecydowały się zagrać, ale gra coraz
bardziej je nudziła.
- Może zakończymy
tę grę? Przecież wszystkie nudzi. A teraz leci powtórka „Magia
jest wśród nas...”... - jęknęła Tecna.
- Nie, przecież
obiecałyśmy Faragondzie, że nie będziemy oglądać telewizji
przez najbliższe kilka dni, tygodni, miesięcy... - westchnęła
Flora.
- To się ponudźmy!
- burknęła czarodziejka technologii.
- Chyba tylko to
nam zostało. - zauważyła Aisha.
- Hej, a może
polecimy odwiedzić Stellę? - zapytała Musa. - Na pewno się nudzi,
biedaczka...
- Dobry pomysł,
chodźmy do portalu Solarii.
I w ten sposób
cztery czarodziejki schodziły po schodach aż na sam dół Alfei. Po
drodze zauważyły znajomą blondynkę. Widziały ją wchodzącą do
Roxy, więc chyba się przyjaźnią (17-latka szybko nie nawiązywała
kontaktów).
Dziewczyny
zatrzymała Faragonda.
- Dokąd idziecie?
Lub jedziecie, nie wiem... - spytała roztargniona. Dziś musiała
opublikować wyniki Magicznego Konkursu Talentów 2014, a prac było
bardzo dużo.
- Do Stelli, na
Solarię. - odparła szybko Aisha i nastolatki pobiegły w stronę
najniższego piętra. Nauczycielka nie zdążyła im powiedzieć, że
Stelli wcale tam nie ma... I że, prawdopodobnie, udała się na
Ziemię - a raczej uciekła... Tylko dlaczego miałaby to robić? Z
powodu Bloom...?
~*~
Bloom wróciła
przed bramę szkoły Sky'a. Była przygnębiona rozstaniem z nim.
Zrozumiała, że go kocha. Ale było już za późno.
- Bloomcia! -
krzyknął Brandon.
- Brandon, hej. -
odparła smutna.
- Kochanie, o co
chodzi? - zapytał, obejmując ją w pasie. Dziewczyna strąciła
jego dłonie.
- Między nami
koniec, rozumiesz!? - krzyknęła. Serce podchodziło jej do gardła.
Wiedziała, że musi stracić miłość swojego życia - mimo
wszystko, chciała być lojalna wobec dawnej przyjaciółki.
- Dlaczego, Bloom?
Przecież było nam ze sobą tak dobrze... Nie przejmuj się Stellą.
Nie wiem, czy tak naprawdę kiedykolwiek mnie kochała. - odparł
chłopak, niczym się nie przejmując.
- Przejmuję się,
nie będziesz mną decydował. - w oczach czarodziejki pojawiły się
łzy. - To moja dawna przyjaciółka, ufała mi... a ja to zaufanie
bezczelnie wykorzystałam. Teraz rozumiem, co czuje. Uczucie porażki
i strata godności. Ona ciebie bardzo kochała, byłeś jej
wymarzonym chłopakiem... Mieliście być razem, na zawsze... Tak jak
ja... - westchnęła. - … i Sky. Powinieneś ją przeprosić!
Przecież miała w tobie deskę ratunku, tobie żaliła się po
kłótniach z rodzicami... A ja chcę być wobec niej lojalna. I tak
zrobię. Dopiero teraz zrozumiałam, że jednak nie kocham cię...
Wybacz, ale nie mogę tak postępować.
- Bloom! -
powiedział zaskoczony Brandon. - Dla ciebie zrzekłem się
wszystkiego, porzuciłem przyjaciół i Stellę... a ty, teraz mi
mówisz, że mnie nie kochasz?!
- Moim księciem z
bajki nie był ani Sky, ani ty. Najwyraźniej tak musiało być. -
dziewczyna wzruszyła ramionami.
- A... te
wszystkie, najpiękniejsze dni spędzone we dwoje? Co o tym myślisz?!
- chłopak zdenerwował się.
- ...bo w życiu
piękne są tylko chwile... - Bloom przywołała na myśl dawną,
ukochaną piosenkę.
