Przejdź do głównej zawartości

#o41. Rozterki

Witajcie! Przepraszam Was za moją nieobecność na blogu. Jednak mam dla Was rozdział 6 - życzę miłego czytania :).

Rozdział 6.
- Hejka, Roxa! - krzyknęła Suzanne, kierując się w stronę czarodziejki o różowych włosach. Po cichu zazdrościła przyjaciółce tego niezwykłego koloru. Sama zaś była blondynką, co nie było niczym szczególnym.
- Cześć, Suza. Co u ciebie? - uśmiechnęła się czarodziejka zwierząt. Właśnie wysyłała mail do Tony'ego, swojego chłopaka.
- Nic, tak chciałam pogadać. - nastolatka najwyraźniej coś ukrywała. - Jesteś zajęta?
- Nie, już nie. - Roxy uśmiechała się, zamykając laptop. - A o co chodzi? Jakaś przygaszona jesteś. - stwierdziła.
- Zresztą, już nic, muszę pogadać z kimś innym.
- Ale... dlaczego nie ze mną!? - przyjaciółka Suzanne niemal krzyknęła.
- Przepraszam, że zajęłam ci czas... Wybacz. - odparła blondynka, w głębi ducha czując się okropnie poniżona. Postanowiła jak najszybciej odejść od przyjaciółki, zazdrościła jej szczęścia - tego Suza nigdy nie poczuła. Nie powiedziała Roxy wszystkiego o swoim życiu.
Nastoletnia blondynka zawsze była poniżana. Jej ojciec niedawno poszedł do więzienia za pobicie dawnej przyjaciółki swojej córki i za znęcanie się nad Suzą - tak więc, straciła ojca i nie chciała go więcej widzieć, a tym samym utrzymywać z nim kontaktów. Zaś mama była świetna... ale, z powodu pracy, w domu zjawiała się tylko kilkanaście razy w roku.
Suzanne dostawała w kość także w szkole. Wszyscy ją wyśmiewali, jej styl ubierania się, to, że była kujonką, jej rodziców i to, że zawsze była grzeczna i nie sprawiała kłopotów. Blondynce nigdy na myśl nie przeszło, że mogą jej zazdrościć. Tak naprawdę dziewczyny zawsze chciały mieć taką mamę jak ona, chłopcy zazdrościli jej czystego dzienniczka. Ale przyjaciółki wiele razy ją wystawiały do wiatru, ponieważ - jak uważały - „... i Suzanka nie nadaje się na imprezy, bo taka grzeczna i cicha, poza tym, co ona wie o prawdziwym życiu!?”. A Suzanne wiedziała o nim bardzo dużo, na co żadna z nich nie patrzyła.
Wkrótce, po przeniesieniu do innej szkoły, Suza poznała miłego, sympatycznego chłopaka. Nazywał się Tony. Nie minęło wiele czasu, a zaczęli ze sobą chodzić - i wszyscy uważali ich za niezwykle dobraną parę. Po okresie sielanki nastąpił koszmar - dowiedziała się, że ukochany... nie chce z nią być, że chce się rozstać! Na dodatek, ojciec poszedł do więzienia za pobicie (Suzanne byłaby z tego zadowolona, gdyby nie to, że pobita dziewczyna była córką burmistrza miasta) i mama pojawiała się coraz rzadziej w domu.
Posiadaczka brązowych oczu uciekła z domu do Gardenii. Znalazła tam pracę jako kelnerka i żyła całkiem dobrze. Po jakimś czasie w miasteczku zjawił się... Tony. Suza nic nie mogła na to poradzić, ale znów się w nim zakochała - tym razem bez wzajemności. Dowiedziała się, że ma nową dziewczynę. Nastolatce udało się dostać do Alfei i od tej pory nie działo się nic szczególnego w jej życiu - chociaż, może to, że pewnego dnia zajrzała do laptopa Roxy i otworzyła zdjęcie jej chłopaka. Nie mogła w to uwierzyć, ale to był...
~*~
- ...Tony! - odparła Flora.
- Tom... - powiedziała Musa od niechcenia.
- Tobias. - krzyknęła Aisha.
- Theodor! - Tecna rozcapierzyła palce.
Winx właśnie grały w „państwa-miasta” po angielsku. Każdej szło całkiem nieźle, ale prowadziła Musa, kierując się serialami i... operami mydlanymi - nic dziwnego, tam było wiele przydatnych wyrazów. Do gry zmusiła je Flora, która nie mogła wytrzymać tego napięcia. Dziewczyny pod naciskiem przyjaciółki zdecydowały się zagrać, ale gra coraz bardziej je nudziła.
- Może zakończymy tę grę? Przecież wszystkie nudzi. A teraz leci powtórka „Magia jest wśród nas...”... - jęknęła Tecna.
- Nie, przecież obiecałyśmy Faragondzie, że nie będziemy oglądać telewizji przez najbliższe kilka dni, tygodni, miesięcy... - westchnęła Flora.
- To się ponudźmy! - burknęła czarodziejka technologii.
- Chyba tylko to nam zostało. - zauważyła Aisha.
- Hej, a może polecimy odwiedzić Stellę? - zapytała Musa. - Na pewno się nudzi, biedaczka...
- Dobry pomysł, chodźmy do portalu Solarii.
I w ten sposób cztery czarodziejki schodziły po schodach aż na sam dół Alfei. Po drodze zauważyły znajomą blondynkę. Widziały ją wchodzącą do Roxy, więc chyba się przyjaźnią (17-latka szybko nie nawiązywała kontaktów).
Dziewczyny zatrzymała Faragonda.
- Dokąd idziecie? Lub jedziecie, nie wiem... - spytała roztargniona. Dziś musiała opublikować wyniki Magicznego Konkursu Talentów 2014, a prac było bardzo dużo.
- Do Stelli, na Solarię. - odparła szybko Aisha i nastolatki pobiegły w stronę najniższego piętra. Nauczycielka nie zdążyła im powiedzieć, że Stelli wcale tam nie ma... I że, prawdopodobnie, udała się na Ziemię - a raczej uciekła... Tylko dlaczego miałaby to robić? Z powodu Bloom...?
~*~
Bloom wróciła przed bramę szkoły Sky'a. Była przygnębiona rozstaniem z nim. Zrozumiała, że go kocha. Ale było już za późno.
- Bloomcia! - krzyknął Brandon.
- Brandon, hej. - odparła smutna.
- Kochanie, o co chodzi? - zapytał, obejmując ją w pasie. Dziewczyna strąciła jego dłonie.
- Między nami koniec, rozumiesz!? - krzyknęła. Serce podchodziło jej do gardła. Wiedziała, że musi stracić miłość swojego życia - mimo wszystko, chciała być lojalna wobec dawnej przyjaciółki.
- Dlaczego, Bloom? Przecież było nam ze sobą tak dobrze... Nie przejmuj się Stellą. Nie wiem, czy tak naprawdę kiedykolwiek mnie kochała. - odparł chłopak, niczym się nie przejmując.
- Przejmuję się, nie będziesz mną decydował. - w oczach czarodziejki pojawiły się łzy. - To moja dawna przyjaciółka, ufała mi... a ja to zaufanie bezczelnie wykorzystałam. Teraz rozumiem, co czuje. Uczucie porażki i strata godności. Ona ciebie bardzo kochała, byłeś jej wymarzonym chłopakiem... Mieliście być razem, na zawsze... Tak jak ja... - westchnęła. - … i Sky. Powinieneś ją przeprosić! Przecież miała w tobie deskę ratunku, tobie żaliła się po kłótniach z rodzicami... A ja chcę być wobec niej lojalna. I tak zrobię. Dopiero teraz zrozumiałam, że jednak nie kocham cię... Wybacz, ale nie mogę tak postępować.
- Bloom! - powiedział zaskoczony Brandon. - Dla ciebie zrzekłem się wszystkiego, porzuciłem przyjaciół i Stellę... a ty, teraz mi mówisz, że mnie nie kochasz?!
- Moim księciem z bajki nie był ani Sky, ani ty. Najwyraźniej tak musiało być. - dziewczyna wzruszyła ramionami.
- A... te wszystkie, najpiękniejsze dni spędzone we dwoje? Co o tym myślisz?! - chłopak zdenerwował się.
- ...bo w życiu piękne są tylko chwile... - Bloom przywołała na myśl dawną, ukochaną piosenkę.
Po tych słowach wyszła i skierowała się nad jezioro Roccaluce, tam, gdzie poznała Sky'a. I także tam, gdzie mogła się zastanowić nad tym, co tak naprawdę jest dla niej ważne.
~*~
Stella błądziła po Gardenii. Nie wiedziała, co ma dalej robić. Zatrudnić się gdzieś? Czy może siedzieć i nic nie robić?! Nie, to było nie do przyjęcia.
Przypadkowo w barze zobaczyła ogłoszenie: „Szukam kelnerki! Więcej informacji u szefowej”. Zainteresowana dziewczyna udała się na zaplecze.
- Dzień dobry, jestem Stella... - zaczęła. Nie mogła i nie chciała kłamać. - Czy gdzieś tu jest szefowa?
- To ja. - odparła młoda kobieta. Stella oniemiała. Spodziewała się starszej pani, a kobieta wyglądała na 20-latkę. - Jestem Alex.
- Szukacie kelnerki? - zapytała nieśmiało Stella. - Mam doświadczenie.
- Dobrze. Zaczynasz jutro o dziesiątej. - odparła kobieta. - Nie spóźnij się! A, jutro moja stała kelnerka wraca z urlopu - zapozna cię ze wszystkimi zasadami.
I Stella wyszła, była dumna z siebie, że podjęła się tej pracy.
~*~
Suzanne szła przed siebie, nie zatrzymując się. W głowie analizowała wydarzenia ostatnich dni, które były dla niej przełomowe - ucieczka z domu, praca w barze, Alfea, nowe współlokatorki, przyjaźń z Roxy, Tony... Tony, Tony, Tony. Dziewczyna oddałaby wszystko za jedną rozmowę z nim, bo tylko on ją rozumiał. Był jej oparciem po trudnych chwilach w domu. Ciągle go kochała... Ale co miałaby zrobić? Powiedzieć o tym Roxy? Przecież to jej chłopak, a ona nie chce burzyć im szczęścia...
Cieszyła się, że jutro wraca do pracy na stanowisko kelnerki. Ta praca dawała jej satysfakcję i zadowolenie. Szefowa była bardzo miła i zachowywała się jak kumpela, ale Suza była nieśmiała i nie chciała powierzać jej sekretów. Pozostała w niej nieufność i żal do osób, które bardzo ją zraniły. Zaczęła nucić swoją ulubioną piosenkę: „...przyjdzie w końcu na nas taki dzień...”.
Tak, taki dzień! „Coś w moim życiu musi się zmienić!” - pomyślała. - „Może to właśnie ten czas!”
Ale ta myśl nie napawała jej optymizmem. Ciągle myślała o Tonym... i o swoich rodzicach, w końcu w domu nie było jej już pół roku...
~*~
- Wiecie co? Pół roku temu wszystkie otrzymałyśmy Mythix! - przypomniała sobie Musa.
- Tak, racja... - uśmiechnęła się Flora. - Już pół roku!
- Dobra, chodźmy odwiedzić Stell. - Tecna machnęła ręką. Skierowały się do pałacu.
Zobaczyły Lunę siedzącą na schodach. Były bardzo zdziwione, ponieważ mama blondynki zawsze krytykowała to „siedzenie”.
- Pani Luno, co się stało? - zapytała Aisha.
- Stella zniknęła. Nie ma jej ani tu, ani w Alfei.
Zaniepokoiły się. Stella nigdy tak zwyczajnie nie znikała! Co się za tym kryło?

Komentarze

  1. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Jest naprawdę świetny, z resztą jak i wcześniejsze:3. Ciekawa jestem co będzie dalej :33. Czekam na ciąg dalszy :>>

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłe przejście z jednej sceny do drugiej ('ale to był...'). I ciekawa historia Suzanne. (:
    Rozdział bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#2

Życie staje się niesamowicie trudne, kiedy z dnia na dzień tracisz oparcie we wszystkich i postanawiasz uciec. Ot tak, pozostawiasz całe swoje życie za sobą i uciekasz. Od odpowiedzialności, obowiązków, całej przeszłości. Jedynym, co na ciebie czeka, jest przyszłość pełna blasku.

#o51. Kamila

Hej :3. W końcu postanowiłam wrócić do tego bloga. Na razie zawiesiłam opowiadanie, jednak na pewno kiedyś do niego wrócę ^^. A teraz mój kolejny słaby wytwór bez tytułu. Tak, wiem, że jest krótki. Dziewczyna przebudziła się i wyjrzała przez okno. Mimo tego, że jej okno znajdowało się na pierwszym piętrze, na trawie zobaczyła poranne kropelki rosy. Dzień zaczynał się wprost fantastycznie. Szkoda tylko, że był to poniedziałek i znów zaczynał się kolejny tydzień szkoły. - Ach... - westchnęła cicho i zaczęła wpatrywać się w ogród wypełniony pięknymi kwiatami. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi pokoju. - Tyśka, otwieraj! Za pół godziny musisz wyjść do szkoły! - usłyszała stanowczy głos matki, która najwyraźniej była czymś bardzo zdenerwowana. Nastolatka zdusiła w sobie jęknięcie i wolno skierowała się w stronę szafy. ***** - Dzień dobry, nazywam się Elżbieta Zawadzka i będę uczyła was fizyki. Wiem, że to może trochę nieodpowiednie, zmieniać nauczycielkę w trze

#o43. "Cambio dolor..."

Witajcie! :) Mam nadzieję, że szablon jest ładny. Napisałam kolejny rozdział, który jest dość długi. Miałam dość dużo weny i zapisałam swoje pomysły ^^. A, i jeszcze jedno. Dziękuję Wam za 1,600 wyświetleń na blogu. To dla mnie naprawdę dużo. No dobrze, to rozdział 8. ~*~ - Faragondo, ale dlaczego musimy ją odnaleźć? Co się stało? - zapytała Flora. - Jak wiecie, zniknęła, a musimy powiedzieć jej coś bardzo ważnego. To znaczy, ja i jej mama. To naprawdę pilne! - A... czy to dotyczy nas, czy tylko Stelli? - powiedziała Tecna, bawiąc się kosmykiem włosów. Nie interesowała jej ta cała sytuacja. Chciała tylko zdobyć Magicalix, zresztą tak jak pozostałe czarodziejki oprócz Flory. - To dotyczy tylko Stelli i jej koleżanki. Wyruszajcie na Ziemię. - odparła Faragonda i zanim Winx się spostrzegły, były już w Gardenii. - Ale zrobiła się chamska, nie dała się nam odpowiednio ubrać! - odezwała się bezczelnie Aisha. - Aisha! Dlaczego się tak odzywasz?! Wcześnie