Przejdź do głównej zawartości

#o46. Wojna

Hej. W dalszym ciągu nie mam weny, ale udało mi się coś wyskrobać. Miłego czytania. Mam nadzieję, że skomentujecie.

~*~

- Kim jesteś? - królowa zastukała białym tipsem w tron.
- Jestem Kiara, zgubiłam się. - powiedziała nieśmiało dziewczyna.
- I czego ty chcesz ode mnie?! - wrzasnęła królowa, aż Kiara skuliła się ze strachu.
- Chciałam zapytać o... nocleg... ale może lepiej już pójdę... - odparła niepewnie dziewczyna.
Królowa spojrzała na nią groźnie. Nie tego się spodziewała. Nie chciała przyjąć jakiejś niepewnej dziewczyny, która nie może stać się zła. Cicha, szara myszka. Popatrzyła na Kiarę z pogardą. Nie przyjmie jej, to pewne.
- Do widzenia. - powiedziała pewnym siebie, a zarazem zimnym tonem. Kiara kuliła się w sobie, nie mogła tego znieść.
- Do widzenia, proszę pani. - odparła cicho i skierowała się do wyjścia. A w Princesie jakby coś drgnęło. Jakby malutka kropelka ciepłej wody spadła na jej lodowate serce.
- Eternity. - rozkazała. - Przygotuj Kiarze odpowiedni pokój.
Córka królowej niemal od razu pobiegła sprawdzić, które lodowe apartamenty są wolne. Jednak wiedziała, że w tym jest jakiś podstęp. Postanowiła po cichu powiedzieć Kiarze, by się strzegła, ponieważ matka Eternity była nieobliczalna.
Po chwili Kiara weszła do pokoju z lodu. Wyglądał efektownie, ale tylko dlatego, żeby na to popatrzeć. W użyciu przedmioty były ostre, a gdy zmęczona dziewczyna chciała ułożyć się na łóżku, od razu krzyknęła. Ból przeszył jej ciało i nie mogła się poruszyć. Na lodzie pojawiła się krew. „O, nie!” - pomyślała zrozpaczona. - „Krew?! To znaczy, że...”
Nie dokończyła myśli. Straciła przytomność.

*

Czarodziejki przebywały na lekcji u Faragondy. Jedna z nich musiała zdobyć Magicalix, by uratować magiczny wymiar. Największą chętkę na niego miała rudowłosa strażniczka Domino, zwana Bloom. Nie wiedziała, że ze względu na swoje zachowanie ma najmniejsze szanse na zdobycie tej potężnej mocy.
Jeszcze przed godziną przebywały na Solarii i zastanawiały się, co mogą zrobić. Bez Magicalix'u mogły niewiele. Już zastawiły pułapkę na bezwzględną królową, jednak nie były przekonane, czy ona się uda. Helaria z każdą chwilą stawała się coraz silniejsza, a Winx musiały ją zniszczyć... Flora nie chciała tego robić, ale zorientowała się, że ciemność zagraża magicznemu wymiarowi...
Przecież nie mogę siedzieć na lekcji i udawać, jak gdyby nigdy nic się nie stało! Muszę pomóc Solarii!” - myślała zrozpaczona Stella. Na twarzy miała wypisane zdenerwowanie. Chciała zerwać się z miejsca i wyruszyć na ukochaną planetę, jednak wiedziała, że ewentualne zdobycie Magicalix'u pomogłoby jej uratować magiczny wymiar. „Szlachetny cel...” - w myśli zdenerwowała się jeszcze bardziej.
- Musicie skupić się, by mieć w sobie moc i dar koncentracji... - Faragonda nie dokończyła, bo przerwała Stell:
- Myśli pani, że łatwo się skupić, gdy planeta, na której pani mieszkała całe życie, jest niszczona przez siły zła!? To wcale nie jest takie łatwe! Solaria ulega zniszczeniu, a ja muszę jej pomóc! - w oczach wróżki stanęły łzy. - Muszę i chcę, to mój obowiązek... pani zapewne tego nie rozumie.
Dziecko, rozumiem nawet bardziej niż ty...” - pomyślała nauczycielka i przez chwilę w myślach postawiła się na miejscu Stelli.
- Dobrze, leć. Tylko będzie tobie potrzebne wsparcie psychiczne, bo możesz sobie nie poradzić. - kobiecie zadrżał głos. - Zadzwoń do kogoś, poradź się...
Stella wybiegła, dobrze wiedziała, co zrobi.

*

Dziewczyna lekko otworzyła oczy. Wciąż leżała w tym samym miejscu, jednak nie czuła już bólu. Na lodzie nie było krwi. „Cholera, czy to wszystko mi się śniło? Nie, to niemożliwe...” - pomyślała zniechęcona. Ktoś wszedł do pokoju. Kiara lekko podniosła się i zobaczyła twarz tajemniczej istoty. To była Eternity.
- Cześć, Kiaro. Przyniosłam ci lody, może będzie tobie po nich lepiej... - westchnęła. Dziewczyna wzięła od niej ten mały podarunek, jednak go odstawiła. Nie miała ochoty jeść.
- Dziękuję, ale na razie nie chcę. Co tutaj się stało...? Przecież była tu krew... - Kiara wskazała ręką na lodowe łoże. - … a teraz niczego tu nie ma... Czy to jest normalne w tym królestwie?
- Nie wiem, nie mam nic wspólnego z tą sprawą. - odparła szybko Eternity. Jednak dziewczyna widziała, że córka Princesy kłamie - to było widoczne.
- Kłamiesz. - powiedziała twardo Kiara, a Eternity w pośpiechu opuściła pokój.
Pewnie Princesa każe jej kłamać...” - pomyślała niechętnie o apodyktycznej królowej. Ale co ona mogła zrobić? Była jedynie zwykłym gościem, a raczej agentką...
Zdecydowała się zwiedzić zamek z lodu, więc wyszła z pokoju. Wszystko było z lodu, a Kiarze nagle zrobiło się bardzo zimno. „W końcu na co dzień nie mieszkam w lodzie.” - nasunęła się jej myśl, która miała być zabawna, a tak naprawdę tylko zepsuła jej samopoczucie.
Zdecydowała się wejść na 13. piętro, czyli na samą górę. Było tam tylko jedno pomieszczenie, które było otwarte... Po chwili wahania weszła do środka. Tajemniczy pokój zdawał się nie mieć końca. Jednak biegła i biegła, w końcu dotarła na sam koniec. Wtedy nie widziała początku. „Dobrze, że nie posłużyłam się magią!” - Kiara odetchnęła z ulgą, mimo to wiedziała, że musi trzymać się na baczności. Bo co byłoby w chwili, gdyby Princesa odkryła jej plany i wtrąciła do lochu lub, co najgorsze, zabiła? Nawet nie chciała o tym myśleć.
Na końcu był jakiś portal, jednak nie wiedziała do czego służył. Wychyliła przez niego głowę. Zobaczyła Solarię i to wcale nie był film, tylko rzeczywistość.
Jęknęła w duchu z rozpaczy. Była przerażona swoim odkryciem.

*

Stella szybko znalazła się w Gardenii. Potrzebowała spotkania z Valtorem, ponieważ wiedziała, że w tej chwili tylko on może ją wesprzeć.
Nie musiała go długo szukać. Siedział na ławce, w miejscu, gdzie pierwszy raz się pocałowali. Stell nie mogła uwierzyć, że to było tak niedawno. Nie chciała nic mówić, więc tylko usiadła obok niego, jednak jej nie zauważył. Gdy lekko trąciła go w rękę, od razu obrócił się w jej stronę i ściągnął słuchawki z uszu.
- Stella?! - krzyknął z niedowierzaniem, jednak z pewną nutką szczęścia.
- Tak, to ja. Zaskoczony? - uśmiechnęła się ku zdziwieniu chłopaka.
- Tak, bardzo mnie zaskoczyłaś. Gdy powiedziałaś, że masz ważną walkę na Solarii, chciałem polecieć tam i tobie pomóc. - odparł zaskoczony, jednak po chwili spochmurniał. - Niestety, gdyby pozostali dowiedzieliby się o nas...
Dziewczyna położyła palec na jego ustach.
- Nie kończ. - powiedziała cicho. - Sama nie chcę o tym myśleć.
- Okej. - odparł, przypominając sobie walki z czarodziejkami i Drużyną Światła. To była dla niego zabawa, jednak to, że był ze Stellą, pobiło wszystkie myśli. O niej nie umiał myśleć jak o wrogu, nawet dawnym.
- Możesz mnie pocieszyć? - spytała zalotnie. - Muszę być podbudowana psychicznie, by spokojnie iść na walkę z Helar... - nie dokończyła, w jednej chwili smutniejąc.
- Jasne, księżniczko. - Valtor nie mógł powstrzymać uśmiechu. - Ale naprawdę potrzebujesz ciepłych słów, czy to one są potrzebne tobie do walki?
Stella nie zdążyła kiwnąć głową, a chłopak nachylił się nad nią i ją pocałował. Tym razem nie był to delikatny pocałunek, tylko mocniejszy i bardziej namiętny. Po chwili dziewczyna oderwała się od niego.
- Mogłabym tak stać wiecznie, naprawdę. - przyznała. - Jednak obowiązki wzywają... Zapewniam cię, że to było najlepsze pocieszenie z możliwych.
- Do zobaczenia, Stello! Miłej walki! - odparł chłopak.
Po chwili dotarło do niego, że to prawdziwa walka... A co będzie, jeżeli jego ukochana zginie? Nie chciał o tym myśleć, ale musiał wziąć pod uwagę taką ewentualność.

*

Winx były w Alfei. Przygotowywały się do walki, a zwłaszcza Bloom. Bardzo chciała zdobyć Magicalix, a jeśli miała go zdobyć, musiała wyglądać pięknie.
Tymczasem pozostałe tylko rozczesywały włosy i przebierały się w wygodne ubrania. Nie stroiły się, bo wiedziały, że to nie będzie im przydatne. Nie rozumiały rudowłosej koleżanki, która nakładała na siebie piękną sukienkę i równie ślicznie się malowały. Rozumiały, że gdyby to był jakiś bal lub impreza, wtedy tak... Aisha pokręciła głową.
W końcu, po pół godziny czekania na Bloom, przeszły przez portal na Solarię. Zaś strażniczka Smoczego Płomienia nie mogła zdecydować się na sukienkę - czy wybrać czarną z szarymi wykończeniami, czy nałożyć na siebie niebieską, pikowaną, a do tego czarną, także pikowaną, torebkę? W końcu zdecydowała się na tę drugą wersję i także przeszła przez portal.
Czarodziejki już walczyły z robotami. Tylko ich niewielka część była zniszczona. Nagle roboty wycelowały w rudowłosą dziewczynę swoją włócznię.
- Uważaj! - krzyknęła Musa i nie zastanawiając się, zepchnęła Bloom na chodnik, tym samym żadna z nich nie została przebita włócznią.
- Ty kretynko! - syknęła strojnisia. - Przez ciebie złamał mi się obcas!
- A co, wolałabyś zginąć? - odparła Musa. - W sumie to szkoda, że ta włócznia ciebie nie przebiła, bo zasługujesz na to. - dokończyła gorzko i wróciła do zabijania robotów.
Bloom podniosła się z ziemi i chciała krzyknąć do dziewczyny, która ją obraziła. Oczywiście w niezbyt ładny sposób, czyli przeklinając. Zamiast tego mruknęła pod nosem: „już nie żyjesz!”.

*

Kiara usłyszała kroki i schowała się wśród sprzętów elektronicznych. Zobaczyła Princesę idącą do portalu, a za nią szły roboty.
To stąd biorą się te roboty na Solarii!” - zakryła usta ręką. - „Muszę powiadomić Stellę!”.
Używając magii, cicho przedostała się w stronę drzwi, a gdy była na zewnątrz, z ulgą zbiegła po schodach. Na 4. piętrze natknęła się na jakąś kobietę.
- Nowy gość... - uśmiechnęła się.
- Tak, ale nie znam pani... - odparła chłodno Kiara i chciała iść dalej, jednak nieznajoma zatrzymała ją. Dziewczyna przestraszyła się.
- Jestem Angie, koleżanka Princesy. - powiedziała miło kobieta i gestem zaprosiła ją do pokoju.
To pomieszczenie wyróżniało się od lodowych apartamentów. W pokoju Angie były normalne meble z drewna, normalne kwiaty... Czuła się tak normalnie, tak jak w swoim pokoju, w Alfei. I było tu ciepło.
- Jak widzisz, nienawidzę lodu. - powiedziała sympatycznie Angie. - Pewnie jesteś zaskoczona?
- W sumie tak, bo skoro kolegujesz się z Princesą, to pewnie jesteś do niej podobna... - przyznała Kiara.
- To nieprawda, bardzo się różnimy. - kobieta potrząsnęła swoimi kasztanowymi lokami.
- A jak się poznałyśmy? Mogłabym wiedzieć?... - spytała dziewczyna.
- Princesa nigdy nie była dobrą matką... - odparła Angie. - Zatrudniła mnie jako opiekunkę do Eternity. Całe dzieciństwo uczyłam ją, że zło jest złem, a dobro - dobrem. Jest bardzo dobrą dziewczyną, tylko te imię... - westchnęła. - Princesa nie wie, że walczę po stronie dobra. Kiedyś uczyłam się w Alfei.
- Naprawdę? - zainteresowała się Kiara.
- Pewnie nie możesz w to uwierzyć, patrząc na ten pałac. - kobieta zaśmiała się. - Wyczuwam od ciebie dobrą aurę, ty także jesteś z Alfei?
- No, tak. - przyznała dziewczyna i opowiedziała Angie całą historię dotyczącą jej przygody z magią.
- Spokojnie. Ja także chciałabym unicestwić Princesę, ale szkoda mi Eternity... Gdyby nie ona, uciekłabym stąd, naprawdę. W razie czego, możesz zawsze szukać u mnie wsparcia.
Kiara podziękowała jej i wyszła z pokoju.

*

Stella po godzinie dostała się na Solarię. Portale były zamknięte, jednak ona mogła się tam dostać. Dostała się tam innym sposobem. Przedostanie się tam graniczyło z cudem. Gdy przyjaciółki ją zobaczyły, osłupiały. Miała rozczochrane włosy i poszarpane ubranie.
- Nie rozumiem, o co wam chodzi? - odparła spokojnie, odpowiadając na pytające spojrzenia czarodziejek. - Musiałam się dostać przez las, nie moja wina, że jestem wysoka.
- Stello! - krzyknęła Luna, wybiegając z królestwa. - Pałac się pali!
Dziewczyna zacisnęła ręce i skrzyżowała palce, krzycząc: „Winx Mythix!”.
Wróżki zaczęły się przemieniać i po chwili były w innych strojach.
- Ratujemy Solarię! - złożyły ręce. Stell była wściekła, musiała dostać się na Helarię lub przynajmniej skontaktować się z Suzą. Właśnie zadzwonił telefon.
- Hej, Stell. - usłyszała głos w słuchawce. - Posłuchaj, na najwyższym piętrze zamku są roboty, które przechodzą przez specjalny portal na Solarię.
- O, cholera. - teraz czarodziejka naprawdę się zdenerwowała.
- Poznałam Angie, która pochodzi z Alfei. Jest naprawdę miła, całkowicie różni się od pozostałych. A, i strzeż się. Może zrobić się niebezpiecznie.
- Okej, nie ma sprawy. - odparła Stella. - Na razie.
Wyłączyła telefon i z jeszcze większą agresją atakowała roboty. Całkowicie nie miały szans.

Komentarze

  1. Piszesz tak świetnie <3. Po prostu kocham Twoje opowiadanie ♥. Pisz dalej :)./Stell

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#2

Życie staje się niesamowicie trudne, kiedy z dnia na dzień tracisz oparcie we wszystkich i postanawiasz uciec. Ot tak, pozostawiasz całe swoje życie za sobą i uciekasz. Od odpowiedzialności, obowiązków, całej przeszłości. Jedynym, co na ciebie czeka, jest przyszłość pełna blasku.

#o43. "Cambio dolor..."

Witajcie! :) Mam nadzieję, że szablon jest ładny. Napisałam kolejny rozdział, który jest dość długi. Miałam dość dużo weny i zapisałam swoje pomysły ^^. A, i jeszcze jedno. Dziękuję Wam za 1,600 wyświetleń na blogu. To dla mnie naprawdę dużo. No dobrze, to rozdział 8. ~*~ - Faragondo, ale dlaczego musimy ją odnaleźć? Co się stało? - zapytała Flora. - Jak wiecie, zniknęła, a musimy powiedzieć jej coś bardzo ważnego. To znaczy, ja i jej mama. To naprawdę pilne! - A... czy to dotyczy nas, czy tylko Stelli? - powiedziała Tecna, bawiąc się kosmykiem włosów. Nie interesowała jej ta cała sytuacja. Chciała tylko zdobyć Magicalix, zresztą tak jak pozostałe czarodziejki oprócz Flory. - To dotyczy tylko Stelli i jej koleżanki. Wyruszajcie na Ziemię. - odparła Faragonda i zanim Winx się spostrzegły, były już w Gardenii. - Ale zrobiła się chamska, nie dała się nam odpowiednio ubrać! - odezwała się bezczelnie Aisha. - Aisha! Dlaczego się tak odzywasz?! Wcześnie

#o51. Kamila

Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^. A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki. Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy. ***** - Dzień dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trze