Po tych słowach
wyszła i skierowała się nad jezioro Roccaluce, tam, gdzie poznała
Sky'a. I także tam, gdzie mogła się zastanowić nad tym, co tak
naprawdę jest dla niej ważne.
~*~
Stella błądziła
po Gardenii. Nie wiedziała, co ma dalej robić. Zatrudnić się
gdzieś? Czy może siedzieć i nic nie robić?! Nie, to było nie do
przyjęcia.
Przypadkowo w barze
zobaczyła ogłoszenie: „Szukam kelnerki! Więcej informacji u
szefowej”. Zainteresowana dziewczyna udała się na zaplecze.
- Dzień dobry,
jestem Stella... - zaczęła. Nie mogła i nie chciała kłamać. -
Czy gdzieś tu jest szefowa?
- To ja. - odparła
młoda kobieta. Stella oniemiała. Spodziewała się starszej pani, a
kobieta wyglądała na 20-latkę. - Jestem Alex.
- Szukacie
kelnerki? - zapytała nieśmiało Stella. - Mam doświadczenie.
- Dobrze. Zaczynasz
jutro o dziesiątej. - odparła kobieta. - Nie spóźnij się! A,
jutro moja stała kelnerka wraca z urlopu - zapozna cię ze
wszystkimi zasadami.
I Stella wyszła,
była dumna z siebie, że podjęła się tej pracy.
~*~
Suzanne szła przed
siebie, nie zatrzymując się. W głowie analizowała wydarzenia
ostatnich dni, które były dla niej przełomowe - ucieczka z domu,
praca w barze, Alfea, nowe współlokatorki, przyjaźń z Roxy,
Tony... Tony, Tony, Tony. Dziewczyna oddałaby wszystko za jedną
rozmowę z nim, bo tylko on ją rozumiał. Był jej oparciem po
trudnych chwilach w domu. Ciągle go kochała... Ale co miałaby
zrobić? Powiedzieć o tym Roxy? Przecież to jej chłopak, a ona nie
chce burzyć im szczęścia...
Cieszyła się, że
jutro wraca do pracy na stanowisko kelnerki. Ta praca dawała jej
satysfakcję i zadowolenie. Szefowa była bardzo miła i zachowywała
się jak kumpela, ale Suza była nieśmiała i nie chciała powierzać
jej sekretów. Pozostała w niej nieufność i żal do osób, które
bardzo ją zraniły. Zaczęła nucić swoją ulubioną piosenkę:
„...przyjdzie w końcu na nas taki dzień...”.
Tak, taki dzień!
„Coś w moim życiu musi się zmienić!” - pomyślała. - „Może
to właśnie ten czas!”
Ale ta myśl nie
napawała jej optymizmem. Ciągle myślała o Tonym... i o swoich
rodzicach, w końcu w domu nie było jej już pół roku...
~*~
- Wiecie co? Pół
roku temu wszystkie otrzymałyśmy Mythix! - przypomniała sobie
Musa.
- Tak, racja... -
uśmiechnęła się Flora. - Już pół roku!
- Dobra, chodźmy
odwiedzić Stell. - Tecna machnęła ręką. Skierowały się do
pałacu.
Zobaczyły Lunę
siedzącą na schodach. Były bardzo zdziwione, ponieważ mama
blondynki zawsze krytykowała to „siedzenie”.
- Pani Luno, co się
stało? - zapytała Aisha.
- Stella zniknęła.
Nie ma jej ani tu, ani w Alfei.
Zaniepokoiły się.
Stella nigdy tak zwyczajnie nie znikała! Co się za tym kryło?
Bardzo podoba mi się ten rozdział. Jest naprawdę świetny, z resztą jak i wcześniejsze:3. Ciekawa jestem co będzie dalej :33. Czekam na ciąg dalszy :>>
OdpowiedzUsuńNiezłe przejście z jednej sceny do drugiej ('ale to był...'). I ciekawa historia Suzanne. (:
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry.